Bez kategorii
Like

Walka z wiatrakami

15/10/2012
530 Wyświetlenia
0 Komentarze
11 minut czytania
no-cover

Istnieją poglądy, które są rozpowszechniane i powielane choć niewiele mają wspólnego z rzeczywistością. Na przykład pogląd o szkodliwości tłuszczów zwierzęcych i wartości margaryny.

0


 

 

Izabela Brodacka

 Być może te mity zostały już naukowo obalone, ale nadal pokutują w świadomości społecznej. Przyznanie się do spożywania skwarek budzi w USA grozę. A przecież pomimo przywiązywania ogromnej wagi do prawidłowego odżywiania społeczeństwo amerykańskie przegrywa walkę z otyłością.

 

 Istnieją równie zdumiewające  poglądy, które w niezmienionej formie przetrwały nawet kilkaset lat. Na przykład pogląd o szkodliwości obcinania kołtuna. Kilka dni temu, ku memu najwyższemu zdumieniu, bardzo miła i na pozór rozsądna sąsiadka oświadczyła, że jej teściowa zmarła w szpitalu,  gdyż nieodpowiedzialne pielęgniarki obcięły jej kołtun, którego nabawiła się w trakcie przewlekłej choroby.

 

Wprawdzie kołtuny występowały w Europie w różnych okresach historycznych (również w Baroku i w Oświeceniu)  i w różnych środowiskach (w Wersalu eleganckie damy dla ulżenia swędzeniu posługiwały się specjalną grattoir- drapaczką), ale nie bez przyczyny łacińska nazwa tej przypadłości brzmi „plica polonica.”  Na polskiej wsi przesądy zakazujące obcinania kołtuna przetrwały do XIX wieku, a jak widać w Warszawie nawet do XXI wieku.

 

Walka z takim przesądem jest beznadziejna, gdyż dotknięta nim osoba wie swoje niezależnie od przedstawianych jej rzeczowych argumentów i prezentowanych faktów.

 

Podobnie uporczywe, zupełnie irracjonalne i nie mające najmniejszego związku z faktami uprzedzenia pokutują w sprawie wiatraków. Najczęściej słyszę, że wiatraki potwornie hałasują, że zabijają przelatujące ptaki i że szpecą krajobraz.

 

Co do szpecenia krajobrazu- to rzecz gustu. Nie będę się upierać, choć stare wiatraki w Holandii wrosły w krajobraz i uważane są wręcz za ozdobę.

A czyż krajobrazu nie szpecą gigantyczne linie przesyłowe wysokiego napięcia? Nie mówiąc już o elektrowniach jądrowych i towarzyszących im instalacjach. Każdy , kto podróżował po Francji miał okazję podziwiać niezwykły urok tych kosmicznych budowli.

 

Do gustu Francuzów straciłam swoją drogą zaufanie gdy w 1970 roku  rozebrali i zniszczyli przepiękne koronkowe konstrukcje paryskich Hal. Jedna z tych konstrukcji trafiła bodajże do Japonii, jeszcze jedna gdzieś na prowincję francuską, a reszta poszła na złom.

  Oprócz tego w dzielnicy Beaubourg Francuzi wystawili koszmarną budowlę, współczesną świątynię sztuki, która wygląda jak rafineria. I tak jest najczęściej nazywana, choć oficjalna jej nazwa to Centre Georges Pompidou. [A ja zawsze myślałem, że to stara pralka, z której zdjęto na czas remontu obudowę… MD]

 

Wracając do wiatraków. Nikt ze znanych mi  fachowców nigdy nie widział pod wiatrakiem zabitego ptaka. Nikt nie słyszał tego, rzekomo koszmarnego hałasu. A mam informacje z pierwszej ręki. Znajomy, z którym przejechałam ostatnio przez całe Niemcy ma firmę zajmującą się konserwacją wiatraków. W tej firmie pracował jako robotnik wysokościowy mój syn.

 

Od razu uprzedzę ewentualne zarzuty o stronniczość. Firma zarejestrowana jest w Niemczech i realizuje zlecenia w całej Europie. Wiatraki w Polsce nie są im osobiście do szczęścia zupełnie potrzebne. Są potrzebne jak nam wszystkim- jako sposób na niezależność energetyczną kraju i jego obywateli.

 

W czasie naszej podróży po Niemczech (zakończonej  12 dni temu)  wizytowałam fermę wiatrakową. Biwakowaliśmy u stóp ogromnego wiatraka wśród pracujących przynajmniej 50-ciu innych. Wiatrak obraca się bezszelestnie. Jedyny hałas wytwarza wiatraczek chłodzący komputer sterujący dużym wiatrakiem. Ten wiatraczek umieszczony jest  w zamkniętej szafce przy podstawie kolosa. Dokładnie tak samo hałasuje mój komputer. Widać małe wiatraczki tak już mają. Ten hałas słychać tylko pod samym urządzeniem.

