Uzależniamy się coraz bardziej od importu węgla z Rosji, doprowadzając do ruiny nie tylko górnictwo, ale wiele branż nawet daleko powiązanych z górnictwem.
1.
Import taniego węgla zza wschodniej granicy to nie jedyny i nie najważniejszy problem, z jakim boryka się dzisiaj polski sektor węglowy. Zagraniczne koncerny są zainteresowane przejęciem wydobycia węgla z polskich złóż. Chodzi zwłaszcza o te złoża, z których wydobycie jest względnie tanie, a surowiec jest dobrej jakości. Tak jest w przypadku złóż węgla na Lubelszczyźnie. Taki projekt już w 2012 r. uruchomił australijski koncern wydobywczy Prairie Downs Metals Limited, który do realizacji tego zadania utworzył spółkę celową PD Co Sp. z o.o. Australijczykom chodzi o rozpoznanie złóż węgla kamiennego w lubelskich miejscowościach: Kulik, Syczyn, Kopina i Cyców, położonych tuż obok lubelskiej kopalni „Bogdanka” – dzisiaj najbardziej ekonomicznej kopalni nie tylko w Polsce, ale chyba w całej Europie Środkowo-Wschodniej. Spółka PD Co otrzymała w 2012 r. koncesję na rozpoznanie najbardziej zasobnych lubelskich złóż, które obejmują łącznie 184 km kwadratowe.
Obecnie PD Co prowadzi tam prace poszukiwawcze. Wykonała już cztery wiercenia, a ich wyniki zostały bardzo pozytywnie ocenione przez władze koncernu. Jak nie dawno podkreślili przedstawiciele PD Co, w toku dotychczasowych prac poszukiwawczych zidentyfikowano co najmniej trzy główne pokłady, które zawierają minimum 680 mln ton węgla.
To zasoby, które wystarczą na zyskowne wydobycie przez co najmniej 25 lat. Jest to węgiel wysokokaloryczny, niskopopiołowy, zawierający ponad 7,5 tys. kilokalorii na kilogram. Ma zatem szansę konkurować na światowym rynku węglowym. Dlatego właśnie spółka zamierza wybudować nową kopalnię, zatrudniającą około 2 tys. osób, która ma ruszyć z urobkiem już w 2020 r. Koszt jej budowy oszacowano na około 3 mld zł. Spółka PD Co planuje w 2015 r. złożyć wniosek o przyznanie koncesji wydobywczej, bo już wtedy kończy się posiadana przez nią koncesja na poszukiwania. Ale to tylko część prawdy o australijskim projekcie… Część, która najlepiej wygląda.
http://biznes.interia.pl/prasa/news/walka-o-polski-wegiel,2050547,16?utm_source=paste&utm_medium=paste&utm_campaign=firefox
2.
Siłą całego przedsięwzięcia Australijczyków są ich polscy wspólnicy. Ci dobrze znają krajowy sektor węglowy i dobrze wiedzą, co i od kogo zależy. Krótko mówiąc, są w całym przedsięwzięciu przewodnikami dla Prairie Downs Metals Limited po polskim rynku węgla. Prezesem PD Co jest Janusz Jakimowicz – postać bardzo ciekawa. Pochodzi z Wrocławia, gdzie ma rodzinę i wielu przyjaciół. Niektórzy z nich to wpływowi politycy rządzącej partii. W 1986 r. Jakimowicz wyjechał do Australii, gdzie przez wiele lat pracował w górnictwie. Zanim jeszcze wyjechał z Polski, pracował jako geolog w Ośrodku Badawczym Węgla Brunatnego POLTEGOR we Wrocławiu.
