W TV SuperStacja – n/t Marszu Niepodległości. Lisa należy nazywać lisem, a zdrajcę – zdrajcą.
Po tym występie spotkałem się z krytyką, że „za ostro: nie należało nazywać śp.Lecha Kaczyńskiego zdrajcą”. Odrzucam tę krytykę.
Lisa należy nazywać lisem, a zdrajcę – zdrajcą. Składał przysięgę, że będzie bronił suwerenności Rzeczypospolitej (a potem o tym nie raz jeszcze zapewniał…) – i złamał ją podpisując osławiony „Traktat Lizboński”; to jak to nazwać? Może „zaprzaniec” – ale kto dziś rozumie to słowo?…
Argument, że nie żyje, a „de mortuis nil, nisi bene” też odrzucam – bo to osoba publiczna; gdyby tak rozumować, nie można by nazywać zdrajcą nikogo w historii! To zaś, że śp.Lech Kaczyński był wybrany d***kratycznie, jest argumentem absurdalnym: w d***kracji tylko osoba wybrana na jakieś stanowisko może być zdrajcą; gdyby Lech Kaczyński był zwykłym obywatelem nie mógłby podpisać „Traktatu” – a gdyby go nawet podpisał nie miałoby to znaczenia prawnego.
Ponadto: nie złamałby przysięgi – bo by jej nie złożył.
Tak, że powtarzam: Lech Kaczyński zdrajcą był. A, że kary za to już nie poniesie – to inna sprawa.