Z racji mijającej 12 września rocznicy zwycięstwa pod Wiedniem zamieszczono w „Niezależnej” okolicznościowy artykuł o zwycięstwie wojsk habsbursko – polskich na osmańską potęgą.
Stanowczo protestuję.
Nie było żadnego wspólnego zwycięstwa, pogrom wielkiej armii tureckiej Kara Mustafy został dokonany wyłącznie natarciem polskiej husarii.
Złożyło się na to:
– przejęcie dowództwa przez Jana III Sobieskiego,
– genialny pomysł przedarcia się przez wiedeńskie lasy polskiej jazdy i wyjście na najsłabiej bronione zaplecze oblężniczej armii tureckiej,
– znakomite rozpoznanie terenu i przygotowanie decydującego uderzenia,
– działania mylące na lewym brzegu Dunaju.
– osobiste poprowadzenie przez Sobieskiego uderzenia „broni pancernej” ówczesnych czasów – 2.500 husarzy w sam środek obozu tureckiego.
Ta bitwa trwała tylko pół godziny i poza znacznymi stratami po stronie tureckiej wynikającymi z próby stawienia oporu polskiemu natarciu, około 20 tys. poległych i rannych, wywołała paniczną ucieczkę całej armii tureckiej, porzucenie broni i praktyczne unicestwienie armii Kara Mustafy.
W historii dziejów militarnych tylko kilku wodzów zdobyłoby się na taką decyzję jaką podjął Sobieski: Napoleon, Aleksander Wielki i Hannibal.
Mój znajomy – historyk amator – skomentował to złośliwie twierdząc, że husaria przystąpiła ochoczo do tej szarży, bo w centrum obozu tureckiego znajdowały się najcenniejsze łupy.
Niestety wielkie zwycięstwo nie zostało wykorzystane zarówno przez Austriaków jak i przez Polskę, co szczególnie nas bolało, jako że nie odzyskaliśmy Kamieńca Podolskiego z racji utraty którego Polska znalazła się w trzydziestoletniej żałobie.
A odzyskanie zostało dokonane już po śmierci zwycięzcy spod Wiednia nie w wyniku orężnego boju, ale przetargu karłowickiego.
Stąd zjawił się powtarzany zarzut, że Victoria wiedeńska nic Polsce nie dała, a mogliśmy zażądać zwrotu przynajmniej części Śląska w ślad za petycją ludu śląskiego zgłoszoną Sobieskiemu w Gliwicach nie mówiąc już o Podolu.
Realia jednak były takie, że jakiekolwiek inne rozwiązanie prowadziło do nieuchronnego upadku Wiednia, bowiem 40 tysięczna armia Leopolda walcząca zachowawczo nie byłaby w stanie obronić miasta.
W efekcie nastąpiłoby umocnienie tureckiej pozycji w Europie ze wszystkimi niebezpieczeństwami dla Polski do pogłębienia linii buczackiej włącznie.
Zabrakło wytrwałości i konsekwentnego doprowadzenia dzieła do końca, nie pierwszy i nie ostatni raz w naszej historii.