Jednym z ważniejszych momentów w roku dla kultur rolniczych jest czas siewów, bo od tego zależał dostatek lub głód w następnym roku. Jakże tak ważnego momentu nie uczcić świętem? Właśnie w ten nurt reprezentują Święta Wielkanocne.
Jare święto to starosłowiańskie święto poświęcone Matce Ziemi i jej płodności, związane z równonocą wiosenną (20/21 marca). Wielkanoc obchodzona w pierwszą niedzielę po pierwszej wiosennej pełni księżyca przejęła obrzędy święta Jare pozostawiając na dzień równonocy tylko topienie Marzan(n)y (Mory, Mareny, Śmierciuchy) – starosłowiańskiej bogini zimy i śmierci. Imię Marzanna wywodzi się z indoeuropejskiego mar-, mor-, czyli śmierć.
Święto Jare zaczynało się od generalnych porządków, wietrzenia ubrań, pościeli i wypędzania zimy z domostw. W wigilię równonocy ludzie zbierali się na placach głównych wiosek, gdzie wśród tańców, śmiechów, zabaw i niemożebnego hałasu czynionego wszystkim, co się do tego nadać mogło, starano się odstraszyć zimę, a z drugiej strony obudzić leniwego Perkuna, boga błyskawic, który owinięty w zimowe pierzyny nijak nie chciał się zabrać do aktu miłosnego z Matką Ziemią. A jak bez zapłodnienia Ziemi ziarno w jej łono siać? Ewidentnym dowodem spełnienia boskiej miłości był pierwszy piorun pojawiający się na wiosnę. Przed tym znakiem nie wolno było rozpocząć prac polowych.
Następnie z kukłą wykonaną ze słomy oraz różnokolorowych szmatek wśród hałasu obchodzono wszystkie domostwa, aby Marzanna zebrała ze sobą całe wygonione z domów zło. Potem zanurzając ją w napotkanych kałużach wyprowadzano poza wieś i palono lub topiono. Wokół tego zwyczaju narosło wiele tabu. Płynącej Marzanny nie można było dotknąć ręką, bo ręka mogła uschnąć. Wracając nie wolno było obejrzeć się za siebie – w takim przypadku odwracającego się mogła dotknąć choroba, wywołana powrotem Śmierciuchy interpretującej spojrzenie jako tęsknotę za nią. Niebezpieczne było również potknięcie się, a szczególnie upadek. Wtedy groziła nawet śmierć.
Budowano również wiechy, które później pod wpływem chrześcijaństwa przekształciły się w palemki, niesione do kościoła w niedzielę palmową. Tradycja budowania wielkich palem, z jakiej znane są pewne wsie w Polsce, właśnie stąd czerpie swoje korzenie.
W drugi dzień świąt z rana młodzież udawała się na łąki, gdzie zrywała wierzbowe witki z baziami i śmigała się nawzajem po łydkach, aby wypędzić wszystko zło, jakie do człowieka mogło się przyczepić. Zwyczaj ten nazywano „śmigusem" od śmigania łydek witkami. Zaś dyngus był zupełnie innym zwyczajem. Polewanie wodą miało zapewnić zdrowie i rozwój tak samo, jak podlewanie roślin deszczem. W drugi dzień świąt prawo do polewania mieli kawalerowie. O ile w miastach trudności z dostarczeniem wody, jak i uciążliwości ze strony straży miejskiej sprawiły, że panowie najczęściej polewali panny wodą różaną, o tyle na wsiach w takie ceregiele się nie bawiono. Tam szły w ruch wiadra, konwie i co było pod ręką. Panny aż tak bardzo się przed tym nie broniły, po przecież im bardziej która mokra wróciła do domu, tym większe powodzenie u chłopaków miała. W niektórych rejonach od polania można było się wykupić, najczęściej flaszką wódki. Lecz skąpą pannę czekały ciężkie perypetie. Za swe skąpstwo mogła wylądować w jeziorze, rzece lub też, gdy takowej wody w pobliżu nie było, w gnojówce. Trzeciego dnia Wielkanocy panny brały sprawy w swoje ręce i zwracały kawalerom każdą kroplę wody, którą dzień wcześniej ci raczyli na nie wylać. Woda lała się do południa, później wszyscy chodzili w gościny do sąsiadów, ci zaś obdarowywali przychodzących słodyczami, babami, kołaczami.
