„…dostałem przed kilku dniami wezwanie do sądu. Bronek skarży mnie o 422.600 franków odszkodowania’ za wszelkie szkody, które
mu wyrządziłem
K o n f l i k t w „ K o n t a k c i e "
W Nowym Dzienniku tudzież w Narodowcu ukazało się podziękowanie mi za pięcioletnią pracę w Kontakcie wraz z informacją, że
Asocjacja zadecydowała, iż przestałem być redaktorem naczelnym.
Otóż przestałem być redaktorem Kontaktu, bo tak się podobało
dyrektorowi Chojeckiemu.
Instytucja Kontakt powstała wokół miesięcznika o tej nazwie.
Pierwotnie współpraca między mną, jako redaktorem naczelnym a
Chojeckim, jako menadżerem układała się w miarę zgodnie.
Jednak z czasem pojawiły się konflikty, które zaczęły przybierać
na sile . Z jednej strony związane były one z próbami arbitralnych
interwencji w kształt pisma, z drugiej-z metodami
rozbudowy instytucji Kontakt.
Z numeru 1-2/1987 Mirosław Chojecki usunął bez mojej wiedzy
artykuł. W odpowiedzi na zablokowanie przeze mnie numeru, telefonicznie
poinformował mnie, że zostaję natychmiastowo usunięty z
pracy. Wydało się, że zrozumiał później niestosowność swojego zachowania
przepraszając mnie wobec Kolegium Redakcyjnego, W atmosferze nacisków i napaści redagowanie pisma zostało poważnie utrudnione. Żądania dyrektora Chojeckiego były jednoznaczne : domagał się on pełnej kontroli nad pismem.
Dla funkcjonowania gazety jaką jest Kontakt zaistnieć musi
wobec prawa francuskiego asocjacja o nie dochodowym celu. Powołaliśmy
ją wyłącznie w celu uprawomocnienia pisma. Nikomu- przypuszczam-nie przychodziło wówczas do głowy aby pojawiły się konflikty dotyczące "prawa własności, Jednak po wspomnianych konfliktach
w styczniu bieżącego roku Mirosław Chojecki postanowił animować
asocjację. Od tego momentu dyrektor może wycofać się w cień i przywołać widmo asocjacji, Oczywiście nadal pozostaje ona ciałem
czysto formalnym, Znamienne, że do zarządu nie weszła żadna osoba
z Kolegium Redakcyjnego/oczywiście z wyjątkiem dyrektora/.O stosunku dyrektora do zarządu świadczy fakt, że o wszystkich decyzjach
wobec pisma zarząd zostawał " zawiadomiony".
23kwietnia otrzymałem od Mirosława Chojeckiego "Upomnienie",
z którego dowiedziałem się, że "kompromituję pismo a wraz z nim
całą instytucję Kontakt" w Kontakcie" ukazują się materiały
szkodliwe", etc. Jedyne wyjście widzi dyrektor w cenzurze prewencyjnej
sprawowanej przez niego osobiście.
W odpowiedzi na mój list przedstawiony również do wiadomości
kilku autorytetom polskiej emigracji, w którym analizuję funkcjonowanie instytucji Kontakt i apeluję o powołanie Rady Nadzorczej
złożonej z osób obdarzonych autorytetem społecznym, otrzymałem
natychmiastowe wymówienie od dyrektora Chojeckiego,
Dla mnie najważniejszą sprawą w całym tym układzie jest samo
istnienie pisma.
Nie moją sprawą jest oceniać Kontakt. sądzę, że miesięcznik ten
wszedł w obręb świadomości społecznej i stał się dobrem publicznym. Większość współpracowników i autorów pisma odmówiła współpracy na nowych warunkach. Wydaje się to równie oczywistą co nieuniknioną
konsekwencją metod działania dyrektora publikacji.
Jest to tym bardziej nieprzyjemne, że odbywa się pod szyldem solidarności
i walki o wolność prasy.
