Sweatshopy nie tylko stanowią lepszą alternatywę, ale również są częścią procesu rozwoju, który podnosi standard życia zatrudnionych tam ludzi. Proces ten trwał 150 lat w Wielkiej Brytanii i USA, a blisko 30 w Japonii, Korei Płd., czy Hong Kongu.
Autor: Benjamin Powell
Tłumaczenie: Monika Sznajder
Nie chciałbym pracować w sweatshopie z kraju Trzeciego Świata. Zapewne wy też byście nie chcieli. Sweatshopy oferują godne pożałowania warunki pracy i bardzo niskie zarobki w porównaniu z alternatywnymi typami zatrudnienia, które możemy podjąć. Dlatego właśnie nie decydujemy się na pracę w tego typu miejscach. Nazbyt często fakt, że my mamy lepsze alternatywy, prowadzi aktywistów z Pierwszego Świata do założenia, że muszą również istnieć lepsze rozwiązania dla pracowników z Trzeciego Świata.
Ekonomiści reprezentujący całe polityczne spektrum zwrócili uwagę na fakt, że dla wielu pracowników sweatshopów alternatywne rozwiązania są o wiele gorsze[1]. W trakcie słynnej sprawy z 1993 r. senator Tom Harkin zaproponował zakazanie importu dóbr z krajów zatrudniających dzieci w sweatshopach. W odpowiedzi fabryka w Bangladeszu zwolniła 50 000 pracujących tam dzieci. Co im pozostało? Według brytyjskiej organizacji Oxfam spora część z nich zaczęła zajmować się prostytucją[2].
Krajowe media zainteresowały się sweatshopami w 1996 r., po tym jak Charles Kemaghan z Narodowego Komitetu Pracy oskarżył Kathy Lee Gifford o wykorzystywanie dzieci wsweatshopach na terenie Hondurasu. Zorganizował przylot piętnastoletniej Wendy Diaz do Stanów Zjednoczonych na spotkanie z Lee. Ta zalała się łzami i przeprosiła na antenie, obiecując wyższe płace.
Czy Kathy Lee powinna była płakać? Jej pracownicy zarabiali 31 centów na godzinę. Przy dziesięciu godzinach pracy dziennie, co nie jest niczym nadzwyczajnym w przypadku sweatshopów, pracownik powinien otrzymać 3,10 dolara. Jednakże blisko ćwierć mieszkańców Hondurasu zarabia mniej niż 1 dolar dziennie, a prawie połowa — mniej niż 2 dolary.
Przekaz Wendy Diaz powinien był brzmieć: „Nie płacz z mojego powodu, Kathy Lee! Płacz za mych rodaków, którzy nie mają tyle szczęścia, by dla ciebie pracować”. Zamiast tego amerykańskie media porównały 3,10 dolara do amerykańskich rozwiązań, a nie tych dotyczących Hondurasu. Ale amerykańskie alternatywy nie są adekwatne. Nikt nie oferuje tamtejszym pracownikom zielonej karty.
Jakie istnieją alternatywy?
Ekonomiści okazjonalnie wskazywali na dowody, że alternatywy dla sweatshopów są znacznie gorsze. Nikt systematycznie nie określił ilościowo owych alternatyw do czasu, kiedy wraz z Davidem Skarbkiem opublikowaliśmy w 2006 r. artykułu w „Journal of Labor Research”[3]. Przejrzeliśmy popularne źródła amerykańskich wiadomości w celu znalezienia informacji o wykorzystywaniu ludzi w sweatshopach w krajach Trzeciego Świata i znaleźliśmy 43 konkretne oskarżenia w tej materii w jedenastu krajach Ameryki Łacińskiej i Azji. Odkryliśmy, że pracownicy sweatshopów zarabiają znacznie powyżej średniej obowiązującej w danym kraju. Oto, jakie są fakty.
Otrzymaliśmy dane dotyczące stawek za godzinę pracy w przemyśle odzieżowym dziesięciu krajów posądzonych o zatrudnianie ludzi w sweatshopach. Porównaliśmy zarobki z przeciętnym standardem życia w kraju, gdzie znajdowały się fabryki. Oto rezultat[4]:
Praca w przemyśle odzieżowym w którymkolwiek z tych krajów zapewnia zarobek o połowę wyższy od średniej krajowej. W przypadku połowy z nich oznacza zarobek trzykrotnie wyższy od średniej[5].
