Bez kategorii
Like

W jakim stopniu masońska utopia została już zrealizowana? – część I

07/07/2012
1029 Wyświetlenia
0 Komentarze
25 minut czytania
no-cover

Jest to fragment rozdziału VII mojej książki pt. „Masoneria i kryzys”.

0


 

W ostatnich latach wydano dziesiątki książek reprezentujących wszystkie możliwe opcje światopoglądowe, ideologiczne i polityczne (od lewicy poprzez prace liberałów i masonów do prawicy), które opisując współczesny świat dopatrują się w nim takich faktów, zjawisk, struktur, które zostały przedstawione w książce „Nowy wspaniały świat” A. Huxleya jako elementy masońskiej utopii.

Bardzo interesującą pracą w tej dziedzinie jest obszerne dzieło Benjamina R. Barbera, w swoim czasie jednego z głównych doradców prezydenta USA Bila Clintona, pt. „Dżihad kontra McŚwiat”.

Nim zaczniemy je omawiać przypomnijmy jeszcze dwa następujące fragmenty mojej książki o Melu Gibsonie, a to a propos Bila Clintona, ale również Platona, „Fabian Society”, do którego należał H. G. Wells i Okrągłego Stołu, z którym związany był A. Huxley: „W słynnym wywiadzie dla „Playboya” w 1995 r. zapytano Gibsona: Co sądzisz o Clintonie? Odpowiedział: Oportunistyczny pionek. Ktoś mu mówi, co ma robić. Kto? – pyta się na to dziennikarz Playboya. Ten – mówi Mel Gibson – kto naprawdę ma władzę, nigdy nie stoi w pierwszej linii. (…) Jeśli chcesz znać moje zdanie, Clinton został przeznaczony na prezydenta trzydzieści lat temu”. Dziennikarz Playboyanie potrafi ukryć swojego zdziwienia: Miał wtedy osiemnaście lat. Naprawdę w to wierzysz? Na to Mel Gibson: Tak. Był stypendystą Rhodesa, prawda? Tak samo jak Bob Hawke(australijski premier – dop. S. K.). A wiesz, co to jest stypendium Rhodesa? Cecil Rhodes ustanowił je w Rodezji dla młodych mężczyzn i kobiet, którzy chcą walczyć o nowy porządek świata. (…) Stypendyści Rhodesa będą politykami na całym świecie[1].

O co chodziło Gibsonowi?

W swojej książce o nim napisałem: „Odpowiedź na to pytanie możemy znaleźć choćby w książce Juana Antonio Cervera „Pajęczyna władzy”. Cervera pisząc o światowym spisku masonerii dążącym do przejęcia władzy nad światem stwierdza: ,,Teraz należy poznać nowego proroka, człowieka z pomysłem panowania anglosaksońskiego. Jest nim Cecil Rhodes, uczeń Johna Ruskina (1819-1900). Ruskin był profesorem Uniwersytetu w Oxfordzie, wielbicielem doktryny Platona (podkreślenie – S. K.), republiki kolektywistycznej, co propagował ze swojej katedry i członkiem Bractwa Świętego Jerzego. (…) Cecil Rhodes, mason z loży Apollo (Oxford) założył 5 lutego 1891 r. tajne stowarzyszenie Round Table, (Okrągły Stół – dop. S.K.) (…) Struktura Okrągłego Stołu była podobna do organizacji Iluminatów z Bawarii i składała się z koncentrycznych kręgów. W kręgu wewnętrznym, który ożywiał Rhodes byli Stead, Brett i Milner; w następnym kręgu wtajemniczonych byli lord Arthur, Balfour, Harry Johnston i lord Rothschild. (…) Rhodes przeznaczył część swoich pieniędzy na stworzenie Rhodes Center ze stypendiami w Oxfordzie. Zwolennicy Rhodesa przy współpracy Stowarzyszenia Fabiana dotarli do prestiżowych instytucji na Uniwersytetach Oxford i Cambridge tak, że Cliford Allen, przyszły szef Partii Pracy myślał o utworzeniu federacji uniwersytetów socjalistycznych. Najważniejszym osiągnięciem Okrągłego Stołu było założenie w 1894 r. London School of Economics[2].

Można jeszcze dodać, że o ścisłych związkach Clintona z masońskim Klubem Bildelberg pisał dużo T. Marrs, a o jego zaangażowaniu w utworzenie światowej globalnej kontroli T. Flynn[3].

