‘Jądro ciemności’ w stylu Herzoga.
Pobieżnie pisałem o Valhalli przy okazji przedstawienia sylwetki N.W.Refna (http://patrzacczytajac.nowyekran.pl/post/53468,nicolas-winding-refn). Teraz, po sukcesie ‘Drive’, ten film wchodzi do polkich kin. Nie sądzę, że zadowoli wielbicieli ostatniej produkcji reżysera. Mnie wydaje się najsłabszym obrazem Refna. Filmem enigmatycznym (to filmowy eksperyment raczej), który mnie zmęczył.
Rozgrywa się w niezdefiniowanym świecie starożytnych wojowników. Jeden z nich, więziony, aby toczyć walki, ku rozrywce ciemiężców, pewnego dnia wyzwala się z okowów, wybija wszystkich w pień i w towarzystwie chłopaka (którego oszczędził, bo ten go w klatce karmił) wyrusza przed siebie w świat. Na drodze spotyka grupę chrześcijańskich rycerzy, do której dołączy.
Nie ma tu jasno nakreślonej fabuły. Jest oniryczny klimat, wybuchy naturalistycznej przemocy (te momenty oglądało mi się najlepiej). Refn jawi się w tym filmie jako wielki stylista. Sięga po germańskie legendy i robi film symboliczny.
Dla mnie Valhalla jest połączeniem conradowskiego ‘Jądra ciemności’ (a także ‘Czasu Apokalipsy’) z ‘Aguirre, gniewem bożym’ Herzoga. Ale jako film do mnie nie trafia. Valhalla = nuda.