Wielka ucieczka
02/02/2011
430 Wyświetlenia
0 Komentarze
10 minut czytania
Taki tytuł nosił film, ze Steve McQuinn’em jednej z głównych ról. Była to epicka opowieść i najbardziej brawurowej ucieczce z obozu jenieckiego w czasie II wojny światowej. Pogranicze Śląska i Łużyc to był w czasach II wojny światowej teren gdzie nie zapuszczały się alianckie samoloty, a radzieckie dolatywały tu z trudem. Nikt w Niemczech nie myślał, że ten najgłębszy zakątek Rzeszy zostanie kiedykolwiek zajęty przez obce armie, bo nikt w Niemczech nie wierzył w klęskę. Na terenach tych zakładano więc fabryki zbrojeniowe i budowano obozy jenieckie. Jedynym z najsłynniejszych był Stalag Luft III w Żaganiu, gdzie zgromadzono jeńców wojennych różnych narodowości. Najwięcej było tu Brytyjczyków, ale wśród osadzonych byli też Francuzi, Litwini, Polacy. Istniał w Żaganiu także obóz […]
Taki tytuł nosił film, ze Steve McQuinn’em jednej z głównych ról. Była to epicka opowieść i najbardziej brawurowej ucieczce z obozu jenieckiego w czasie II wojny światowej.
Pogranicze Śląska i Łużyc to był w czasach II wojny światowej teren gdzie nie zapuszczały się alianckie samoloty, a radzieckie dolatywały tu z trudem. Nikt w Niemczech nie myślał, że ten najgłębszy zakątek Rzeszy zostanie kiedykolwiek zajęty przez obce armie, bo nikt w Niemczech nie wierzył w klęskę. Na terenach tych zakładano więc fabryki zbrojeniowe i budowano obozy jenieckie. Jedynym z najsłynniejszych był Stalag Luft III w Żaganiu, gdzie zgromadzono jeńców wojennych różnych narodowości. Najwięcej było tu Brytyjczyków, ale wśród osadzonych byli też Francuzi, Litwini, Polacy. Istniał w Żaganiu także obóz dla jeńców radzieckich oddzielony od części alianckiej drutem kolczastym. Rosjanie żyli tam w upiornych warunkach, o wiele gorszych niż lotnicy z RAF. Obóz żagański należał do najcięższych i najsurowiej strzeżonych w Niemczech, strażnicy obozowi pomimo obowiązujących konwencji odznaczali się brutalnością. Jeńcy byli bici i poniżani. Zdarzały się przypadki okaleczeń, wybicia zębów, pobicia kolbami.
Ucieczka z Żagania, nawet gdyby się powiodła nastręczał nieprawdopodobne trudności. Przede wszystkim należało, w jakiś sposób przedostać się za linię frontu. To oznaczało podróż przez całe Niemcy. Perspektywa szczęśliwego wydostania się z obozu była mało realna. Mimo to podjęto ją.
Baraki w żagańskim obozie miały 50 metrów długości i 12 metrów szerokości. Środek baraku zajmował korytarz, a po obydwu jego stronach znajdowały się sale, w których mieszkało po 8 jeńców. Na końcu baraku były sale o zmniejszonej liczbie miejsc dla oficerów wyższych stopniem i przełożonego baraku. Budowla nie miała fundamentów. Stała na ceglanych słupach co dawało strażnikom nieograniczone możliwości kontrolowania tego co dzieje się wokół baraku. Ucieczka przez podkop wydawała się niemożliwa, bo od podłogi do ziemi było około 50 cm.
Plan ucieczki zaczął powstawać już w 1943 roku, głównym organizatorem całego przedsięwzięcia był major RAF Roger Bushell. Plan zakładał wykopanie trzech podziemnych tuneli na głębokości 9 metrów. Tunele nosiły nazwy: Harry, Dick i Tom. Jedynym miejscem, gdzie można było rozpocząć kopanie takiego tunelu był kawałek ziemi pod płytą na której stał piecyk do ogrzewania baraku. Wykopanie w warunkach obozowych, kiedy w jedynym pomieszczeniu o wymiarach 5×5 metrów mieszkało ośmiu mężczyzn wydaje się dziś czystą fantastyką. W dodatku trzeba było kopać tunel na znacznej głębokości, a jego długość musiała wynosić ponad 100 metrów. Planowano, że przez tunel ucieknie ponad 200 osób. Ten ambitny plan nie powiódł się jednak.