W radzie nadzorczej spółki PD Co zasiada również Jacek Jezierski, w latach 2007-2011 podsekretarz stanu w Ministerstwie Środowiska i główny geolog kraju. W radzie nadzorczej jest również Artur Kluczny, który do roku 2010 był dyrektorem sekretariatu Prezesa Rady Ministrów. Doradcą zarządu spółki jeszcze do niedawna był były prezes lubelskiej „Bogdanki” Mirosław Taras, który jest obecnie szefem Kompanii Węglowej SA – największej firmy górniczej w Europie, zatrudniającej prawie 55 tys. pracowników. Nic zresztą dziwnego, że dzięki takim ludziom spółka PD Co nie musi martwić się o to, czy otrzyma koncesję.
(ibid.)
3.
Tymczasem należąca do Skarby Państwa (a więc do nas, podatników) spółka Lubelski Węgiel „Bogdanka” SA jest hamowana w swoich planach wydobywczych. Wniosek, wysłany jeszcze w 2010 roku, o przyznanie koncesji wydobywczych, przepadł w Ministerstwie Ochrony Środowiska.
Zdaniem prawników spółki decyzja odmowna jest obarczona wieloma wadami prawnymi, które faktycznie mogą powodować nawet jej nieważność. Szykująca się walka z Ministerstwem będzie jednak odpowiednio długa – postępowanie przed sądami administracyjnymi to okres minimum dwóch lat, do tego trzeba doliczyć przecież czas niezbędny dla skompletowania dokumentacji przez organ państwowy itp. Tak naprawdę nie ma szans, by sprawa zakończyła się przed upływem obecnej kadencji Sejmu.
4.
Koncern australijski dopiero zamierza wejść na nasz rynek. Tymczasem w 2014 roku import węgla z Rosji sięgnie ok. 10 mln ton. Co prawda jest to nieco mniej, niż 12% węgla wydobytego w polskich kopalniach w 2013 roku, ale o prawie 70% więcej, niż wynosi ilość węgla złożonego na przykopalnianych hałdach.
W 2009 roku Kulczyk Investments nabył 90% udziałów w spółce operującej i zarządzającej nowoczesnym, kolejowym terminalem przeładunkowym na granicy Polski z Obwodem Kaliningradzkim.
Firma położona jest w Braniewie, przy kolejowym przejściu granicznym Braniewo – Mamonowo. Jest to największy i najnowocześniejszy w regionie terminal umożliwiający przeładunek towarów masowych z wagonów rosyjskich o szerokim rozstawie kół na wagony europejskie, m.in węgla.
W 2013 r. na nasz rynek z Rosji trafiło 7 mln ton z 11 mln ton importowanego węgla w ogóle. Natomiast w tym roku import ze wschodniej strony będzie o jedną trzecią większy.
Firma Jana Kulczyka ma w Braniewie de facto supernowoczesną sortownię rosyjskiego węgla. Każda tona węgla z Rosji przechodzi przez firmy Kulczyka. Część tego węgla jest przepakowywana, ulepszana i sprzedawana dalej jako inne produkty, m.in typu”ekogroszek”.
http://www.wykop.pl/link/2177980/kulczyk-glownym-beneficjentem-rosyjskiego-wegla/
5.
Profesor Mariusz-Orion Jędrysek, poseł PiS i były główny geolog kraju, mówi, że nasze państwo samo zaprasza importerów do sprowadzania węgla, bo sprzyjają im choćby przepisy dotyczące zamówień publicznych.
– Jednostki budżetowe zgodnie z naszym prawem, bardziej nas ograniczającym niż prawo unijne, nie mogą w żaden sposób preferować zakupów węgla, ze względu na pochodzenie, z państw członkowskich Unii Europejskiej. Dlatego około 80 proc. zamówień na dostawę opału do tych jednostek (nawet wojsko czy szpitale) jest realizowane w oparciu o węgiel importowany – mówi prof. Jędrysek. Poza tym w połowie z węgla importowanego korzystają ciepłownie. – Kosztuje to podatników około 2mld zł rocznie, które wypływają z Polski, dosłownie idą z dymem, zamiast napędzać koniunkturę w górnictwie –podkreśla Jędrysek. I dodaje: – Importerzy zatem tylko zacierają ręce, a my uzależniamy się coraz bardziej od importu węgla z Rosji, doprowadzając do ruiny nie tylko górnictwo, ale wiele branż nawet daleko powiązanych z górnictwem.
