Bez kategorii
Like

„V” z Tyna, część 2

22/12/2011
338 Wyświetlenia
0 Komentarze
5 minut czytania
no-cover

Tata Łukaszka wracając z pracy znów jechał wąską uliczką pod kościołem. Wypatrzył wolne miejsce i zaczął się zastanawiać czy jego auto się tam zmieści.

0


Tata Łukaszka wracając z pracy znów jechał wąską uliczką pod kościołem. Wypatrzył wolne miejsce i zaczął się zastanawiać czy jego auto się tam zmieści. Sytuację wykorzystało małe autko jadące z naprzeciwka, które gwałtownie wcisnęło się w lukę. Tata Łukaszka zamknął oczy i cały się spiął oczekując na huk gniecionej blachy. Ale nic takiego nie nastąpiło. Kiedy otworzył oczy ujrzał, że owe autko zmieściło się w lukę na centymetry. Tata stanął po skosie na chodniku i wysiadł.
– Pewno jakiś młodziak – pomyślał tata Łukaszka. – Tacy są najgorsi!
Z auta wyskoczyła dziarsko jakaś młoda niewiasta.
– I jeszcze baba za kierownicą! – jęknął w duchu tata Łukaszka.
– Przepraszam bardzo!! – huknęła na pół ulicy. – Ale i tak by się pan nie zmieścił!!
– To pani? – zdumiał się tata Łukaszka. – Pani co tak często krzyczy…
– O!! – wykrzyknęła pani. – Widzieliśmy się wczoraj!!
– Nowy samochód?
– Tak, firmowy – potwierdziła pani.
– To "V" to nazwa firmy?
– Tak, tak!
– Trochę krótka ta nazwa.
– Ale bardzo dobra!! Jak dwa słupy światła wychodzące z jednego miejsca!! Jak "V" jak victoria!! Zwycięstwo!!
– Przecież pani mówiła, że będzie pani sekretarką w brygadzie remontowej – przypomniał jej tata Łukaszka. – A tu ani adresu firmy, ani telefonu kontaktowego.
– Myśli pan? – pani spojrzała krytycznie na swoje auto, przyozdobione li i jedynie kilkoma wielkimi literami "V". – Tylko, że to jest moja firma. Założyłam jednoosobową firmę!!
– U nas w kraju? – tata Łukaszka porwał jej ręce i serdecznie jej pogratulował. – To pani jest męczennicą!
– Bez przesady!! – pani uśmiechnęła się skromnie. – Gdzie mi tam do świętości…
– Myślałem, że jak sekretarka, to na etat.
– Wie pan, ja w sumie nie będę taką typową sekretarką. Brak mi wykształcenia. Ja do tej pory, to trochę w handlu, trochę w ogrodnictwie…
– Ale w takiej branży trzeba chyba trochę się znać…
– Przepraszam bardzo!! – huknęła pani i wskazała brygadę remontową kręcącą się pod kościołem. – A myśli pan, że oni to co? Połowa z nich to rybaki, a w budowlance robią! Powołanie się liczy!!
– Hm – pozwolił sobie na sprzeciw tata Łukaszka. – I da pani sobie radę z papierami?
– O, mają już jednego, który im ogarnia papiery i faktury. Robił kiedyś w cłach i podatkach. A ja będę bardziej menedżerką od szukania podwykonawców. Tutaj robimy oświetlenie kościoła i otoczenie!
Powoli podeszli do nich robotnik Andrzej i szef ekipy, czyli młody długowłosy.
– Jak się cieszę, że dostałam tą pracę! Od dziecka chciałam pracować u pana!! – wykrzyknęła z zapałem pani do młodego długowłosego. Tata Łukaszka spojrzał dziwnie na nich, bo na oko oboje byli rówieśnikami.
– M… Tego… A co z projektem oświetlenia? – zmienił temat młody długowłosy.
– Dwa strumienie światła!! – krzyczała pani i mchała kończynami górnymi imitując owe strumienie. – Wychodzące z jednego miejsca!! Jeden biały, a jeden czerwony!! Inspirowałam się… – urwała i spojrzała na młodego długowłosego, po czym zmieszała się pod jego spojrzeniem.
– Pani długo autostradą jechała – wyjaśnił pospiesznie robotnik Andrzej i odprowadził panią menedżerkę nieco na bok. Tata Łukaszka bąknął coś, że musi odjechać zanim wlepią mu mandat i poszedł do auta.
– Nie wszedł do środka – zmartwiony robotnik Andrzej popatrzył na kościół.
– Przyjdzie jutro – odparł z pewnością w głosie młody długowłosy.

0

Marcin B. Brixen

Poznaniak. Inzynier. Kontakt: brixen@o2.pl lub Facebook. Tom drugi bloga na papierze http://lena.home.pl/lena/brixen2.html UWAGA! Podczas czytania nie nalezy jesc i pic!

378 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758