Bez kategorii
Like

Więcej o sprawie polskiej niż o mieszkaniach

09/05/2012
438 Wyświetlenia
0 Komentarze
9 minut czytania
no-cover

Więcej o sprawie polskiej niż o mieszkaniach

0


  W stosunku mojego wpisu na temat jw. otrzymałem uwagi, a nawet cały koreferat, za które serdecznie dziękuję. Pragnę tylko wyjaśnić, że mój wpis nie wyczerpuje moich poglądów w sprawie, w której wypowiadałem się wiele razy, dotyczył tylko uwagi na temat publikacji o „deweloperach”.



Nie mam najmniejszego zamiaru kwestionowania fachowości, ani opinii o stanie polskiego budownictwa i produkcji materiałów budowlanych stanowiących gorzką refleksję, którą można również odnieść do całej naszej gospodarki.



Zależy mi na podkreśleniu, że budownictwo mieszkaniowe to nie tylko dziedzina wytwórczości, ale w naszej polskiej sytuacji podstawowy problem narodowy.



Możliwości rozwiązanie tego problemu jak i wielu innych widzę wyłącznie w ramach zasadniczej zmiany sposobu rządzenia Polską, a jedyną realną formą, w której naród polski może czuć się gospodarzem we własnym kraju i urządzać go dla dobra całej polskiej wspólnoty korzystając z osiągnięć naszych przodków, jest odzyskanie niepodległości i stworzenie ciągłości prawnej i historycznej w stosunku do niezawisłego państwa polskiego.



Kiedy mówimy o tym, że nie możemy wykorzystywać dla naszych potrzeb potencjału naszej gospodarki gdyż oddaliśmy, a raczej oddano go bez naszej wiedzy i akceptacji, w obce ręce to chciałbym właśnie powołać się na doświadczenia przedwojenne.



Wówczas sytuacja była jeszcze gorsza, niemal cały nasz przemysł i finanse były w obcych rękach i państwo przez całe dwudziestolecie walczyło o ich odzyskanie.



Stworzono przede wszystkim własny system bankowy, który kontrolował przeszło dwie trzecie polskich obrotów finansowych, przejmowano istniejące lub tworzono nowe dziedziny przemysłu. Potrafiono zastosować restrykcje wobec nieuczciwych obcych właścicieli wielkich korporacji traktujących Polskę jak kraj kolonialny, który można bezkarnie łupić. Tak dosięgnięto niejakiego Boussac’a z Zakładów Żyrardowskich, którego osadzono w więzieniu i wprowadzono zarząd komisaryczny mimo protestów rządu francuskiego, podobne restrykcje zastosowano w stosunku do Manufaktury Widzewskiej Buchholza i imperium śląskiego Plessów.



Ze względu na brak polskich kapitalistów państwo samo musiało się wziąć za gospodarkę wprowadzając tak zwaną „etatyzację”. W ten sposób powstały PWU /Państwowe Wytwórnie Uzbrojenia/, PZL / zakłady lotnicze/, chemiczne i inne. Przed samą wojną przystąpiono do przejęcia przemysłu węglowego przez połączenie firm Polskarob z Carbofermą w jeden koncern Skarbopol z 51% udziału Skarbu Państwa. Mieliśmy zatem do czynienia z odwrotnym procesem, jaki został zastosowany po 1989 roku.



Trzeba przyznać, że nomenklaturowy system zarządzania gospodarką odziedziczony po PRL nie był przystosowany do nowych warunków, nie wymagało to jednak gwałtownej prywatyzacji, lecz w większości przypadków odpowiedniej komercjalizacji przy równoczesnym stworzeniu warunków prawnych i finansowych dla prawidłowego funkcjonowania.



Tymczasem najwyraźniej celowo zastosowano środki zmierzające do likwidacji polskich przedsiębiorstw; począwszy od niewspółmiernie wysokich kosztów kredytu, przez „popiwki” i inne szykany, aż do sztucznej aprecjacji złotówki utrudniającej eksport i preferującej import.



Rozpowszechnione bezkarnie łapownictwo ułatwiło proces oddawania polskiego stanu posiadania w obce ręce.