 

  1. Dżihad i McŚwiat

 

B. R. Barber stwierdza, że mamy dzisiaj do czynienia z dwoma światami – Dżihadu i McŚwiata – i w związku z tym z dwoma wizjami przyszłości. Świat jutra może być tylko Dżihadem lub McŚwiatem.

Dżihad to po prostu fanatyczna „święta wojna” – destrukcyjne tendencje nacjonalistyczne i separatystyczne.

„Pierwszy scenariusz, wywodzący się od rasy – pisze B. R. Barber – zapowiada się niezwykle ponuro: nawrót wielkich grup ludzkości do form plemiennych, czemu towarzyszyć mają krwawe wojny, groźba bałkanizacji państw narodowych, gdzie kulturę podżega się przeciw kulturze. Ludzi przeciw ludziom, plemię przeciwko plemieniu. Jest to Święta Wojna toczona w imię zaściankowych wierzeń, przeciw wszelkim formom wzajemnej zależności, współpracy społecznej i wzajemności, a więc przeciw technologii, kulturze masowej i zintegrowanym rynkom, przeciw nowoczesności jako takiej i przeciw przyszłości, w której nowoczesność się rodzi”[4].

Powyższa wizja roztoczona przez B. R. Barbera w taki sposób i ujęta w takie a nie inne słowa ma przerażać, wprost zmusza do jej negacji.

Jeżeli odrzucamy Dżihad to będzie oczywiste, że zaakceptujemy jego przeciwieństwo, a to właśnie jest McŚwiat, w którym „siły ekonomiczne, technologiczne i ekologiczne” narzucają „integrację i ujednolicenie”[5].

B. R. Barber mówi, że jest optymistą, że może powstać w miarę „ludzki” McŚwiat zachowujący resztki Dżihadu i funkcjonujący jako świat demokratyczny. Pisze: „Demokracja wymaga jednocześnie nowych, postpaństwowychinstytucji i nowych postaw, bardziej akcentujących fakt, że ludzie ponoszą bezpośrednią odpowiedzialność za swoją wolność. Rząd Światowy, a tym bardziej demokratyczny rząd światowy (podkreślenie – S. K.), to wciąż niedościgłe marzenie, ale pewne formy globalnego poczucia obywatelskiego niezbędnego dla jego powstania nie są aż tak odległe”[6].

Książka B. R. Barbera zawiera w miarę szczegółową charakterystykę dzisiejszego (i w jakiejś mierze przyszłego) McŚwiata. Zobaczmy jak dalece ta wizja jest ucieleśnieniem masońskiego Nowego Wspaniałego Świata.

B. R. Barber zauważa, że w ciągu kilkudziesięciu ostatnich lat świat zmienił się diametralnie: „Niegdyś kapitalizm musiałzdobyć instytucje i elity polityczne, by uzyskać kontrolę nad polityką, filozofią i religią i za ich pośrednictwem wspierać ideologię sprzyjającą osiąganiu przezeńzysków. Dzisiaj sama ideologia należy do jego głównych i najbardziej rentownych produktów. Komunizmzałamał się z wewnętrznych przyczyn politycznychi ekonomicznych, ale naciski zewnętrzne też odegrałyswoją rolę. Dzięki Hollywood i Madison Avenue rewolucja burżuazyjna stała się w praktyce niepotrzebna,a rewolucja proletariacka wręcz niemożliwa: nie marobotników, są tylko konsumenci, a miejsce interesów klasowych zajęła globalna kultura masowa,która wygładza kontury ekonomiczne i niweluje duchowe boisko. Telewizja, fotokopiarki i faksy, podróżemiędzynarodowe i ideologia zabawy przyspieszyłyupadek skazanych na klęskę komunistycznych reżimów. Cały wymieniony tutaj sprzęt to tylko tak licznenośniki. Przekazują one wideologię McŚwiata, która należy nie do sfery towarów, lecz do sfery usług”[7].

