Takich Świąt Wielkanocnych jakie obchodziliśmy w tym roku jeszcze nie miałem. Tuż przed świętami zaczęły nadchodzić życzenia. Pan dozorca naszej kamienicy złożył je pierwszy i w dowód, iż życzenia są szczere wręczył mi 1/2 l. wódki.
Sprzątaczka p. Stasia nie przyszła w Wielki Czwartek sprzątać, ale przysłała życzenia i 1/2 l. wódki. SMS -y w moim telefonie się skończyły, wszyscy znajomi i obcy składali życzenia, posłańcy mojej żonie przynosili kwiaty, a mnie po 1/2 l. wódki od różnych osób i instytucji. Marszałek województwa przysłał mi nawet 2 l wódki i śledziowe zakąski.
Przyszedł nawet sam p. dzielnicowy MO, przepraszam policji, w cywilu i wraz z życzeniami wręczył mi 1/2 l. wódki. Tow. Bolek przyszedł osobiście zupełnie trzeźwy i wręczył mi 1 litr wódki i moją teczkę z IPN. Nie miałem czasu przeglądać dość grubej teczki, ale poprosiłem o to żonę. Nieco się zdziwiłem, gdyż okazało się, iż teczka dotyczy TW Bolka, a nie mnie. Widocznie TW Bolek spieszył się do mnie i w pośpiechu zamienił teczki. Na teczce był napis: „Akta TW Bolka – nasza fałszywka – podpis st. sierżant ksywa „Wiarus”.
Zapowiadały się prawdziwie polskie święta, wódki wystarczyło nawet na śmigus-dyngus.
Tradycja u nas istnieje taka, iż świąteczne śniadanie spędzamy w gronie rodziny.
W tym roku rodzinka nie przyszła, ponieważ piastowała 4-letniego wnuka, zresztą niepijącego.
Od niedzielnego poranka rozlegały się dzwonki. A to kominiarze, a to listonosz, a to śmieciarze, a to przedstawiciel p. prezydenta wolskiego, a to przedstawiciele zgromadzenia sprawników z gówną srażdzirą giejgówną, a to domokrążcy z szefem rzeplikowskim, a to przedstawiciele różnych związków twórczych, artystów malarzy, poetów. Nie przyszła aktorka krystyna hańba, jak się dowiedziałem wybrała się do mnie z trzema litrami wódki, które wypiła po drodze, nie chciała więc przychodzić do mnie z pustymi rękami.
Przychodzili do nas prozaicy z nowymi książkami Doroty Masłowskiej „A ja mu sru na kolana”, pisarze lewicowi i prawicowi, nowopowstałe przymierze katolików świeckich, Żydow i muzułmanów, przyszedł nawet proboszcz naszej parafii z ministrantem i ministrantką, która rzadko, bo na trzeźwo przewozi turystów dorożką po Krakowie. Wszyscy składali życzenia i wręczali mi 1/2 l. wódki. W ostatniej chwili przyszedł pan sradaktor tomasz skis, przyniósł 1/2 l. wódki i przeprosił za spóźnienie z powodu dzisiejszego rozwodu z panią sradaktor hanną skis, od której nie otrzymałem 1/2 l. wódki. Rozwód nastąpił z przyczyn finansowych, ponieważ pani sradaktor skis została wytentegowana ze srawizji i do budżetu małżeńskiego nie wpływał już zasiłek tow. oskara w wysokości 1 miliona dolarów amerykańskich co dwa tygodnie.
Moja żona była bardzo uradowana i postanowiła zrobić eksperyment śniadaniowy. Zaprosiła wszystkich, jak leci na wspólne, poniedziałkowe picie, które nazwała śniadaniem wielkanocnym.
Ja niestety nie wziąłem udziału w eksperymencie, ponieważ niedawno wróciłem z odwyku alkoholowego w Kobierzynie pod Krakowem, mam epilepsję poalkoholową i nie lubię panów prezydenta, ks. proboszcza i aktorki krystyny hańby, która nie przyszła.
Po godzinie picia rozpoczęły się bruderszafty. Proboszcz całując się z kominiarzem powiedział – mów mi Józek – nie mów mi ksiądz. Po czym kominiarz wygłosił przemówienie, iż wcale nie jest kominiarzem, tylko byłym rzecznikiem prasowym p. prezydenta wolskiego, a po przekręcie w Wydziale Spraw Pokrętnych widział jak p. prezydent z przyszłym prezydentem komoruskim osobiście schowali worek z pieniędzmi w kominie i obraz bydło na pastwisku.
Było to dwa lata temu w Pokrętowie, ale jest podejrzenie, iż w całym Pacanowie worki z forsą chowa się w kominach. Zwolnił się więc z posady za porozumieniem stron i robi odtąd za kominiarza, o czym już wcześniej strony wiedziały, bowiem w czasie kolejnej pijatyki w Chlapkowicach, rzecznik powiadomił o swojej decyzji stronę na stronie. Teraz szuka wora w kominach po 8 godzin dziennie. Przy sposobności znajduje małe woreczki z pieniędzmi po strychach, kominach i kominkach, ale jeszcze nie odnalazł tego głównego, ogromnego wora.
Być może ten podstawowy wór z pieniędzmi znajduje się na cmentarzu, albo na stacji benzynowej, trzeba tylko odnaleźć tego pana co się tak w telewizji pocił razem z drzewiastym ministrem od geszeftów sportowych. Nie przyszła też mucha, bo śpiewała w chórze z TW oskarem, przed jego wejściem do jej dupy. Nie traci jednak nadziei, ponieważ ostatnio współpracuje ze służbami i nie tylko. Wszyscy się pchali do Józka, czyli proboszcza z brudziem, ale nic z tego nie wychodziło, ponieważ proboszcz był zajęty podpisywaniem jakichś kwitów z komornikiem, który niespodziewanie pojawił się ze stenogramem podsłuchów, tuż przed wejściem ustawy o komornikach. Schudł kilkanaście kilogramów z powodu braku kradzieży.
Dostajesz 1/2 l. wódki, kuźwa – powiedział komornik. Proboszcz odstąpił więc komornikowi swoje 1/2 l. wódki, aby nie musiał licytować zakrystii w tut. kościele. Po pewnym czasie okazało się, iż wszyscy goście nie byli tymi za których się podawali.
Proboszcz to biznesman z Jerozolimy pod Warszawą, prawnicy i artyści to śmieciarze, śmieciarze to prawnicy, kominiarze to sędziowie trybowi, dzielnicowi to gangsterzy z Chicago z „Ojca chrzestnego” powiązani z długami ministra, rzecznik byłego pana premiera, to specjalista od ścieków publicznych, a moja żona, nie jest wcale moją żoną, bo załatwiła już sobie z kominiarzem lewe papiery rozwodowe za 1/2 l. wódki.
Po pewnym czasie zdecydowałem się wejść i usiąść przy pięknie ubranym stole, dostałem jednak ataku epilepsji alkoholowej, pochylił się nade mną śmieciarz i powiedział: ej, jak jakiś wór pan dostanie ,to się i trzepać przestanie.
Po świętach gazety doniosły, iż w śniadaniu wielkanocnym z gospodarzami brali udział
wyłącznie członkowie Towarzystwa Wzajemności t. j. TW.
Gospodarze śniadania TW (Towarzystwo Wzajemności)
Jeden komentarz