 

Leżąc sobie pod wiatrakiem i patrząc w niebo widziałam pokaźne stadko wędrownych ptaków, które po prostu przeleciały miedzy obracającymi się wolno skrzydłami.

Zastanawiałam się skąd wzięły się mity o zabijaniu ptaków oraz  kto i w jakim celu je powiela. Wydaje mi się, że to jakiś lobby związane z energetyką jądrową albo z interesami Gazpromu w Polsce. Tylko dlaczego ludzie tak łatwo w to wierzą?

 

Niemcy po katastrofie w Fukushimie konsekwentnie realizują program rozwoju energetyki odnawialnej. Dzięki przyjaznemu ustawodawstwu ( między innymi feed- in tariff)  produkcją energii zajmują się gminy,  rolnicy indywidualni i małe firmy. Są gminy w których zapotrzebowanie na energię zaspakajane jest w 100% ze źródeł własnych.

 

Najczęściej obok fermy wiatrakowej stawiane są instalacje fotowoltaiczne. Wtedy taniej kosztują urządzenia sterujące. Obszar objęty instalacjami otaczany jest często żywopłotem, żeby nie przeszkadzać estetom.

 

Oczywiście energia odnawialna jest droższa od konwencjonalnej. Jest jednak tańsza od energii wytwarzanej przez elektrownię jądrową . Moc z fotowoltaiki to w Niemczech obecnie około 30 GW. Tyle samo produkowałoby 18 elektrowni jądrowych.

 

Nie wchodząc w skomplikowane wyliczenia, na które nie ma tu miejsca- Niemcy są zadowoleni  z programu promowania energetyki odnawialnej z bardzo prostych przyczyn. Uniezależnia to kraj od dostawców uranu i co ważniejsze od odbiorców bardzo kłopotliwych w utylizacji odpadów. Poza tym daje niezależność energetyczną małym społecznościom- gminom, rolnikom, prywatnym osobom. Wiedzą oni dobrze, że wprawdzie dotacje kiedyś się skończą, ale w ich rękach zostaną urządzenia, od których nie da się ich ( w przypadku jakiegoś kataklizmu) łatwo odłączyć. Wszyscy wiemy jak łatwo jest odłączyć odbiorców od elektrowni jądrowej czy konwencjonalnej i jak łatwo zakręcić kurek z gazem.

 

Oprócz tego produkcja energii odnawialnych daje nowe miejsca pracy co w czasach kryzysu ma duże znaczenie, nawet w Niemczech. Tam gdzie powstały fermy wiatrowe odżywają  małe przemysły lokalne- huty szkła czy niewielkie stocznie. W ten sposób można zagospodarować nadwyżki energii. Wiadomo, że w energetyce odnawialnej poważnym problemem jest magazynowanie energii.  

 

Jestem całkowicie pewna, ze szkodliwość wiatraków to w Polsce celowo rozpowszechniany mit. Zapewne chodzi o niezależność energetyczną obywateli. Każda forma uniezależniania się społeczeństwa od państwa budzi wśród urzędników panikę, bo w oczach społeczeństwa maleje sens kosztownego utrzymywania instytucji państwowych. Niezależność obywateli odbiera urzędnikom chleb.

 

Nie wykluczam jednak, że przy bardzo silnych wiatrach wiatraki hałasują i jasne jest , że nie należy ich umieszczać w chronionym krajobrazie.

Walkę z wiatrakami prowadzi obecnie w Polsce gmina Stepnica. Ukuto nawet hasło „wiatraki do paki”.

 

Jestem za a nawet przeciw. A poważnie – jeżeli ludzie z jakichkolwiek ( nawet irracjonalnych)  przyczyn nie życzą sobie wiatraków na swoim terenie, powinno być to bezwzględnie respektowane.

 

Wzorcową jest dla mnie sprawa masztu radiowego w Konstantynowie ( w Gąbinie) , który przez pewien czas był najwyższą budowlą na świecie. Maszt zwalił się w czasie konserwacji w 1991 roku. Mieszkańcy okolic nie życzyli sobie jego odbudowy twierdząc, że powoduje zachorowania na nowotwory mózgu. Wygrali sprawę w sądzie administracyjnym. Maszt został odbudowany na poligonach w Solcu Kujawskim za zgodą okolicznych mieszkańców.

 

Tylko tyle i aż tyle.

 

 Jedyną właściwą formą prawną decydowania o podobnych sprawach wydają się być obecnie lokalne referenda- jak w Szwajcarii.

 

Ale to zupełnie inna historia.