 

  1. Istota McŚwiata

 

Wczorajszy świat, można powiedzieć – normalny świat, opierał się na gospodarce wytwarzającej materialne towary. McŚwiat to świat, w którego gospodarce dominują towary niematerialne i usługi. W pewnym momencie zaczęto mówić w sferach ekonomicznych, że gospodarka Stanów Zjednoczonych podupada. USA zaczęło bowiem tracić rolę gospodarczego lidera. Dopiero wiele lat później zauważono, że wcale tak nie jest. Co prawda USA przestało być potentatem w zakresie towarów, do których dotąd świat był przyzwyczajony – towarów materialnych (np. w 1974 r. wytwarzano tam 100% kości pamięci DRAM, a w 1987 mniej niż 25%), ale zdominował rynek towarów niematerialnych i usług. Zauważono, że usługi to już nie tylko gastronomia i transport, ale, i to już w znacznie większym stopniu, finanse, ubezpieczenia, informacja i telekomunikacja, rozrywka, w tym w znacznej mierze to, co można zaliczyć do sfery stylu życia i kultury[8].

B. R. Barber stwierdza więc: „Rozwój ekonomii, od tuż powojennych do postmodernistycznych form, to w gruncie rzeczy historia dość banalna: od towarów do usług, od nieskomplikowanej do bardzo złożonej technologii, od rzeczywistego do wirtualnego, od ciała do duszy. Na dzisiaj lekcja przedstawia się następująco: w jutrzejszym McŚwiecie zasoby naturalne będą się mniej liczyć niż towary, produkty przemysłowe mniej niż dobra związane z telekomunikacjąi informacją, towary mniej niż usługi, usługi w ogólnym pojęciu mniej niż usługi z branży informacyjnej, telekomunikacyjnej i rozrywkowej, oprogramowanie jakotakie mniej niż oprogramowanie kulturalne zawierającesię w bitach obrazów i dźwięków wytwarzanych przezagencje reklamowe i studia filmowe. Gdy podążamy zatą logiką i śledzimy opisywane przez nią ekonomicznespektrum, Stany Zjednoczone zaczynają prezentowaćsię lepiej, rosną w potęgę, a twierdzenie, że Ameryka wypadła z ekonomicznej łaski staje się coraz bardziejpodejrzane. Co więcej, konsekwencje tej logiki, choć takdobrze wróżą gospodarczemu przywództwu Ameryki,źle wróżą demokracji. Kapitalizm państwa narodowego przyczynił się niegdyś do stworzenia podstaw demokracji, dzisiejszy globalny kapitalizm McŚwiata może zapowiadać jej upadek”[9].

B. R. Barber pisze również: „McŚwiat to przede wszystkim wytwór kultury masowej napędzanej przez niepohamowaną komercję. Wzornik jest amerykański, forma – szykowna, towarami są obrazy. To nowy świat globalnych transakcji, gdzie zamiast starego zawołania: Proletariusze wszystkich krajów, łączcie się!rozbrzmiewa całkiem nowe: Konsumenci wszystkich krajów, łączcie się! Wszystko, czego wam potrzeba dostaniecie, gdy zakujemy was w nasze kajdany!”[10].

Czym dokładnie jest, jak dokładnie wygląda i jak funkcjonuje dziś na świecie ten sektor produkcji towarów niematerialnych i usług nazywany też przez B. R. Barbera „telesektorem inforozrywkowym”?

Stanowią goreklama, telewizja, film, parki tematyczne, gry komputerowe itp., a więc ta gałąź gospodarki, która jest integralnie związana z kulturą. B. R. Barber mówi, że przemysł rozrywkowy nie niszczy duszy. On „tylko” ją wchłania, rozbiera na części i składa na nowo. W tym ujęciu dusza staje się „bardziej skutecznym mechanizmem konsumpcji niż ciało”. Produkty tego telesektora mają przerażająco szkodliwe skutki dla ludzi. Obrazowo ujęła to Ariane Mnouchkine określając EuroDisneyland jako „kulturowy Czarnobyl”. Rozszerzanie się telesektora i dominacja w jego ramach kilkudziesięciu firm (w 1981 światowy rynek był zdominowany przez 46 firm, obecnie jest ich tylko 23) spowodowało w znacznej mierze zniszczenie narodowych kultur i wytworzenie jednej globalistycznej pseudokultury. Łączenie się wielkich koncernów „produkujących” kulturę (w tym książki i filmy) określono terminem „synergia”. Jak zwraca na to uwagę B. R. Barber, jest to eufemizm oznaczający w istocie monopol. Taki monopol zaś to uniformizacja. Skutkiem tego jest wszechobecna wirtualna cenzura. B, R. Barber stwierdza więc: „To nie żadna synergia, tylko komercjalny totalitaryzm”[11].