Sądzę, że opisana tu sprawa jest przykładem na zjawisko znacznie szersze i dotyczące nie tylko emigracji. Może służyć ona na przykład przypomnieniu raz jeszcze banalnej prawdy na temat tego jak środki dominują cele i jak postawy nawet najbardziej zasłużonych ludzi w specyficznych okolicznościach przekształcić się mogą w swoje przeciwieństwo.
Bronisław WILDSTEIN
"W" Wyjaśnieniu" Bronisław Wildstein przytacza przykład usunięcia
przezemnie tekstu. To prawda ,Ale prawdą jest także, iż domagałem
się przesunięcia tego tekstu do następnego numeru i opublikowania go wraz z odpowiedzią. Był to bowiem paszkwil atakujący
VIDEO-KONTAKT. Elementarne zasady koleżeńskie nakazywały umożliwienie przygotowania odpowiedzi w tym samym numerze. Owego
tekstu redaktor naczelny nie przedstawił osobom redagującym Kontakt. Nie przedstawił go też żadnej z osób. których ten paszkwil dotyczył.
Bronisław Wildstein został zwolniony z pracy w Stowarzyszeniu
Kontakt w chwili gdy nie przyjął propozycji porozumienia i
znalezienia wyjścia z konfliktowej sytuacji. trwającej od dłuższego
czasu. wybierając drogę rozsyłania listów-przynajmniej w
dwóch językach-do osób nie zorientowanych w wewnętrznych sprawach
Kontaktu. Nie uznał nawet za stosowne przekazać tych listów
zarządowi stowarzyszenia, ani osobom, których jego listy bezpośrednio
dotyczyły.
W" Wyjaśnieniu" Bronisław Wildstein pisze, że większość współpracowników
i autorów pisma odmówiła dalszej współpracy. Ale jednak większość zespołu redakcyjnego pozostała.
Kontakt jest stowarzyszeniem. Wybory do zarządu przeprowadzane
są raz do roku. Biorą w nich udział członkowie stowarzyszenia
osoby uczestniczące w jego pracach. Podczas ostatnich wyborów do
zarządu wybrano dwie osoby pracujące stale w miesięczniku: redaktora od kilku lat przygotowującego "Miesiąc w kraju" oraz mnie.
Nie wybrano nikogo np. z Video-Kontaktu.
Bronisław Wildstein odmówił współpracy z zarządem, nie uznał
go, mimo że brał udział w jego wybieraniu. Jedyną więc możliwością
pozostało podejmowanie wszystkich decyzji dotyczących miesięcznika
przez prezesa stowarzyszenia.
Z Bronkiem Wildsteinem pracowałem od dziesięciu lat. Sporo
razem przeżyliśmy. Od krakowskich demonstracji po śmierci Staszka
Pyjasa w 1977 roku przez aresztowanie nas razem, gdy opuściliśmy
nieopatrznie Stocznię Gdańską w czasie strajku, w sierpniu
1980 roku, aż po wspólną pracę na emigracji.
Początkowo Kontakt miał nadruk "Miesięcznik redagowany przez
członków i współpracowników NSZZ "Solidarność" .W pewnym momencie
ów nadruk znikł .Wcześnie j znikły nazwiska osób redagujących,
przygotowujących miesięcznik. —-
Są różne sposoby redagowania pism: jednoosobowo lub w zespole
Bronek Wildstein jest silną osobowością. Wybitne jednostki lubią
chodzić własnymi drogami. Boleję nad tym, że Bronek odmówił prób
znalezienia wspólnej drogi z zespołem Kontaktu. Tym bardziej. że,
jak sam pisze, miesięcznik stał się dobrem publicznym. Mirosław Chojecki. FRAGMENTY LISTÓW PRZEDRUKOWUJEMY Z "KULTURY" NR 7-8 1987 X X X
"…dostałem przed kilku dniami wezwanie do sądu. Bronek skarży mnie o 422.600 franków odszkodowania’ za wszelkie szkody, które
mu wyrządziłem. Oczywiście nic na tej rozprawie się nie załatwi. Sprawa będzie się ciągnęła latami. Ale w tej sytuacji warto tym zainteresować ludzi z kraju, gdyż lepiej aby opublikował to np. TM lub Wola zanim zajmie się tym Trybuna Ludu"…
Konflikt? Zawsze zdarzyć się może. Nie jesteśmy aniołami i mamy
prawo obstawać przy własnych racjach i nie dojść do porozumienia.
