UE jest obecnie największym ogniskiem zjawisk kryzysowych na świecie.
Euroentuzjaści, federaści – ci którzy tym kręcą i ci którzy im wchodzą bez mydła, puszczają szczura. Straszą wojną jak się rozpadnie strefa euro, chcą więcej praw dla centrali i mniej dla prowincji. Jest to zasłona propagandowa dla prawdziwych celów – zwiększenia władzy i uniknięcia odpowiedzialności. Że zasłona, to widać po jednolitości przekazu. Wszyscy w tym samym czasie mówią to samo. Nie jest to naturalna w czasie kryzysu dyskusja, poszukiwanie rozwiązań, rzucanie pomysłów i ich negowanie.
Albo strefa euro albo wojna. Idiotyczność tej alternatywy potwierdza tylko jej sztuczny rodowód. Im co głupszego, tym większa liczba ludzi to kupi – patrz np. wyborcy Palikota czy PO.
A rozwiązanie jest dokładnie odwrotne – restrukturyzacja. Ograniczenie, cięcia, zmiana sposobu działania. UE jest jak wielkie i niesprawne przedsiębiorstwo, zadłużone po uszy, nieefektywne, wymagające natychmiastowej operacji. Jednak ci, którzy je w te kłopoty wpędzili centralizacją, biurokracją, błędami konstrukcyjnymi, wprowadzaniem tego wszystkiego na siłę, wbrew woli narodów, robią jedynie to co potrafią. Czyli nadal to samo. Ci, którzy spowodowali chorobę chcą ja leczyć tym, co ją spowodowało. Typowe dolewanie benzyny do ognia. Kompletny brak szans na ugaszenie pożaru.
Efektem może być rozpad UE. Nie sądzę ze stanie się to teraz. Wielkie konstrukcje walą się powoli. Teraz to tylko straszenie.
Kraje UE nie rozwijały się coraz szybciej, tylko coraz wolniej w ostatnich dziesięcioleciach. Ideologia UE w kwestiach obyczajowych, rodziny jest chora. Kompletnie nasza polska kultura do tego nie pasuje. W wielu innych dziedzinach też jesteśmy i będziemy inni. UE bardziej nas tu niszczy, niż buduje
UE jest obecnie największym ogniskiem zjawisk kryzysowych na świecie. Choć kryzys rozpoczął się w USA, to EU dłużej i głębiej choruje i ma mniejsze szanse na wyzdrowienie. Bo jest nieefektywna.
My jeśli chodzi o UE, widzimy tylko jej mocno reklamowane lub realne plusy. Swoboda podróżowania, osiedlania się, standaryzacja. Minusy są ukrywane lub niedostrzegane.
W odróżnieniu od np. Anglików, Polakom wejście do UE coś dało. Poczuli zmianę na lepsze. Ci co wyjechali głównie ale i ci którzy w kraju odbierają przelewy na kilkadziesiąt miliardów rocznie. Nie mniej, niż płynie w formie dotacji stamtąd, na bezsensowne i sensowne inwestycje, uczciwe i rozkradane. To widać, mniej widać długi.
My widzimy płynące do nas dotacje na inwestycje i dla rolników a nie widzimy kosztów takiego systemu. T. Cukiernik twierdzi np, że w zeszłym roku, po zsumowaniu kosztów i zysków, dołożyliśmy do tego całego unijnego interesu kilkadziesiąt miliardów.
W Polsce widzimy rozwój gospodarczy a nie widzimy wzrostu długu, który z nadwyżką kasuje. To wszystko per saldo się się nie opłaca.
Nie potrzebujemy takiej chorej UE. Nie stać nas na to. Nie musimy być w UE, możemy być obok UE, na podobnych prawach. Potrzebujemy tylko sprawnie zarządzanej Polski. Bo nasza pozycja w światowych rankingach nie rośnie, mimo członkostwa i tej całej „pomocy” UE.
Federacja nie jest też możliwa w wypadku Wielkiej Brytanii. W ostatnich sondażach okazało się, że większość społeczeństwa nie chce być nawet w takiej niesfederowanej UE. I mają rację. Po co im to. Nie będąc w UE mogą mieć te same prawa i mniej obowiązków i bzdurnych, hamujących rozwój przepisów. I pewnie za kilka lat wyjdą z UE, bo to prawdziwie demokratyczny kraj. I bardzo zdroworozsądkowy.
Bez UK, lub z dystansującą się Brytanią, UE jest własnością duumwiratu Francji i Niemiec, no i banków. Niemcy jednak pokazały, że potrafią zarządzać Niemcami ale nie potrafią Europą. Włochy są już pod eurookupacją, z całym południem mają zadłużeniowy eurostryczek na szyi, i się nie liczą. Reszta to drobnica.
Są dwie możliwości wytłumaczenia eurokryzysu, albo powyżej omówiona, słaba błędna konstrukcja strefy euro były pomyłką twórców i dlatego mury pękają, przybudówki się już walą, albo jest druga możliwość.
Zrobiono to z premedytacją. To miało zbankrutować i ten kto przejmie masę upadłościową, miał ją przejąć. W stylu „prywatyzacji” wielu polskich firm. Na silne euro Niemcy, największy eksporter nie mógł sobie pozwolić. Silne euro byłoby wtedy, gdy wszystkie kraje odniosłyby sukces. Bankructwo pozwala na pozbawienie ich własności i suwerenności. Pokojowe osiągnięcie efektów, osiąganych dotychczas za pomocą wojny. Bolszewicy też dali najpierw chłopom ziemię, by ich potem zamknąć w kołchozach. Tu dano zbyt łatwy, tani kredyt. Do czasu, gdy okazał się być pułapką.
Czy gdyby UE nie było, mielibyśmy europejski kryzys? Kraje rozwijałyby się wolniej? Tonęły by w długach? Pewnie nie. Najszybciej rozwijające się kraje na świecie, w ostatnich dziesięcioleciach, są to kraje samodzielne. Bez wyjątku. Nikt im żadnych dotacji nie dawał. Do nich nie dopłacał. Nikt z nich nie emigrował. Po prostu stworzyły same u siebie optymalne warunki rozwoju. Nic więcej do szczęścia nie potrzeba.
Światowe awantury to niemiecka specjalność w zeszłym stuleciu, w poprzedzającym je rozrabiali najwięcej Francuzi. Teraz są w tandemie – na dodatek przy życzliwym wsparciu kolejnej specjalistki od rozwalania wszystkiego – Rosji. I większości mieszkańców naszego kraju, wydaje się, że ci którzy dotąd sprowadzali na nich kłopoty, zapewnią im raj na ziemi i święty spokój.
"Czlonek Konfederacji Rzeczpospolitej Blogerów i Komentatorów............................. "My wybory wygralismy dzieki niekontrolowanemu internetowi i Facebookowi" V. Orban............. Jakosc polityki = jakosc zycia"