 

za:

http://dakowski.pl//index.php?option=com_content&task=view&id=7417&Itemid=44

 

0

Bez kategorii
Like

Walka z wiatrakami

13/10/2012
0 Wyświetlenia
0 Komentarze
11 minut czytania
no-cover

Jeżeli ludzie z jakichkolwiek ( nawet irracjonalnych ) przyczyn nie życzą sobie wiatraków na swoim terenie powinno to być bezwzględnie respektowane.

0


 

Istnieją poglądy, które z nieznanych bliżej przyczyn są rozpowszechniane i powielane choć niewiele maja wspólnego z rzeczywistością. Na przykład pogląd o szkodliwości tłuszczów  zwierzęcych i wartości margaryny. Być może te mity zostały już naukowo obalone, ale nadal pokutują w świadomości społecznej. Przyznanie się do spożywania skwarek budzi w USA grozę. A przecież pomimo przywiązywania ogromnej wagi do prawidłowego odżywiania społeczeństwo amerykańskie przegrywa walkę z otyłością.

 

 Istnieją równie zdumiewające  poglądy, które w niezmienionej formie przetrwały nawet kilkaset lat. Na przykład pogląd o szkodliwości obcinania kołtuna. Kilka dni temu, ku memu najwyższemu zdumieniu, bardzo miła i na pozór rozsądna sąsiadka oświadczyła, że jej teściowa zmarła w szpitalu,  gdyż nieodpowiedzialne pielęgniarki obcięły jej kołtun, którego nabawiła się w trakcie przewlekłej choroby.

Wprawdzie kołtuny występowały w Europie w różnych okresach historycznych( również w Baroku i w Oświeceniu) i w różnych środowiskach ( w Wersalu eleganckie damy dla ulżenia swędzeniu posługiwały się specjalną grattoir- drapaczką), ale nie bez przyczyny łacińska nazwa tej przypadłości brzmi „plica polonica.” Na polskiej wsi przesądy zakazujące obcinania kołtuna przetrwały do XIX wieku, a jak widać w Warszawie nawet do XXI wieku.

Walka z takim przesądem jest beznadziejna, gdyż dotknięta nim osoba wie swoje niezależnie od przedstawianych jej rzeczowych argumentów i prezentowanych faktów.

 

Podobnie uporczywe, zupełnie irracjonalne i nie mające najmniejszego związku z faktami uprzedzenia pokutują w sprawie wiatraków. Najczęściej słyszę, że wiatraki potwornie hałasują, że zabijają przelatujące ptaki i że szpecą krajobraz.

 

Co do szpecenia krajobrazu- to rzecz gustu. Nie będę się upierać, choć stare wiatraki w Holandii wrosły w krajobraz i uważane są wręcz za ozdobę.

A czyż krajobrazu nie szpecą gigantyczne linie przesyłowe wysokiego napięcia? Nie mówiąc już o elektrowniach jądrowych i towarzyszących im instalacjach. Każdy , kto podróżował po Francji miał okazję podziwiać niezwykły urok tych kosmicznych budowli.

Do gustu Francuzów straciłam swoją drogą zaufanie gdy w 1970 roku  rozebrali i zniszczyli przepiękne koronkowe konstrukcje paryskich Hal. Jedna z tych konstrukcji trafiła bodajże do Japonii, jeszcze jedna gdzieś na prowincję francuską, a reszta poszła na złom.

 Oprócz tego w dzielnicy Beaubourg Francuzi wystawili koszmarną budowlę, współczesną świątynię sztuki, która wygląda jak rafineria. I tak jest najczęściej nazywana, choć oficjalna jej nazwa to Centre Georges Pompidou.

 

Wracając do wiatraków. Nikt ze znanych mi  fachowców nigdy nie widział pod wiatrakiem zabitego ptaka. Nikt nie słyszał tego, rzekomo koszmarnego hałasu. A mam informacje z pierwszej ręki. Znajomy, z którym przejechałam ostatnio przez całe Niemcy ma firmę zajmującą się konserwacją wiatraków. W tej firmie pracował jako robotnik wysokościowy mój syn.

Od razu uprzedzę ewentualne zarzuty o stronniczość. Firma zarejestrowana jest w Niemczech i realizuje zlecenia w całej Europie. Wiatraki w Polsce nie są im osobiście do szczęścia zupełnie potrzebne. Są potrzebne jak nam wszystkim- jako sposób na niezależność energetyczną kraju i jego obywateli.

 

W czasie naszej podróży po Niemczech ( zakończonej 12 dni temu) wizytowałam fermę wiatrakową. Biwakowaliśmy u stóp ogromnego wiatraka wśród pracujących przynajmniej 50 innych. Wiatrak obraca się bezszelestnie. Jedyny hałas wytwarza wiatraczek chłodzący komputer sterujący dużym wiatrakiem. Ten wiatraczek umieszczony jest  w zamkniętej szafce przy podstawie kolosa. Dokładnie tak samo hałasuje mój komputer. Widać małe wiatraczki tak już mają. Ten hałas słychać tylko pod samym urządzeniem.