Jare święto to również zwyczaj sadzenia młodych drzewek, którym w korzenie wkładano resztki świątecznego kołacza.
Dlaczego Marzannę wyłączono z obchodów Wielkanocy
Marzannę Kościół zwalczał od dawna. Już w 1420 synod poznański nakazał duchowieństwu „Nie dozwalajcie, aby w niedzielę odbywał się zabobonny zwyczaj wynoszenia jakiejś postaci, którą śmiercią nazywają i w kałuży topią". Jednak było to święto młodych, to oni z kukłą po wioskach biegali, śpiewali, radowali się z odejścia zimy. A wiadomo, młodzi nigdy nakazów nie szanowali, więc dlaczego mieli tego usłuchać. Stąd w XVII/XVIII w Kościół podjął jeszcze jedną próbę zmiany znaczenia tego święta. Chciał zastąpić słowiański obyczaj nową tradycją chrześcijańską, zrzucaniem kukły Judasza z wieży kościoła, lecz ta inicjatywa nie została zaakceptowana. Dzięki temu po dziś dzień palimy i topimy właśnie boginię zimy i śmierci w tradycyjnym czasie jej poświęconym. W noc z 20/21 marca.
Jajko wielkanocne – symbol odrodzenia życia
Jajko to jeden z najstarszych symboli kultury człowieka. Wywodzi się jeszcze z wierzeń w Wielką Matkę i odrodzenia do ponownego życia poprzez powrót do jej macicy, lub też właśnie jajka. W Nitrze (Słowacja) znajduje się cmentarz liczący około 7 tysięcy lat, na którym wszystkie grobowce mają kształt jajka, jest to wyraźny symbol odrodzenia poprzez jajko. Jajko jako symbol odrodzenia znajdujemy również w piramidach egipskich.
Pisanki wywodzą się z Asyrii, do Europy przynieśli je najprawdopodobniej Persowie, a ich silna obecność w tradycji słowiańskiej dla niektórych uczonych ma świadczyć, że to właśnie z tych rejonów korzenie swe wywodzą Słowianie. Lecz tradycję tę znano również w Rzymie.
Zdobienie jajka ma symbol magiczny, poświęcone jest dobrym duchom, duchom ziemi i ma świadczyć o możliwości odrodzenia się. Zdobione jajka toczono po grobach zmarłych, aby zapewnić im zmartwychwstanie, później jajka te rozdawano biednym. Liczne ślady skorup naczyń znajdowanych przy grobach świadczą o tym, że Słowianie mieli zwyczaj konsumowania posiłków na grobach zmarłych. A właśnie okres Wielkanocy to tradycyjny czas u Słowian poświęcony zmarłym. Wieczorem w drugi dzień świąt udawano się na groby zmarłych, aby spożyć z nimi posiłek.
W niektórych rejonach istniał również zwyczaj stukania się malowanymi jajkami tzw. Walatka. Ten, którego pisanka w trakcie stuknięcia z drugą pękła, przegrywał i musiał ją oddać na rzecz zwycięzcy. Rozbijanie jajka poprzez stukanie się nimi, stukanie się w głowę czy też monetami znane jest w wielu kulturach. Skorupki z jajek zakopywano w ziemi pod drzewami, na polach, aby zapewniły urodzaj. Do barwienia pisanek najczęściej stosowano ochrę lub łupiny z cebuli, w których gotowano jajka. Stąd ich tradycyjne barwy, począwszy od żółci poprzez różne odcienie brązów do brunatnej. Lecz istniała również inna kolorystyka powiązana właśnie z magią. Chrześcijaństwo preferowało czerwień, bo gdy Maria Magdalena wbiegła do domostwa, aby oznajmić zmartwychwstanie Jezusa, jajka zabarwiły się właśnie na kolor czerwony. Kolorem czerwieni i bieli oddawano również cześć domowym duchom opiekuńczym, zaś czerń i biel poświęcona była duchom ziemi.
Każda tradycja, każde święto ma swoje głębokie korzenie, o których pamięć zadbali nasi ojcowie. Czy i my będziemy w stanie przekazać ją naszym wnukom? Czy też zastąpimy ją jakąś barwną, obcą nam, nową, importowaną tradycją? Jak to próbujemy robić ze świętem zakochanych.
"Jak w piosence "Mury" Jacka Kaczmarskiego, jestem jako ten spiewak co takze byl sam. Czesc pamieci Jacka Kaczmarskiego."