Spostrzeżenia z akcji zbierania podpisów umożliwiających rejestrację listy kandydatów OLW.
Pełne nadziei wyruszyłyśmy z Amelką na ulice Warszawy prosić o podpisy umożliwiające zarejestrowanie listy OLW.
Nowy Świat, sobota, tłumy ludzi. Okazuje się, że na pytanie, czy jest Pan/Pani z Warszawy 90%!!!! odpowiada "nie", uśmiechając się znacząco do osoby towarzyszącej lub patrząc na nas z poczuciem wyższosci, władzy.
ZOO, niedziela, tłumy jeszcze większe. Gdyby co 10 osoba podpisała nam listę – 1000 podpisów mamy w parę godzin. Tymczasem napotykamy mur niechęci: Czy nam Pani pomoże? – Nie!, "Nie bedę niczego podpisywał", "Nic Panie nie zrobią", " Niech Panie nie przeszkadzają, wypoczywam", "To mnie nie interesuje", "Sejm, posłowie, polityka – jedno wielkie NIE".
Centum handlowe – "Nie, dziękuję, nie mam czasu"
Biblioteka Uniwersytecka – wyproszone przez ochronę
Okolice Pałacu Kultury – nieletni i osoby spoza Warszawy itp, itd
Okazuje się, że rządzący doskonale zabezpieczyli się przed osobami z zewnątrz Ukladu stawiając barierę 5000 podpisów.
Jednak nie zostałyśmy z pustymi rękami – zdarzali sięludzie ktorzy na prośbę o poparcie odpowiadali – "Proszę bardzo", "Jestem zwolennikiem określonej partii, ale niech będzie różnorodność", "Życzę Paniom, żeby się udało"
Takich ludzi jednak było niewiele. Dlatego stawiamy sobie pytanie: Dlaczego? Co się stało, że tyle ludzi jest obojętnych, zamkniętych w swoim świecie?. Co zrobić, żeby rozpalić w nich ogień i wiarę, nadzieję, że gdy się skrzykniemy, to możemy powalczyć o wysłuchanie głosu "szaraczków"?
Jestem nauczycielka w gimnazjum i czlonkiem partii Elektorat - nowej partii skupiajacej ludzi pragnacych wprowadzic nowa jakosc do polityki: uczciwosc i autentyczna troske o innych.