W kolejnym etapie przestudiowaliśmy zarobki w konkretnych sweatshopach wspomnianych w amerykańskich źródłach. Uśredniliśmy płace w sweatshopach w każdym z jedenastu krajów i porównaliśmy je ponownie ze średnim poziomem życia. Oto, co otrzymaliśmy:
Nawet w konkretnych przypadkach, w których firma rzekomo wykorzystywała ludzi w sweatshopach, odkryliśmy, że praca w tych fabrykach była zazwyczaj lepsza od przeciętnej. W dziewięciu krajach z jedenastu badanych średni odnotowany zarobek w sweatshopie, w oparciu o siedemdziesięciogodzinny tydzień pracy, był równy średniemu dochodowi lub go przewyższał. W Kambodży, Haiti, Nikaragui i Hondurasie średni zarobek wypłacany przez firmę oskarżaną o bycie sweatshopem jest ponad podwójnie wyższy od średniego dochodu. Fabryka Kathy Lee Gifford nie stanowiła odstępstwa od normy.
Sweatshopy stanowią lepszą alternatywę od innych miejsc pracy, dlatego jakiekolwiek reformy mające na celu polepszenie życia pracowników w nich zatrudnionych nie mogą stwarzać zagrożenia. Aby dokonać analizy reformy, musimy zrozumieć, co ma wpływ na wynagrodzenie dla pracowników.
Co determinuje zarobki i wynagrodzenie?
Jeżeli w sweatshopie w Nikaragui pracownik przyczynia się do osiągnięcia przez firmę dochodu w wysokości 2,50 dolara na godzinę, to otrzyma on maksymalnie 2,50 dolara wynagrodzenia od tej firmy. Jeśli firma zapłaciłaby mu 2,51 dolara za godzinę, straciłaby jednego centa na każdej godzinie jego pracy. Wówczas firma nastawiona na zysk zwolniłaby go.
Oczywiście firma, aby osiągnąć większe zyski, chciałaby zapłacić takiemu pracownikowi mniej niż 2,50 dolara na godzinę. Idealnym rozwiązaniem byłoby niepłacenie w ogóle i zatrzymanie tych 2,50 dolara zysku. Dlaczego tak się nie dzieje? Powodem jest to, że firma musi przekonać pracownika, aby chciał podjąć pracę. W tym celu musi zaoferować mu więcej od innych[6].
Wysokość zarobku pracownika jest niższa albo równa wysokości jego wkładu w zysk netto firmy oraz wyższa lub równa temu, co otrzymałby w najlepszym, alternatywnym miejscu. W jakiejkolwiek sytuacji faktyczne wynagrodzenie mieści się gdzieś w tych granicach.
W krajach Trzeciego Świata zarabia się mało, ponieważ wydajność pracownika jest niska (górne ograniczenie), a alternatywy beznadziejne (dolne ograniczenie). Aby uzyskać stałą poprawę w ogólnym wynagrodzeniu, działania powinny być ukierunkowane na podniesienie wydajności i/albo zwiększenie ilości dostępnych alternatyw dla pracujących. Działania, które próbują podnieść wynagrodzenie, nie zmieniając tych ograniczeń, ryzykują podniesieniem wynagrodzenia powyżej górnej granicy, doprowadzając do utraty pracy i wyboru mniej pożądanej alternatywy.
A co z niefinansowym wynagrodzeniem? Praca w sweatshopie to często długie godziny, mała ilość przerw oraz kiepskie warunki sanitarne. Czym są one uwarunkowane?
Wynagrodzenie może mieć formę wypłaty albo udogodnień, w których skład może wchodzić zdrowie, bezpieczeństwo, komfort, dłuższe przerwy i krótsze godziny pracy. W niektórych przypadkach lepsze warunki zdrowotne lub bezpieczeństwa mogą podnosić produktywność oraz zyski firmy. Firmy zapewniają wówczas takie warunki z własnej inicjatywy. Często jednak lepsze warunki niebezpośrednio oddziałują na zwiększenie zysków, w związku z czym firma traktuje udogodnienia dla pracowników jako koszty własne, czyli jak wypłaty.
Firmie skoncentrowanej na zyskach jest obojętne czy wynagrodzenie będzie miało formę wypłaty czy też przywilejów w sferze zdrowia, bezpieczeństwa i wypoczynku, ponieważ nie ma to wpływu na ogólną produktywność. Firma tak naprawdę skupia się na kosztach całości pakietu wynagrodzenia.
