Warszawa – miasto otwarte.
18/04/2011
403 Wyświetlenia
0 Komentarze
6 minut czytania
Proces usuwania jednostek wojskowych z naszego miasta i jego obrzeży trwa już od wielu lat, ale, jak się niedawno dowiedziałem, właśnie dobiega końca.
Czy zauważyliście, że opustoszały wszystkie koszary w Warszawie? Proces usuwania jednostek wojskowych z naszego miasta i jego obrzeży trwa już od wielu lat, ale, jak się niedawno dowiedziałem, właśnie dobiega końca. W najbliższym czasie zostanie zlikwidowana jednostka w Wesołej pod Warszawą i jest to, z tego co wiem, ostatni po za kompanią reprezentacyjną WP, oddział wojska stacjonujący w bezpośrednim sąsiedztwie stolicy. Ta wiadomość powinna niezmiernie ucieszyć grzybiarzy, bo poligon w Wesołej cieszy się wśród nich dobrą sławą, jako świetne miejsce na grzybobranie.
Pierwszy raz w historii Polski, stolica kraju zostanie pozbawiona jakiejkolwiek obrony wojskowej. Zważywszy jeszcze na postępującą demilitaryzację naszego kraju i fasadowość naszej armii, maluje się przed moimi oczami obraz końca I-ej RP. Na to podobieństwo zwracali uwagę goście specjalni naszego spotkania na Skwerze Hoovera, oraz Ś,p. Lech Kaczyński. Gdy do mojej świadomości dotarł fakt, że Warszawa zostanie pozbawiona ochrony wojskowej, zacząłem się zastanawiać : co dalej ? Ile potrzeba wojska, żeby opanować wszystkie centralne instytucje państwa ? Batalion, dwa, a może jedna kompania ? A ile czasu ewentualnym agresorom to może zająć ? Godzinę ? Kto się im przeciwstawi ? Kompania reprezentacyjna WP raczej nie, bo nie posiada żadnej wartości bojowej. Straż miejska i policja raczej także nie, bo jak pokazuje doświadczenie ostatnich lat, te instytucje są przeznaczone do zwalczania zagrożeń wewnętrznych (ochrony rządzących przed rządzonymi), a nie ochrony państwa przed zagrożeniami zewnętrznymi. I znowu przed moimi oczami ukazała się kolejna wizja : Komorowski, Tusk i HGW , staropolskim zwyczajem, witają chlebem, solą i flaszką „Stolicznej” obce wojska wkraczające do Warszawy. Asystuje im kompania reprezentacyjna WP, orkiestra policyjna i radośnie wiwatujący tłum świadomych, wyzbytych nacjonalistycznych uprzedzeń obywateli. W tle policja i kelnerzy bufetowej rozganiają gromadki rozwścieczonych szowinistycznych oszołomów.
A może nie grozi nam żaden najazd militarny, bo agresor już jest w naszym kraju i czuje się tu gospodarzem, a cały ten sztafaż w postaci stacjonujących w stolicy oddziałów WP, jest już zupełnie zbędny ? O czasów cara Piotra I-ego, Polska jest traktowana przez Rosję jako jej strefa wpływów (wcześniej tylko jeden z kierunków ekspansji). Ponieważ ogólne zasady rosyjskiej polityki imperialnej nie uległy zmianie (częściowo zmieniły się tylko narzędzia), więc i stosunek do Polski nie uległ zmianom. Tu mała dygresja : jeśli macie taką możliwość, przeczytajcie „Długą depeszę” George’a Frost’a Kennan’a (można ją znaleźć w Internecie, ale tylko w wersji angielskiej). Kiedy w czasach prezydentury Putina brytyjski MI-6 sygnalizował gwałtowny wzrost aktywności wywiadu rosyjskiego w Europie, nasze służby kontrwywiadowcze kompletnie na to nie reagowały. Tym czasem, w wyniku braku lustracji, była komunistyczna agentura aż się prosiła o jej wykorzystanie. Czyżby Rosja z tej komfortowej sytuacji nie skorzystała ?
Te wizje mogą być jednak tylko wytworami mojej chorej wyobraźni, bo mam świadomość, że jestem tylko szowinistycznym oszołomem, żywiącym się historycznymi fobiami. Dlatego pomyślałem, że warto by poznać opinię tej światlejszej części naszego narodu. Najprościej byłoby zaczerpnąć wprost (a może Wprost ?) z krynicy wszelakiej mądrości, ale niestety, dla mnie jest niewykonalne. Odczuwam bowiem organiczny wstręt do „Gazety Wyborczej” (pewnie jakaś kolejna fobia, albo schorzenie psycho- somatyczne). Dlatego muszę się sięgnąć do opinii tych, którzy czerpią wprost (może jednak Wprost ?!) ze Źródła, czyli wyznawców „GW”. Z mojego doświadczenia wynika, iż uważją oni, że nie istnieją żadne zagrożenia zewnętrzne dla Polski ; że jesteśmy zabezpieczeni sojuszami i przynależnością do Unii Europejskiej (w 1939-ym roku też mieliśmy mocne gwarancje sojusznicze ze strony Francji i Wielkiej Brytanii) ; że kampania obronna w 1939-ym roku, Powstanie Warszawskie i wszystkie zrywy niepodległościowe w przeszłości, to był krwawy absurd, i że powinniśmy na przyszłość ostatecznie skończyć z takimi nieodpowiedzialnymi zachowaniami ; że powinniśmy dbać o interesy naszych wielkich sąsiadów, bo są więksi i silniejsi od nas (naprawdę tak uważają !) ; że jedynym realnym zagrożeniem dla Polski była konfrontacyjna polityka ciągłego „wymachiwania szabelką” prowadzona przez wstrętnych Kaczorów, zaś polityka przyjaźni, miłości i ustępliwości prowadzona przez Tuska i Sikorskiego, zapewnia nam spokój i bezpieczeństwo. Czego się więc mamy obawiać ?
Tu powinienem odetchnąć z ulgą, ale jakoś nie potrafię. Chyba powinienem się udać do jakiegoś dobrego psychoterapeuty. Może chłopcy i dziewczęta z Czerskej mi kogoś polecą ?