„Wydaje mi się, że zarówno kobiety jak i ludzie mają prawo współistnieć”. – Aktywistka KKP
W powieści Waldemara Łysiaka "Statek", którą to powieść cenię szczególnie (choć niestety uważam za ostatnią wartą uwagi w łysiakowym nurcie political fiction), pojawia się feministyczny byt polityczny pod nazwą KKD–U – Konfederacja Kobiet Dumnych – ULTRA. Jeden z bohaterów, stryj Hubert rozwija ów skrót nieco inaczej i znacznie celniej, ale cytować nie będę aby nie epatować klasycznym dla Łysiaka, nierzadko pojawiającym się u niego rzeźnickim stylem ; )
Dlaczego o tym piszę ? Otóż na zakończonym IV Kongresie Kobiet pojawili się ludzie z pyta.pl i przeprowadzili serię wywiadów z uczestniczkami Kongresu. Klasycznie prowokacyjne pytania ułożyły się w obraz, który jako żywo przypomniał mi łysiakowe KKD-U. To znaczy wszelkie potworności jakie, mogłoby się wydawać, uroiły się w chorej wyobraźni mizogina numer jeden ; ), ziściły się co do joty w Pałacu imienia Józefa Wissarionowicza Stalina w Warszawie, na wyrost nazywanym Pałacem Kultury i Nauki. Tak w sensie jednostkowym jak i instytucjonalnym, w dniach 14-15 września 2012 roku, upiory ze "Statku" stały się ciałem.
Mała próbka:
Bliżej niezidentyfikowana aktywistka zapytana – "A czy uważa pani, że dzięki takim kongresom uda się wywalczyć to, że kobiety będą miały takie same prawa jak ludzie ?" – po chwili namysłu daje subtelną odpowiedź do mikrofonu i kamery – "spierdalaj".
Bliżej niezidentyfikowana aktywistka o aparycji, entuzjazmie i dykcji wzorowanych na trzecioplanowych postaciach filmów Barei, spontanicznie i radośnie oświadcza – "Wydaje mi się, że zarówno kobiety jak i ludzie mają prawo współistnieć".
Wyfiokowana mumia, pamiętająca pierwsze wystrzały z pancernika Potiomkin, głosem przypominającym chrzęst gąsienic T-34 wywnętrza się w kuluarach – "ja walczę z tym, że mężczyzna leci i otwiera drzwi […] i przepuszcza mnie pierwszą, to nie ma żadnego sensu". Tu się zgadzam, nikt o normalnej orientacji, nie zabarwionej solidnym zboczeniem, nie powinien tego robić – to nie ma sensu.
Felieton zamyka jedna z frontmanek (a może raczej – frontwomanek ?) feministycznego półświatka, znana z wcześniejszego ataku fizycznego na człowieka z pyta.pl (*), która choć tym razem nie daje się sprowokować, na jej twarzy widać, że żartów z postępem nie ma i nie będzie.
Jest tego więcej, warto obejrzeć. Włos jeży się na głowie gdy człowiek pomyśli, że zabawny, niespełna pięciominutowy felieton to czubek czubka góry lodowej, jakim jest instytucjonalny feminizm spod znaku wyżej wspomnianych pań.
Oto postęp – tępy, agresywny, pozbawiony refleksji i poczucia humoru. Ciężki niczym but żołdaka, który wywraca słupek graniczny o świcie.
(*) – przy całkowitej bierności policji, bez najmniejszych konsekwencji, w miejscu publicznym, lewym sierpowym zaprawiła gościa z pyta.pl, który zadał jej idiotyczne pytanie.
target=”_blank”>Chuligański atak Szczuki.