W poniedziałek 22 października br. w Warszawie odbędzie się konferencja naukowa poświęcona katastrofie smoleńskiej.
Jeszcze w sierpniu przewidywano, że na konferencji omówiona będzie też "ocena prawdopodobieństwa hipotezy, według której śmierć pasażerów samolotu Tu-154 nastąpiła w innym miejscu niż wrakowisko pod Smoleńskiem, a samo wrakowisko i wszelkie informacje dostarczone przez stronę rosyjską są jedynie inscenizacją (ros. maskirowka)".
Znalazły sie wówczas grupy nacisku, które użyły wszelkich sposobów na to, by nie dopuścić do prezentacji badań, kwestionujących prawdziwość hipotez zwolenników pancernej brzozy i sympatyków dwóch wybuchów. Nie są mi bliżej znane rozmowy i motywy działań uczonych – organizatorów. Śledziłem jednakże dokładnie odnośne dyskusje odbywające się w portalach salon24.pl oraz naszeblogi.pl.
Marek Dąbrowski, uczestniczący w pracach komisji technicznej Zespołu Parlamentarnego Antoniego Macierewicza, przystąpił w "Nożycach dezinformacji" do bezpardonowego ataku na dr. Pawła Przywarę (FYM-a), oskarżając go – korzystając z najlepszych sowieckich wzorów – o agenturalne działania. Opisałem to w swej recenzji – link: http://zygumntbialas.nowyekran.pl/post/70310,marek-dabrowski-pisze-ksiazke-o-smolensku
Inny współpracownik komisji technicznej ZP Michał Jaworski (nick: @kaczazupa) przypuścił w swej notce atak na prof. Piotra Witakowskiego. Zacytowałem w swym tekście – link: http://zygumntbialas.nowyekran.pl/post/70368,czy-teoria-fym-a-moze-byc-omawiana-na-konferencji-naukowej – nie tylko kilka niewybrednych i bardzo często knajackich odzywek blogera @kaczazupa, ale też istotne uwagi komentatora @Alef-1, np.:
"Jeżeli według organizatorów konferencji istnieją metody, którymi można zbadać '…hipotezę, według której śmierć pasażerów samolotu Tu-154 nastąpiła w innym miejscu niż wrakowisko pod Smoleńskiem…’, to należy to zrobić. (…) Metody naukowe są po to, żeby weryfikować pewne hipotezy. To daje nam pewne poczucie bezpieczeństwa, że się nie mylimy lub – co często się zdarza – uświadamia, że popełniliśmy bląd".
Od tamtego czasu zmieniły się założenia organizatorów. "Stworzenie forum dla przedstawienia interdyscyplinarnych badań dotyczących mechaniki lotu i mechaniki zniszczenia samolotu Tu-154M w katastrofie smoleńskiej"– to nowy cel badania i dyskusji w Warszawie. Nie ma miejsca na maskirowkę.
W pierwszej dekadzie października organizatorzy posiedzenia zawiadomili prof. Mirosława Dakowskiego i dr. Pawła Przywarę, iż nie przyjęto ich referatów na konferencję smoleńską. Wykluczono w ten sposób jednoznacznie inscenizację na Siewiernym z oficjalnego dyskursu. Czy na długo? "Niektórym osobom przywiązanym do narracji dwuwybuchowej po prostu nie mieści się w głowie, że nagle mogłoby się okazać, że ich hipoteza nie jest zbyt wiele warta– pisze dr Przywara (Free Your Mind). – W obecnej sytuacji skłaniam się do idei wyrażonej przez prof. M. Dakowskiego, by urządzić za jakiś czas zupełnie alternatywne spotkanie naukowców".
Każdy niemal dzień przynosi nam nowe, często przerażające wieści o tragedii narodowej. Dokładna analiza faktów w sytuacji, gdy nie przyjmuje się postawy sekciarskiej, każe nam przyjąć wersję maskirowki za najbardziej prawdopodobną. Już w styczniu br. pisał mgr inż. Krzysztof Cierpisz:
"1.Katastrofy smoleńskiej nie było, bo wrak samolotu tam eksponowany nie był zdolny do lotu na długo przed feralnym momentem z dnia 10 kwietnia. Ponadto został tam podrzucony, jako niekompletny szmelc, który później został wysadzony powietrze, w celu upozorowania katastrofy. Eksplozja (dwie) spowodowała zniszczenia płatowca, jakich jednak nigdy nie można było osiągnąć w normalnym uderzeniu samolotu w ziemię. A to był jeden z wielu dziecinnych błędów tej, jak się okazuje, inscenizacji.
2.Ofiar katastrofy też nie było, bo nie ma ewidencji nawet na to, że ktokolwiek z delegacji Katyńskiej odleciał z Okęcia. Dowodem na odlot delegacji z Okęcia miał być rachunek trupów w Smoleńsku. I to właśnie był główny cel tej medialnej aranżacji w lasku smoleńskim. Skoro w punkcie pierwszym zlikwidowaliśmy katastrofę, to tym samym przepadł cały mechanizm dowodowy (substytut) lotu do Katynia. Faktem jest, że osoby delegacji zaginęły, a ich ciała – częściowo – odnaleziono w Moskwie. Prosektorium to nie to samo, co miejsce katastrofy i tych dwóch spraw automatycznie nie łączmy. Członków delegacji do Katynia wyłapano w Polsce i tam zamordowano, bo innej alternatywy nie ma.
Katastrofa smoleńska nie miała miejsca, jest jedynie oszustwem medialnym. Aby odwrócić uwagę od tego faktu, magluje się wkoło zarzuty co do rzetelności dowodowej oficjalnych dokumentów, czyta się zapisy kopii czarnych skrzynek, znajduje ślady materiałów wybuchowych w jakiejś trumnie, etc. Mnogość faktów, co do „dowodów”, a nawet ich podważanie, tworzy środowisko katastrofy w Smoleńsku".
Pozostaje nam zachęcać prof. Mirosława Dakowskiego oraz dr. Pawła Przywarę do działań przygotowujących nową konferencję naukową, na której zebrane i omówione będą wszystkie najistotniejsze problemy dotyczące tragedii smoleńskiej.