Bez kategorii
Like

Wałęsa żył przed wojną i był wizjonerem

30/10/2011
840 Wyświetlenia
0 Komentarze
8 minut czytania
no-cover

„Cud na Jasnej Górze” – taka informacja 85 lat temu dominowała w największych polskich gazetach. Cudownie uzdrowiony z trwałego kalectwa nazywał się…Józef Wałęsa.

0


 

„Jestem uleczony! Cud, cud się wydarzył – krzyczał młody człowiek podczas mszy na jasnej górze 8 września 1926 r. Po 3 godzinach nabożeństwa odrzucił prymitywne drewniane kule i zwyczajnie wstał na nogi. Nastąpiło poruszenie wśród tłumów. Po zakończeniu mszy młody człowiek został zaprowadzony wraz ze świadkami jego uzdrowienia do przeora jasnogórskiego klasztoru ojca Piotra Markiewicza. Ten własnoręcznie sporządził protokół i opatrzył go pieczęcią. Wynika z niego, że cudownie uzdrowiony nazywa się… Józef Wałęsa.

Chłopski rozum

Miał zaledwie 22 lata i pochodził z bardzo biednej wielodzietnej rodziny. Na pielgrzymkę poszedł z rodzinnej wsi Budy w Wielkopolsce (gmina Piątnica). Od początku miał nadzieję, że pielgrzymka przywróci mu zdrowie. Jego rodzicom z trudem udawało się wyżywić swoje dzieci, gdyż posiadali bardzo niewielkie gospodarstwo. Wałęsa nie był piśmienny. Gdy dorastał w gospodarstwie wydarzył się wypadek i Józef doznał otwartego złamania nogi. Wprawdzie felczer dokonał nastawienia kości, ale powstały komplikacje, na skutek, których Józef przestał normalnie chodzić. Mógł od tej pory poruszać się jedynie na kulach. Felczer, który go oglądał nic nie mógł poradzić na jego kalectwo. Przy ówczesnym poziomie medycy nie było dla niego ratunku.

Józef Wałęsa nie był specjalnie pobożny. Wyrósł jednak w warunkach tradycyjnej chłopskiej religijności, a ta nakazywała w nadzwyczajnych sytuacjach zawierzyć boskiej opatrzności. W latach dwudziestych Budach krążyły niesamowite opowieści o cudownych uzdrowieniach za sprawą jasnogórskiej Maryi. Jego chłopski pragmatyzm podpowiedział mu, aby wybrać się do jasnogórskiego klasztoru i prosić o wstawiennictwo boże w jego kalectwie.

Była prawie połowa sierpnia 1926 r., gdy Wałęsa wyposażony w prymitywne kule wyruszył ze swojej wsi, aby dotrzeć do Częstochowy. Jedynym jego ekwipunkiem był tobołek z jedzeniem i medalik z wizerunkiem Matki Boskiej Królowej Polski. Zadnie było niełatwe. Wymagało nie tylko ogromnego wysiłku fizycznego, ale i niezwykłego hartu ducha. Wreszcie po prawie miesiącu dotarł do Częstochowy. Widok jasnogórskiej ikony Matki Boskiej i tysięcy pielgrzymów wprawił go w osłupienie. Na Jasnej Górze zaczynały się uroczystości Narodzenia Najświętszej Maryi Panny. Właśnie podczas nich Józef Wałęsa odrzucił kule i zaczął normalnie chodzić.

Wielka przemiana

Wieść o cudownym uzdrowieniu Wałęsy rozniosła się po Polsce błyskawicznie. Szybko trafiła do gazet, które jako jedną z głównych wiadomości z kraju podawały: „Cud na Jasnej Gorze”. Więcej miejsca poświęcano informacjom o dymisji rządu prof. Tadeusza Bartla, który pilnie został zawezwany do Druskiennik, gdzie przebywał Marszałek Józef Piłsudski, zamierzający przekazać mu instrukcje odnośnie ponownego skonstruowania rządu. Jeden z endeckich dzienników („Podlasiak”) dowodził wręcz, że nad Polską czuwa Boża Opatrzność, której dowodem jest ostatni cud dotyczący Józefa Wałęsy. Gazeta podkreślała przy tym, że dzieje się to w czasach, gdy Polska jest szczególnie zagrożona, bo „chcą nam zbezcześcić naszą wiarę”, a „komuniści podnoszą swoje plugawe szpony na kościół”.

Jeszcze w Częstochowie tuż po uzdrowieniu Józef Wałęsa dostał od przeora szkaplerz z wizerunkiem częstochowskiej ikony, z którym postanowił nigdy się już nie rozstawać. Gdy wrócił do domu w rodzinnych Budach zapanowała ogólna radość. Józef Wałęsa wreszcie mógł normalnie żyć. Zwłaszcza, że po powrocie wzrosło zdecydowanie jego zainteresowanie kobietami (tym razem z wzajemnością).

Cud, jakiego doznał w Częstochowie odmienił go całkowicie. Zaczął coraz częściej myśleć o sprawach wielkich. Los ojczyzny wydawał mu się zagrożony. Rosja, bolszewizm, drapieżne Niemcy były dla niego uosobieniem szatańskiego zła, które zagraża Polsce. W środowisku małorolnych chłopów z Bud jego diagnozy robiły wrażenie, prawie nadprzyrodzonej mądrości. Józef miał też swoją receptę na te zagrożenia. Była nią głęboka wiara w Jasnogórską Królową Narodu. Sam wierzył, że dzięki jej opiece Polska stanie się kiedyś wielka, bogata, a sąsiedzi będą się jej bali. Zainteresowanie mediów Józefem Wałęsą skończyło się po kilku miesiącach. Nie są znane jego dalsze losy.

Pół wieku później

Nie jest pewne czy historia cudu Józefa Wałęsy była znana Lechowi, liderowi pierwszych wolnych związków zawodowych w komunistycznej Europie i późniejszemu pierwszemu prezydentowi niepodległej Polski Lechowi. Pewne jest jedno, że w sierpniu 1980 r. podczas strajku w stoczni Gdańskiej Lech Wałęsa stał się samozwańczym liderem rodzącej się na oczach milionów Polaków „Solidarności”. I tak przeszedł do polskiej historii. Wtedy w sierpniu 1980 r. wpiął do klapy swojej marynarki znaczek z wizerunkiem Matki Boskiej Królowej Polski. Znaczek był prezentem od pielgrzymów z Częstochowy, poświęcić miał go sam prymas Stefan Wyszyński. Ten symboliczny gest Lecha Wałęsy przypinającego znaczek Matki Boskiej, zarejestrowały kamery stacji telewizyjnych z całego świata. Lech zadeklarował wówczas, że będzie go nosił zawsze. Matka Boska szybko stała się marką rozpoznawczą jego osoby. Zespolenie kultu Matki Boskiej Królowej Polski i wizerunku samego Lecha Wałęsy spodobało się tysiącom zwykłych Polaków przywiązanych do maryjnego kultu. Znaczek w kalpie Wałęsy miał być, bowiem symbolem szczególnego zawierzenia Patronce Polski. Miał też podkreślać wierność Lecha zasadom wiary, tak samo jak szkaplerz Józefa Wałęsy.

Obu Wałęsów łączyło na pewno jeszcze jedno. Obaj deklarowali, że Polska, o jakiej marzą będzie silna i stanie się w przyszłości prawdziwym „mocarzem narodów”.

0

Leszek Pietrzak

Doktor historii. Byly pracownik Urzedu Ochrony Panstwa (1990-2000). Byly Pracownik Biura Bezpieczenstwa Narodowego. Wykladowca akademicki.

25 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758