Cóż czynią zatem dżentelmeni, gdy nie zgadzają się ze sobą?
Najbardziej eleganckie wyjście to po prostu – wyjście. Z pokoju,
domu, redakcji. Najbardziej bolesne wyjście dla dziennikarza, to
oczywiście opuszczenie swojego zespołu, zerwanie ze swoją gazetą.
Wiedzą o tym wszyscy dziennikarze, którzy, rzadko się zdarza,
aby całe zawodowe życie spędzili przy tym samym biurku. Ale wiedzą
także ci, którzy przez ten rubikon przeszli, że często wbrew
przewidywaniom znakomicie im taka zmiana zrobiła. Bo zmusza do
większej mobilizacji, rozszerza zainteresowania i wiedze; zawodową.
Więc najpierw jest dramat odejścia. Odejść można-na rożne
sposoby. Wydaje się, że Bronek Wildstein wybrał ten najbardziej
ryzykowny’. Abstrahując od zasadności swego roszczenia zrobił
coś, czego doświadczony dziennikarz pisma emigracyjnego nie robi
-oddał sprawę w ręce sprawiedliwości sądowej .W bardzo hermetycznej społeczności dziennikarskiej wiadomo będzie, że Wildstein to
człowiek nie tylko konfliktowy, ale być może.i egoistyczny, bo
przedkładający własne ambicje nad dobro gazety, czyli zespołu ludzi, którzy w niej zostali i chcą w niej pracować.
Czy ewentualny powrót Bronka Wildsteina do "Kontaktu" byłby w
tej sytuacji możliwy?! jaka mogłaby być atmosfera w zespole po
takim powrocie?.Wariant drugi -Bronek Wildstein szuka pracy w
innej redakcji. Ciekawe, ilu śmiałków zaryzykuje przyjęcie do
zespołu człowieka, który gdy czegoś nie zaakcentuje, gdy się z
kimś pokłóci, gotów popędzić z plikiem uprzednio skrzętnie gromadzonych
dowodów do Temidy? I dlatego martwię się o Bronka
Wildsteina. że tak głupio pograł. Martwię się też o "Kontakt", bo
to nie tylko niezłe pismo, ale jakże potrzebne, tam na emigracji
i tu w kraju. Założenie" kontaktu" nie było sprawą prostą. Ani fundusze
najpierw, ani zdobycie czytelników potem nie przyszło z
łatwością tak obrotnemu człowiekowi jak M. Chojecki. I teraz, gdy
wreszcie można by się skupić na pracy czysto -redakcyjnej, taki
pasztet. Czy tego konfliktu nie można było rozwiązać inaczej?
Czy-tak ważne dla nas w kraju – istnienie i działanie ośrodków
emigracyjnych tworzących opinię o Polsce, Polakach i „ Solidarnoci "
musi stać sic powodem dla prawdopodobnych, złośliwych
uwag Urbana. Czy konfliktów nie można rozwiązywać honorowo,
choćby z wykorzystaniem autorytetów polskiej emigracji. Iks
.
Pragne Panstwa zainteresowac jasnymi i ciemnymi stronami dzialan podziemnej struktury SOLIDARNOsCI - Miedzyzakladowego Komitetu Koordynacyjnego „wola”. Moim celem jest, niedopuszczenie do zaklamywania niedawnej historii z lat 1982 - 1989