Rozpoczynając budowę trzech tuneli major Bushell miał nadzieję, że uda się dokończyć przynajmniej jeden. Liczył na to, że kiedy Niemcy odkryją jeden tunel, a nie było możliwości ukrycia takiego przedsięwzięcia przez dłuższy czas, zadowolą się tym odkryciem i sukces ten nieco ich uśpi. Bushell nie pomylił się w swych rachubach. Tunel Tom, został przez Niemców odkryty, tunel Harry ukończono w całości, a Dick nigdy nie został dokończony. Przez liczący 110 metrów podkop o nazwie Harry wydostało się z żagańskiego obozu 76 jeńców, pochodzili oni z trzynastu krajów, byli wśród nich Brytyjczycy, Nowozelandczycy, Kanadyjczycy, Litwini.
Kilku z nich zostało ujętych tuż za ogrodzeniem obozu, ale owych 76 zniknęło w ciemnościach marcowej nocy. 24 marca 1944 roku był w Żaganiu czarnym dniem dla obozowych strażników. Kiedy wiadomość o ucieczce dotarła do Berlina Hitler wpadł w szał. Domagał się, by w obławie wzięły udział, jak największe siły policji i SS, rozkazał by wszystkich schwytanych lotników zabijano, niekoniecznie po wyroku wydanym przez sąd wojenny. Hitler chciał spektakularnego sukcesu, który zmazałby tę hańbę, jaką niewątpliwie była ucieczka tak dużej grupy jeńców z dobrze strzeżonego obozu, w dodatku przez podkop, który nie był ani mały, ani łatwy do wykonania.
W całych Niemczech zaczęła się obława. Policjanci byli wyjątkowo brutalni wobec schwytanych, zabijano ich na miejscu lub po krótkim przetrzymywaniu w areszcie. Mordowano uciekinierów za pomocą karabinów, rozstrzeliwując ich lub zabijano strzałami z bliska w miejscu gdzie zostali schwytani. Lotnicy mieli nikłe szanse na przedostanie się do swoich, ale niektórym się udało. Niestety tylko trzem. Pozostałych 73 zostało schwytanych, spośród nich 50 straciło życie. Na rozkaz Hitlera złamano wszelkie konwencje dotyczące traktowania jeńców wojennych. Miało to zniechęcić pozostających w obozach oficerów do planowania ucieczek.
Po wojnie oficerowie Niemieccy odpowiedzialni za śmierć Brytyjczyków, którzy wydostali się z Żagania zostali na specjalny rozkaz Churchilla odnalezieni osądzeni i zabici.
Wieść o pomyślnym wydostaniu się z obozu aż tak dużej liczby ludzi rozniosła się błyskawicznie po Europie. Ucieczka była propagandowym majstersztykiem, który wpłynął na morale tak żołnierzy alianckich, jak niemieckich. Jasne było, że wojna nie może już potrwać długo skoro dzieją się takie rzeczy. Wieść o tragedii schwytanych lotników przedostawała się za druty jenieckich obozów dużo rzadziej i wielu wolało w nią nie wierzyć. Mit wielkiej ucieczki był zbyt piękny, dawał wielką nadzieję.
W Żaganiu istnieje dziś muzeum poświęcone martyrologii alianckich jeńców wojennych oraz pomnik ku ich czci. Niestety autentyczne obozowe baraki nie dotrwały do naszych czasów ponieważ zostały rozebrane przez czerwonoarmistów i polską ludność napływową tuż po wojnie. Podobnej dewastacji uległa cała obozowa infrastruktura. Miejsca uwięzienia i egzekucji jeńców dokonywanych w Żaganiu są dziś nie do odnalezienia. Teren obozu pokryty jest sosnowych lasem. Jedynie od miejsca gdzie rozpoczynał się tunel Harry do miejsca gdzie znajdowało się wyjście spod ziemi ułożono rząd granitowych płyt z nazwiskami i stopniami wojskowymi lotników, którzy wydostali się z obozu 24 marca 1944.
Dzięki trwającej od 2006 roku współpracy pomiędzy władzami miasta a armią brytyjską 16 sierpnia dwa lata temu, na terenie obozu otwarto ekspozycję, która mieści się w zrekonstruowanym baraku jenieckim. Barak został zbudowany w Wielkiej Brytanii, przewieziony do Żagania i tu zmontowany przez ekspertów z brytyjskich wojsk inżynieryjnych. Budowa tego oryginalnego pomnika, ku czci uwięzionych lotników trwała trzy tygodnie. Na razie znajdująca się w nim ekspozycja jest skromna, stanowi ją wyposażenie standardowego jenieckiego baraku. Organizatorzy tego przedsięwzięcia liczą na to, że z czasem ilość eksponatów będzie się powiększać.