W odpowiedzi na apel Romualda Szeremietiewa
17/06/2011
339 Wyświetlenia
0 Komentarze
6 minut czytania
Poeto, kiedy cię znudzi trawestowanie czasu, który przelatuje ci przez palce – schyl się, podnieś cegłę, potem drugą i kolejną. Zacznij budować swój dom.
Pierwotnie chciałem odpowiedzieć Panu Romualdowi Szeremietiewowi pod jego dramatycznym apelem, ale już po chwili zdałem sobie sprawę, że zwyczajnie może nie wystarczyć miejsca na moją odpowiedź. I w ten oto sposób powstał niniejszy wpis.
Uważnie wysłuchałem apelu, i tak w duchu sobie pomyślałem, który to już apel w tym moim życiu? Nie zliczę. W trakcie słuchania przez chwilę skojarzyło mi się: kurczę jakbym odsłuchiwał wystąpienie któregoś z towarzyszy z jakiegoś plenum PZPR…
Tutaj, aby wszystko było jasne, prostuję – Autora apelu nie można w żaden sposób mieszać z czerwoną hołotą i tego nie czynię. Tylko tak mi się skojarzyło. Może, prawda?
Wstęp niejako mamy za sobą. Teraz kilka spostrzeżeń, jakie mnie naszły w trakcie odsłuchiwania obu części apelu. To prawda, że ścieżki i drogi stały się kręte, ale jeszcze bardziej pokrętne są populistyczne hasła rzucane co czas jakiś z mównic lub za pośrednictwem (jeszcze) dostępnych środków przekazu.
Szanowny Apelujący, ja piszący niniejsze słowa, wielokrotnie i permanentnie wstawiałem się za Panem w Jego sprawie; czyniłem to na rozmaitych forach internetowych i portalach. Po wielu latach, i niejako samotnej walce z bezdusznym system, odniósł Pan swój sukces.
Zapytam wprost.
Czy złożył Pan stosowne pozwy cywilne przeciw tym, którzy doprowadzili do tamtej oszczerczej kampanii i uwikłali w wieloletni proces karny, co skutkowało odsunięciem Pana ze stanowiska?
Dlaczego o to pytam?
Dlatego, że jeśli odpowiedź będzie pozytywna, czyli, że pozwał Pan kogo trzeba było, to wtedy ja nabiorę pełniejszego przekonania co do intencji, którymi się Pan kieruje.
Szanowny Panie, Romualdzie Szeremietiew,
jak przypuszczam (pewności nabiorę dopiero wtedy, gdy…) Pan doskonale zdaje sobie sprawę z faktu, że aby w obecnej sytuacji dokonać jakichkolwiek zmian, to oprócz jakiegoś, nazwijmy to po roboczemu, programu, trzeba dysponować sztabem odpowiednio przygotowanych ludzi gotowych na wszystko, nie tylko na modły za Ojczyznę, bo one są w tej chwili najmniej istotne w tym całym przedsięwzięciu.
Zatem pozwolę sobie zadać jeszcze kilka pytań.
Jeśli jest Pan gotów sprostać takiemu wyzwaniu – i ma Pan wokół siebie ludzi gotowych przejąć władzę, odebrać ją tym wszystkim, którzy nie mają moralnej legitymacji do dalszego jej sprawowania, to Panu nie tylko przyklasnę, ale też wskażę gdzie kryje się szeroko pojęte, a wąsko rozumiane zło, którym są – póki co nie do ruszenia – struktury:
-
spółdzielni mieszkaniowych;
-
rozmaitych agencji ochrony;
-
stowarzyszeń i fundacji, pasożytujących na kapitale i środkach publicznych;
-
zarządów spółek z udziałem skarbu państwa;
-
spółek i firm „krzak” podpiętych pod budżetówkę;
-
tzw firmy doradcze i agendy pozarządowe – a na zarządach ogródków działkowych kończąc. Albowiem właśnie w w/w podmiotach i innych przybudówkach administracji wszystkich szczebli schronienia znaleźli sobie ludzie minionego systemu, o których Pan raczył wspomnieć w swoim apelu.
Modły, o których wspomniałem wcześniej, przydadzą się w trakcie dokonywanych zmian i krótko po nich, bo – jak przypuszczam, a czego nie mogę wykluczyć, ofiara będzie duża. Rozdzwonią się dzwony w kraju i długo będą biły, a lament – póki nie ucichnie – zagłuszy wszelkie sumienna…
Ale zanim nastąpi czas modłów do głosu musi dojść czyn.
Trzeba nam też pamiętać, że Bóg jest bezpartyjny, bez-narodowy i każdy ma prawo się do Niego odwołać, nawet wczorajszy oprawca i zbrodniarz.
Jeśli mam poważnie traktować apel, a jestem poważny jak mało kiedy wcześniej, to rozumiem, że zmiany obędą się na wszystkich płaszczyznach administracji państwa, czyli obejmą władzę: ustawodawczą, wykonawczą i sądowniczą.
Mam nadzieję, że nie przewiduje Pan „grubych kresek” ani też żadnych innych i nie będzie przyzwolenia na „odpieprzcie się od ….”