 

Leżąc sobie pod wiatrakiem i patrząc w niebo widziałam pokaźne stadko wędrownych ptaków, które po prostu przeleciały miedzy obracającymi się wolno skrzydłami.

Zastanawiałam się skąd wzięły się mity o zabijaniu ptaków oraz kto i w jakim celu je powiela. Wydaje mi się, że to jakiś lobby związane z energetyką jądrową albo z interesami Gazpromu w Polsce. Tylko dlaczego ludzie tak łatwo w to wierzą?

 

Niemcy po katastrofie w Fukushimie konsekwentnie realizują program rozwoju energetyki odnawialnej. Dzięki przyjaznemu ustawodawstwu ( między innymi feed- in tariff) produkcją energii zajmują się gminy,  rolnicy indywidualni i małe firmy. Są gminy w których zapotrzebowanie na energię zaspakajane jest w 100% ze źródeł własnych.

Najczęściej obok fermy wiatrakowej stawiane są instalacje fotowoltaiczne. Wtedy taniej kosztują urządzenia sterujące. Obszar objęty instalacjami otaczany jest często żywopłotem, żeby nie przeszkadzać estetom.

 

Oczywiście energia odnawialna jest droższa od konwencjonalnej. Jest jednak tańsza od energii wytwarzanej przez elektrownię jądrową . Moc z fotowoltaiki to w Niemczech obecnie około 30 GW. Tyle samo produkowałoby 18 elektrowni jądrowych.

Nie wchodząc w skomplikowane wyliczenia, na które nie ma tu miejsca- Niemcy są zadowoleni  z programu promowania energetyki odnawialnej z bardzo prostych przyczyn. Uniezależnia to kraj od dostawców uranu i co ważniejsze od odbiorców bardzo kłopotliwych w utylizacji odpadów. Poza tym daje niezależność energetyczną małym społecznościom- gminom, rolnikom, prywatnym osobom. Wiedzą oni dobrze, że wprawdzie dotacje kiedyś się skończą, ale w ich rękach zostaną urządzenia, od których nie da się ich( w przypadku jakiegoś kataklizmu) łatwo odłączyć. Wszyscy wiemy jak łatwo jest odłączyć odbiorców od elektrowni jądrowej czy konwencjonalnej i jak łatwo zakręcić kurek z gazem.

Oprócz tego produkcja energii odnawialnych daje nowe miejsca pracy co w czasach kryzysu ma duże znaczenie, nawet w Niemczech. Tam gdzie powstały fermy wiatrowe odżywają małe przemysły lokalne- huty szkła czy niewielkie stocznie. W ten sposób można zagospodarować nadwyżki energii. Wiadomo, że w energetyce odnawialnej poważnym problemem jest magazynowanie energii.  

 

Jestem całkowicie pewna, ze szkodliwość wiatraków to w Polsce celowo rozpowszechniany mit. Zapewne chodzi o niezależność energetyczną obywateli. Każda forma uniezależniania się społeczeństwa od państwa budzi wśród urzędników panikę, bo w oczach społeczeństwa maleje sens kosztownego utrzymywania instytucji państwowych. Niezależność obywateli odbiera urzędnikom chleb.

 

Nie wykluczam jednak, że przy bardzo silnych wiatrach wiatraki hałasują ( słyszałam relacje o halasie wytwarzanym przez wiatraki na gorskiej grani w Hiszpani)  i jasne jest , że nie należy ich umieszczać w chronionym krajobrazie.

Walkę z wiatrakami prowadzi obecnie w Polsce gmina Stepnica. Ukuto nawet hasło „wiatraki do paki”.

Jestem za a nawet przeciw. A poważnie – jeżeli ludzie z jakichkolwiek ( nawet irracjonalnych) przyczyn nie życzą sobie wiatraków na swoim terenie, powinno być to bezwzględnie respektowane.

Wzorcową jest dla mnie sprawa masztu radiowego w Konstantynowie ( w Gąbinie) , który przez pewien czas był najwyższą budowlą na świecie. Maszt zwalił się w czasie konserwacji w 1991 roku. Mieszkańcy okolic nie życzyli sobie jego odbudowy twierdząc, że powoduje zachorowania na nowotwory mózgu. Wygrali sprawę w sądzie administracyjnym. Maszt został odbudowany na poligonach w Solcu Kujawskim za zgodą okolicznych mieszkańców.

Tylko tyle i aż tyle.

 Jedyną właściwą formą prawną decydowania o podobnych sprawach wydają się być obecnie lokalne referenda- jak w Szwajcarii.

Ale to zupełnie inna historia.

 

Syn na wiatraku przy pracy.

 

Jego szef w swoim podniebnym biurze.

 

Typowy krajobraz z wiatrakami.

0

Iza

181 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
343758