Wszystko to nie było zjawiskiem przypadkowym, ale zorganizowaną akcją zmierzającą do przejęcia kontroli nie tylko nad gospodarką, lecz nad całym państwem.



Stąd wymagana jest całkowita zmiana ustrojowa i to dalej idąca niż na Węgrzech.





Jest jeszcze jeden problem, który ma istotne znaczenie dla naszego położenia. Jest nim relacja cen do zarobków. W cenach przyjęty został kurs na szybkie dogonienie poziomu unijnego, w zarobkach poza wybranymi przedstawicielami warstwy rządzącej pozostajemy ciągle na poziomie PRL.



Istnieje wprawdzie powód rzeczowy w postaci niskiej wydajności pracy, ale to tylko część prawdy, główną przyczyną jest garb biurokratyczny i celowe utrzymywanie niskiego poziomu płac dla wyzysku i powodu do wyganiania ludzi z Polski dla wykonywania najniżej płatnych i niechcianych zawodów na zachodzie.



Realną podstawę zmian w tych proporcjach może zapewnić wyłącznie przyśpieszenie rozwoju gospodarczego przy równoczesnej radykalnej zmianie systemu zarządzania wszystkimi elementami składowymi państwa.



Wprawdzie informacje dotyczące stanu polskiej biurokracji są dość bałamutne, szermuje się bowiem liczbami od 430 tys. urzędników administracji publicznej, przez 670 tys. aż do 1.089 tys., ponieważ ta ostatnia liczba pochodzi z kancelarii premiera i dotyczy stanu na III kw. 2011 roku jest zatem chyba najbliższa prawdy.



Równocześnie wynagrodzenia aparatu administracyjnego są również przedmiotem najróżniejszych manipulacji od 20 mld. zł. podawanych za GUS’em do 149 mld. zł rocznie /łącznie ze składkami i podatkami/ wg. „Rzeczpospolitej” /4.05.12/ te ostatnie dane wyglądają całkiem niewiarygodnie oznaczałoby to, że rocznie na jednego zatrudnionego w administracji przypadałoby w zależności od liczby, do jakiej się odnosi od 150 tys. do 350 tys. zł.



Wprawdzie w tej samej informacji podaje się różne liczby średniego wynagrodzenia w administracji, raz 3,7 tys. zł, a w tabeli 4,2 tys. zł. miesięcznie / za rok 2011/, możemy jednak śmiało się tym nie przejmować. Wysokość płacy ma istotne znaczenie w zestawieniu z innymi płacami, ale przecież nie stanowi pełnego kosztu utrzymania „stanowiska pracy” dochodzą do tego zarówno koszty osobowe: -składki i świadczenia, ale także koszty związane z utrzymaniem biura, czy innego miejsca pracy. Według dość oszczędnego obliczenia wynoszą one około 100 % wynagrodzenia osobistego. A zatem rocznie jeden „administrator” niezależnie od stanowiska kosztuje nas przynajmniej 100 tys. zł. Przy liczbie miliona ludzi daje to rzeczywiście 100 mld. zł. Mamy zatem sytuację, że jest to jedna trzecia budżetu państwa.



Ale nawet i ta kwota nie wyczerpuje całkowicie kosztów, jakie ponosimy w związku z utrzymywaniem biurokratycznego systemu rządzenia Polską. Poza kosztami korupcji ściśle związanej z rozrostem biurokracji, musimy uwzględnić straty, jakie ponosimy w związku opieszałością, niekompetencją, lub po prostu złą wolą, a także inflacją przepisów związaną z nadmierną liczbą urzędników.



Są to wielkości znacznie przekraczające bezpośrednie wydatki na jej utrzymanie.





Dla stworzenia właściwych relacji ekonomicznych, do których należą ceny i płace niezbędne jest otwarcie na przyśpieszony rozwój gospodarczy, a kołami napędowymi tego rozwoju powinny być w pierwszym rzędzie eksport i budownictwo mieszkaniowe przy radykalnym odbiurokratyzowaniu zarządzania.

0

Andrzej Owsinski

794 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758