Kto nas zniewala? Kto niszczy naszą kulturę i nasze dusze? B. R. Barber nie chce wskazać „centrum dowodzenia”, twierdzi nawet, i brzmi to kuriozalnie, że go nie ma, pisząc: „Niemądre byłoby sugerowanie, że mamy do czynienia ze spiskiem lub jakimiś bezwzględnymi zakusami politycznymi. McŚwiatem kieruje automatyczny pilot”[12].

Doradca Clintona idzie tu tropem Neila Postmana, który mówi o tyranii technologii i wszechobecności „technopola”. „Technopole” polega na „podporządkowaniu wszystkich form życia kulturalnego władzy techniki i technologii”[13].

Czy ta władza faktycznie jest bezosobowa? Czy w ogóle może być taka bezosobowa władza? Oczywiście, że nie. To przeczy logice i zdrowemu rozsądkowi. To po prostu całkowicie niemożliwe. A może B. R. Barber myśli tu po prostu jak rasowy poganin-panteista i pisząc o bezosobowej władzy utożsamia ją z absolutem stanowiącym świat (panteizm), którego reprezentują „wybrańcy”?

Tak czy inaczej gdzieś w „mroku” kryją się tu, bez wątpienia, konkretne osoby. Nie trzeba być bardzo domyślnym, by dojść do wniosku, że chodzi o masonerię.

Do czego ta bezosobowa władza, zdaniem B. R. Barbera zmierza. Doradca Clintona, trochę żartobliwie, pisze: „Otrzymalibyśmy jedną korporację wytwarzającą jeden produkt, który zaspokaja wszystkie potrzeby: but sportowy wyposażony w przewód doprowadzający pożywienie, połączony z okularami przeciwsłonecznymi, które wstrzykują coca-colę prosto do żył ucha wewnętrznego, a szeroko rozwartym oczom prezentują migotliwe wideoklipy”[14].

Następnie, już całkowicie poważnie, stwierdza: „Logika ta rodzi nieobliczalne konsekwencje polityczne; swego rodzaju totalitaryzm bez totalitarnej władzy, gdzie każdy jest poddanym, a rządzących nie ma. Kobietami i mężczyznami rządzą ich własne apetyty, nie zaś mniej bezwzględni tyrani, których się zawsze obawiano – dyktatorzy czy monopartie[15].

Zauważmy, że zaprezentowana jest tu wprost klasyczna koncepcja tyranii szatana, który przejmuje władzę nad człowiekiem, gdy ten poddaje się swoim rządzom. Szatan manipulując tymi żądzami robi wtedy z człowiekiem, co chce, a człowiekowi wydaje się, że jest wolny.

B. R. Barber pisze: „W solipsystycznej rzeczywistości wirtualnej w cyber-przestrzeni samo pojęcie wspólnotowości wydaje sięzagrożone. Jak znaleźć wspólny grunt, skoro samgrunt przestaje istnieć, a ludzie stają się mieszkańcami abstrakcji? Być może wśród miriadów pojedynczych istot tkwiących przed ekranami komputerówi połączonych jedynie koniuszkami palców z wirtualną siecią Internetu wytworzy się jakaś nowa forma wspólnoty, ale politykę takiej społeczności trzebabędzie dopiero wynaleźć, i raczej trudno stwierdzić, żebędzie miała demokratyczny charakter. Użytkownicy Internetu gadają co prawda o swojej społeczności, ale kiedy ostatnio któryś z nich rozmawiał z sąsiadem? Jeśli dobrym płotom zawdzięczamy dobrych sąsiadów”, jak mówi przysłowie, to sąsiedzi wirtualni gwarantują dobre płoty – przeciw sąsiadom prawdziwym”[16].

Stwierdza też: „Woody Guthrie śpiewał kiedyś na cześć potencjalnejamerykańskiej wspólnotowości (…): To jest twój kraj,to jest mój kraj. Czyim krajem jest Disneyland? Albonowy kraj Stevena Spielberga? Do kogo powiniennależeć McŚwiat, i czy właściciele będą w stanie wyrwać go z rąk nieodpowiedzialnych i całkiem przypadkowych jednostek, czy też nieodpowiedzialnychi ultramonopolistycznych korporacji, będących jego aktualnymi posiadaczami? Poeci mniej utalentowani niż Guthrie zaproponowali niedawno własną odpowiedź: My jesteśmy światem. Ale czyim? I gdzie sąci my w McŚwiecie, który uznaje cały galimatias pojedynczych ja, działających impulsywnie na anonimowym rynku, ale nie daje żadnych wskazówek codo wspólnej tożsamości czy miejsca wspólnoty na tymże rynku”[17].