Z drugiej strony, pracownicy mają preferencje co do połączenia obu typów wynagrodzenia. Niewielu z nas pracowałoby za darmo, wyłącznie dla udogodnień i przywilejów. Chcemy obu rozwiązań. Co więcej, z chwilą kiedy nasze ogólne wynagrodzenie wzrasta, pragniemy więcej niefinansowych składników wynagrodzenia.
Dla większości ludzi komfort i bezpieczeństwo stanowią tzw. normalne dobra, czyli takie, których żądamy więcej w miarę wzrostu zarobku. Pracownicy fabryk w krajach Trzeciego Świata myślą podobnie. Niestety wielu z nich ma niską wydajność, więc ich ogólny poziom wynagrodzenia jest niski. Dlatego też chcą, aby wypłata stanowiła jej większość.
Ocena propozycji przeciwnych sweatshopom
W skład ruchu opowiadającego się przeciwko sweatshopom wchodzą związki zawodowe, grupy studenckie, politycy, znane osobistości oraz ugrupowania religijne[7]. Każda z tych grup ma własne „lekarstwo” na uzdrowieniesweatshopów i propozycję, jak pomóc pracownikom z Trzeciego Świata.
Niektóre z tych sugestii mają na celu zakazanie importu do Ameryki jakichkolwiek towarów wyprodukowanych w sweatshopach. Wyznacznikiem tego, czy produkt pochodzi ze sweatshopu, jest określenie, czy został on wyprodukowany w warunkach naruszających standardy. Zazwyczaj mowa o minimalnym wieku zatrudnienia, minimalnych zarobkach, bezpieczeństwie i higienie pracy oraz ilości godzin pracy[8].
Pracownicy nie stają się bardziej produktywni dzięki tym standardom. Górna granica wynagrodzenia nie ulega zmianie. Kiedy powstaje ryzyko podniesienia wynagrodzenia powyżej poziomu wydajności, pracownicy stają w obliczu utraty pracy poprzez wyeliminowanie albo zredukowanie amerykańskiego popytu na ich produkty. Pracodawcy, dostosowując się do wymogów związanych z bezpieczeństwem i zdrowiem, zwalniają pracowników lub, polepszając warunki pracy, obniżają płace wbrew woli zatrudnionych. W każdym przypadku standardy mogą pogorszyć ich sytuację.
Wspomniany wcześniej Charles Kernaghan zeznawał przed Kongresem w sprawie jednej z ustaw, twierdząc, że:
Kiedy ustawa zostanie przegłosowana, wówczas wynagrodzone zostaną uczciwe amerykańskie firmy, które próbują postępować zgodnie z prawem. Standardy dotyczące praw pracowników w Chinach, Bangladeszu i innych krajach wzrosną, polepszając warunki pracy dziesiątek milionów ludzi. Wasze prawo po raz pierwszy stworzy równe pole walki dla amerykańskich pracowników, aby mogli uczciwie konkurować w globalnej gospodarce[9].
Wbrew twierdzeniom Kernaghana prawa przeciwko sweatshopom pogorszą sytuację zatrudnionych poprzez zmniejszenie zapotrzebowania na ich pracę. Wspomina on jednak o fakcie, że takie prawa będą korzystne dla niektórych amerykańskich pracowników, ponieważ nie będą już musieli konkurować z pracą wykonywaną w krajach Trzeciego Świata: amerykańscy konsumenci będą w pewnym stopniu stanowić zmonopolizowany rynek. Mimo iż Kernaghan i kilku innych przeciwników sweatshopów twierdzą, że próbują pomóc ludziom pracującym w krajach Trzeciego Świata, to ich prawdziwe motywy ujawnia język jednej z takich ustaw: „Firmy mają prawo do działania bez konkurencji innych firm, które wykorzystują pracę sweatshopów„. Uczciwszym stwierdzeniem byłoby: „Amerykańscy pracownicy są zwolnieni z obowiązku konkurowania z pracownikami krajów Trzeciego Świata, a poprzez zakazanie takowej konkurencji możemy polepszyć wysokość wynagrodzeń związkowych, działając na niekorzyść biedniejszych ludzi, którzy pracują w sweatshopach”.
