Bez kategorii
Like

W polityce nie obowiązuje 7. przykazanie. Niech żyją złodzieje!

13/02/2012
361 Wyświetlenia
0 Komentarze
4 minut czytania
no-cover

Im jest silniejszy, tym więcej może nakraść. Mniejszym pozostaje albo płakać, ze im wzięto zabawki, albo cieszyć się, że ich zabawki stały się kultowymi

0


 

Przez weekend przeczytałem „Good night Dżerzi”, Janusza Głowackiego. Nic specjalnego, ale znalazłem w tej książeczce kilka ciekawych wątków. Jednym z nich był powszechnie znany dylemat dotyczący tego, czy Kosiński był zwykłym złodziejem i hochsztaplerem, czy kradł pomysły, czy jego „Wystarczy być” nie jest tylko lekką przeróbką „Kariery Nikodema Dyzmy”. I przyszło mi do głowy, że literatura od polityki różni się także i tym, że w polityce zupełnie akceptuje się złodziejstwo.

W ciom dieło? – jak mawiają dociekliwi Rosjanie. Otóż w tym, że w polityce trzeba bardzo uważać, żeby ktoś nie ukradł ci pomysłu i nie przedstawił jako swego. Co więcej, taki złodziej jest całkowicie akceptowany przez publikę i żurnalistów – ot, cwany i przebiegły, więc idziemy do niego po kradziony towar. Paserstwo polityczne ma ogromną przeszłość i nie mniejszą przyszłość. Coś wymyślasz, a tu cyk – przychodzi jakiś silniejszy i bardziej znany , bierze twój pomysł i ryczy na gościńcu: „moje to, moje. Komu, komu??”.

Zdarzyło mi się to wiele razy – na przykład  ukradziono mi akcję przesyłania laptopów dla białoruskiej opozycji, ale  najbardziej boleśnie to odczułem w czasie kampanii wyborczej, kiedy PJN wyszedł z kompleksowym pomysłem na politykę rodzinną. Mieliśmy opinie ekspertów, opracowane pomysły legislacyjne, konkretne rozwiązania. A tu nagle przychodzi Kaczyński, robi konferencję na Nowogrodzkiej w otoczeniu raczkujących maluchów i od razu uznany jest za propagatora polityki rodzinnej. No i masz babo placek – silniejszy się okazał, wziął nam nasze zabawki i poszedł dalej. Dzisiaj to samo przeżywa Solidarna Polska – co tylko wymyślą, to prezes PiS mówi: „no przecież to nasze do dawna, dawać mi to, i to migiem.” Tak się dzieje w kwestiach światopoglądowych, w materii klimatycznej, energetycznej.

Na drugim krańcu sceny politycznej dzieje się podobnie, tyle że tam, siłę brania tego, co nie jego, ma Tusk. On też może wziąć wszystko, co zaproponuje Palikot czy Miller. I podobnie jest w tym bezkarny – takie to już prawo silniejszego. Może to nawet jest sprawiedliwe, bo jeśli chodzi nam o idee, a nie tylko o swoje zyski sondażowe, to my nawet jesteśmy, jako PJN, zadowoleni, że dziś każdy ma pełną buzię słów o polityce rodzinnej. Weszło to już do języka polityki i każdy musi obecnie wypowiadać się na ten temat i dostrzegać ów problem. Proszę porównać to z tym, co działo się jeszcze rok temu – ta kwestia była drugorzędna i często pomijana.

Dlatego warto powiedzieć, że w polityce nie obowiązuje siódme przykazanie – tu każdy kradnie na potęgę. Im jest silniejszy, tym więcej może nakraść. Mniejszym pozostaje albo płakać, ze im wzięto zabawki, albo cieszyć się, że ich zabawki stały się kultowymi. Polecam tę drugą postawę. Nie płaczmy za kradzionym mlekiem. Błogosławieni niech będą złodzieje polityczni. Byleby ukradzionych idei i pomysłów nie chowali w szafach i szufladach, ale materializowali i wprowadzali w życie. 

0

Marek Migalski

283 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758