Doradca Clintona opisując McŚwiat wprowadza wśród wielu nowych pojęć również pojęcie „Hollyworld” czyli swego rodzaju odrębnego świata wytworzonego przez Hollywood, w którym zostaje uwięziony współczesny człowiek.B. R. Barber mówi wprost: „To Hollywood zastawiło stół dla McŚwiata”. Ten Hollyword to świat, z którego wyeliminowano, tak naprawdę, pismo (książki), a nawet same słowa, to świat, w którym „abstrakcyjność języka ustępuje miejsca dosłowności obrazu, a odbywa się to kosztem wyobraźni, która obumiera, bo cała praca została za nią wykonana”, to świat, w którym zarejestrowany dźwięk wzmacnia oddziaływanie obrazu zajmując miejsce „słów, liczb, i innych szyfrów, za pomocą których ludzie tradycyjnie się porozumiewali”[18].

Ludzi, stwierdza B. R. Barber zaczyna kształtować obraz telewizyjny i filmowy, przede wszystkim seriale i fabularne filmy długometrażowe, które stają się zarazem „coraz bardziej ujednolicone pod względem treści, w miarę jak ich dystrybucja nabiera coraz bardziej globalnych wymiarów”. I tak, stwierdza doradca Clintona: „Coraz więcej ludzi na całym świecie ogląda filmu, które coraz mniej się od siebie różnią. (…) Co więcej, monokultura rozkwita coraz bardziej, w miarę jak zacierają się różnice między firmami telefonicznymi, sieciami kablowymi, stacjami radiowymi i telewizyjnymi oraz producentami oprogramowania, a gigantyczne korporacje łączą się ze sobą. Zróżnicowanie ustępuje miejsca uniformizacji, konkurencję wypiera monopol. Kilka potęg o światowym zasięgu stanowi o tym, co jest tworzone, kto to rozpowszechnia, gdzie jest pokazywane, jak przyznaje się licencje na dalszy użytek. W takich warunkach nie ma mowy o prawdziwej konkurencyjności rynku idei i obrazów”[19].

Zobaczmy, w tej samej książce B. R. Barber głosi stanowczo, że nie ma spisku, że nie mają miejsca jakieś bezwzględne zakusy polityczne, że McŚwiatem „kieruje automatyczny pilot”, a tu przyznaje wprost, że o tym, co w McŚwiecie najważniejsze decyduje kilka, kilkanaście czy kilkadziesiąt konkretnych osób.

 

A oto spis treści tej książki



[1]S. Krajski, Mel Gibson – droga do Pasji, Warszawa 2004, s. 49-50.

[2] Por. tamże, s. 50-51.

 

[3] T. Marrs, Tajna władza świata. Tajne Bractwo i Magia Tysiąca Punktów Świetlnych, Tłumaczenie Jan Góra, Veritas et Pneuma, New York-Toronto (bez daty wydania), s. 62-84; T. Flynn, Nadzieja oszustów i przestępców. Mistrzowski plan globalnej kontroli, tom 2. Tłumaczenie W. Makowska, Veritas et Pneuma Publishers Ltd., New York-Toronto 2009, s. 165-168, 186-189, 270-275, 312-315.

[4] B. R. Barber, Dżihad kontra McŚwiat, przełożyła H. Jankowska, Warszawskie Wydawnictwo Literackie MUZA S.A., Warszawa 2007, s. 6.

 

[5] Tamże.

[6] Tamże, s. 437.

 

[7] Tamże, s. 121.

[8] Por. tamże, s. 115-119.

 

[9] Tamże, s. 120-121.

[10] Tamże, s. 122-123.

 

[11] Tamże, s. 124, 125, 129, 130, 214-216; por. również: D. Harvey, Neoliberalizm. Historia katastrofy. Przełożył J. P. Listwan, Instytut Wydawniczy Książka i Prasa, Warszawa 2008, s. 213.

 

[12] Tamże, s. 231.

[13] Tamże, s. 433.

[14] Tamże, s. 231.

[15] Tamże.

[16] Tamże, s. 232.

[17] Tamże.

[18] Tamże, s. 137, 138.

[19] Tamże, s. 138-139.

 

0

Stanislaw Krajski http://kukonfederacjibarskiej.wordpress.com/

Doktor filozofii. Autor ponad 40 książek. Publicysta (ponad 1000 artykułów).

54 publikacje
1 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758