Kernaghan wraz z innymi związkowcami udają zaangażowanie w kwestię ludzi zatrudnionych w krajach Trzeciego Świata, ale ich ustawy w rzeczywistości pogorszają sytuację tych ludzi. Ekonomista David Henderson powiedział: „Ktoś, kto celowo doprowadza do zwolnienia cię z pracy, nie jest twoim przyjacielem”[10]. Charles Kernaghan nie jest nim dla zatrudnionych w krajach Trzeciego Świata.
Konkluzja
Sweatshopy nie tylko stanowią lepszą alternatywę, ale również są częścią procesu rozwoju, który ostatecznie podnosi standard życia zatrudnionych tam ludzi. Proces ten trwał około sto pięćdziesiąt lat w Wielkiej Brytanii i Stanach Zjednoczonych, a blisko trzydzieści w Japonii, Południowej Korei, Hong Kongu i Tajwanie.
Kiedy firmy otwierają sweatshopy, to przynoszą ze sobą rozwiązania technologiczne i fizyczny kapitał. Lepsza technologia i większy kapitał podnoszą produktywność pracowników. Z czasem wzrastają zarobki. Im więcejsweatshopów, tym więcej jest dostępnych alternatyw dla pracowników.
Na dzień dzisiejszy dobrą wiadomością jest fakt, że świat posiada lepsze rozwiązania technologiczne i więcej kapitału niż kiedyś. Rozwój w takich krajach może nastąpić nawet szybciej, niż to miało miejsce w przypadku tygrysów wschodnioazjatyckich. Jeżeli działacze amerykańscy nie osłabią rozwoju poprzez wyeliminowanie możliwości zakładania sweatshopów w krajach Trzeciego Świata to ta ich część, która przyjmie instytucje przyjazne rynkowi spontanicznie się rozwinie, a płace i warunki pracy w sweatshopach zostaną ulepszone nawet szybciej, niż to miało miejsce w Ameryce czy Wschodniej Azji. W międzyczasie to, czego Trzeci Świat tak potrzebuje, to więcej miejsc pracy w sweatshopach — nie mniej.
[1] Walter Williams, Sweatshop Exploitation, 27 stycznia 2004 r. Paul Krugman, In Praise of Cheap Labor, Bad Jobs at Bad Wages are Better Than No Jobs at All, „Slate”, 20 marca 1997 r.
[2] Paul Krugman, „New York Times”, 22 kwietnia 2001 r.
[3] Benjamin Powell i David Skarbek, Sweatshops wages and Third World living Standards: Are the Jobs Worth the Sweat?, „Journal of Labor Research”, Vol. 27, Nr 2, wiosna 2006 r.
[4] Dane z naszego artykułu w „Journal of Labor Research”. Odsyłam do artykułu dla sprawdzenia zapisków ze źródeł danych i metod oznaczenia ilościowego.
[5] Dane na temat faktycznych godzin pracy nie były dostępne. Dlatego też podaliśmy zarobki oszacowane na różnych ilościach przepracowanych godzin. Jeżeli jedną z cech sweatshopówsą długie godziny pracy, to wierzymy, że dane szacunkowe bazowane na 70 godzinach tygodniowo są najtrafniejsze.
[6] Wykluczam z mojej analizy sytuację, w której firma albo rząd stosują groźby przemocy w celu zmuszenia pracownika do podjęcia pracy. W takich sytuacjach owa praca nie jest w żaden sposób lepsza od następnej alternatywy, ponieważ w przeciwnym razie firma nie potrzebowałaby stosowania siły.
[7] To klasyczny związek przemytników i baptystów. „Przemytnicy” w przypadku sweatshopówsą związkami w Stanach, które zyskują, kiedy ich tańsze substytuty, pracownicy Trzeciego Świata, zostają wyeliminowani z rynku. „Baptyści” szczerze pragną polepszyć sytuację pracowników Trzeciego Świata, ale stosują błędne środki.
[8] Te minimalne ilości determinowane są przez prawo i ustawy danego kraju. Dlaczego nie powinno się ich przestrzegać — odsyłam do artykułu Benjamina Powella: In Reply to Sweatshop Sophistries, „Human Rights Quarterly”, Vol. 28, Nr 4, listopad 2006 r.
[9] Testimonies at the Senate Subcommittee on Interstate Commerce, Trade and Tourism Hearing. Zeznanie Charlesa Kernaghana, 14 lutego 2007 r.
[10] David Henderson, The Case for Sweatshops, „Weekly Standard”, 7 lutego 2000 r.