Rząd kompletnie zignorował głosy części polityków i ekspertów, aby w odpowiedzi na rosyjskie embargo na polską żywność nasz kraj wprowadził embargo na rosyjski węgiel.
Sytuacja spółek węglowych jest bardzo zła, mają coraz większe długi, na hałdach zalega przynajmniej ponad 6 mln ton węgla (zapasy są trzy razy większe niż powinny), którego nie ma jak sprzedać. Zaczynają się protesty górników obawiających się zwolnień. A rząd robi niewiele, co więcej, ścierają się w nim różne pomysły ministerstw: Gospodarki i Skarbu Państwa, które nie mogą się dogadać. – Wygląda mi na to, że dwa ministerstwa na konającym górnictwie walczą o wpływy i synekury dla swoich niekompetentnych popleczników – przekonuje poseł Mariusz-Orion Jędrysek.
http://naszdziennik.pl/wp/98699,bez-wegla-ani-rusz.html
6.
Czy polski węgiel przejdzie w obce ręce?
Czy podawanie zarobków zarządów poszczególnych spółek oraz obarczanie winą za złą sytuację ekonomiczną kopalń związkowców ma być zasłoną dymną, skrywającą ostatni już wielki deal rządzącej od 7 lat ekipy?
Przecież wynik „przekształceń własnościowych” w górnictwie, jeśli nikt nie powstrzyma jawnych działań rządu POPSL, doprowadzi do tego, że zwolnione na 25 lat z podatków zagraniczne koncerny będą wydobywały polski węgiel i wysyłały w świat, zarabiając na tym więcej, niż na eksporcie węgla z Australii (transport!), a tubylcy będą opalać swoje domy za pomocą rosyjskiego węgla o wiele gorszej jakości, co z kolei przełoży się na zwiększona emisję dwutlenku węgla, siarki i całej reszty zanieczyszczeń. A to z kolei wymusi dalsze ograniczanie resztek naszego przemysłu i dalsze obciążanie karami za emisję gazów cieplarnianych.
Na Śląsku widać jak na dłoni, do czego prowadzi brak jakiejkolwiek spójnej polityki wobec górnictwa w ciągu ostatniego ćwierćwiecza. Oto nierentowne kopalnie przejmują…. Czesi. I im działalność się opłaca, a zatrudnieni tam ludzie nie narzekają na wysokość zarobków.
Więc jaki naprawdę jest stan polskiego górnictwa?
Przecież prócz Czechów (EPH holding) i wspomnianych wyżej Australijczyków zainteresowanie polskim węglem przejawiają inne firmy. Czyżby Polska pod rządami POPSL zmierzała w tym samym kierunku, w jakim 60 lat wcześniej podążała Katanga?
7.
Brak odpowiednich regulacji prawnych, nadmierny fiskalizm, zaniedbanie ochrony własnego (unijnego) rynku przed zalewem węglem gorszej jakości spoza UE, brak pomysłu na rzeczywistą reformę branży – to właśnie powoduje kryzys polskiego górnictwa. Z drugiej strony jako swoiste pacaneum na wszystkie bolączki od lat stosowana jest wyłącznie prywatyzacja. Tyle, że recepta na prywatyzację „PO POlsku” oznacza doprowadzenie niezbędnej ze względu na bezpieczeństwo Państwa firmy na skraj upadłości, by następnie sprywatyzować, czyli oddać ją za symboliczną złotówkę zagranicznym inwestorom.
Czy tej złotówce towarzyszyć będzie jeszcze konkretna suma wręczona pod stołem?
Czy może praca w zarządzie jakiejś firmy z uposażeniem rocznym wyższym, niż przeciętny Kowalski jest w stanie zarobić przez dwa pokolenia?
20.10 2014