Jak to zawsze bywa w przypadku RAZWIEDUPR-a, jesteśmy skazani na domysły, ale skoro tak, to nie żałujmy sobie i domyślajmy się. Ja na przykład się domyślam, że RAZWIEDUPR w kontrolowanych przez siebie stacjach telewizyjnych uprawia politykę kadrową, którą pewien sławny polityk francuski zdefiniował w krótkich, żołnierskich słowach: je vote pour le plus bete – co się wykłada, że głosuję na najgłupszego. I to widać po obsadzie ubeckich stacji telewizyjnych; jeden i ten sam program, dotyczący tak zwanych porad życiowych dla kobiet, prowadzi osoba, którą puściło w trąbę aż czterech panów – domyślam się, że po uprzednim dokładnym wymamlaniu – a więc kompletna życiowa ruina, a basuje jej właśnie „stwór tłuszczem rozdęty”, którym zainteresowałem się z powodu deklaracji, że „chętnie wybatoży moje białe, prawicowe dupsko”.
Mówię oczywiście o pani redaktor Dorocie Wellman, która deklarację tę złożyła w publikacji zamieszczonej w żydowskiej gazecie dla tubylczych Polaków, wydawanej z udziałem pieniędzy żydowskiego finansowego grandziarza, czyli Jerzego Sorosa, który wobec mniej wartościowego narodu tubylczego ma swoje projekty. Mniejsza jednak o niego, chociaż to też niezły ananas i myślę, że przez takich jak on, na całym świecie narasta zniecierpliwienie wobec arogancji i buty żydowskich finansowych grandziarzy i arywistów. Kto wie, czy znowu nie trzeba będzie chować ich, to znaczy – nie tyle „ich” – bo trzeba uważać na zaimki – co ich uboższych kompatriotów, po piwnicach, chociaż nie wiadomo, czy tym razem w ogóle znajdą się jacyś ochotnicy, bo wprawdzie trzeba miłować bliźniego swego, ale przecież nie bardziej, niż siebie samego. Nikt nie ma obowiązku działać na własną, czy własnego narodu zgubę i wydaje się, że ta świadomość zaczyna narastać nie tylko w Europie, ale nawet i poza nią, na co wskazywałaby żydowska wojna prowadzona w Ameryce przeciwko tamtejszemu prezydentowi Donaldowi Trumpowi. Mniejsza jednak o te światowe konteksty, bo pretekstem, dla którego zająłem się tym drobiazgiem, jest wspomniana deklaracja pani redaktor Doroty Wellman, że „chętnie” – i tak dalej. Nawiasem mówiąc, przypisuje ona prawicy kolor biały. No dobrze, a w przypadku lewicy? Jaki kolor jest charakterystyczny dla lewicy? A jakiż by, jak nie czerwony? Czerwone dupsko, niczym u pawiana? Czyżby pani Dorota…? Ładny interes!
W swojej publikacji używa sformułowania „my kobiety”. Czy jednak wyznawcy nieubłaganego postępu aby na pewno mogą wiedzieć takie rzeczy? Według genderactwa, ku któremu – o ile mi wiadomo – pani red. Dorota Wellman się skłania, tożsamość płciowa jest zjawiskiem przejściowym, zależnym od aktualnego zapotrzebowania – już mniejsza o to – czyjego? Co tu dużo gadać; trzeba uważać na zaimki. „Z każdom pciom mogę spać, z każdom pciom” – śpiewała za moich czasów studenckich w latach 60-tych, kiedy pani Wellman wprawdzie już pojawiła się na tym świecie pełnym złości, ale jeszcze takich rzeczy nie mogła rozumieć – pewna artystka, dodając, że „zmysły drzemiom, zmysły drzemiom, ale som!” W tych właśnie kategoriach próbuję zrozumieć zaskakującą deklarację pani redaktor Doroty Wellman – że mianowicie pod pretekstem siostrzanej solidarności z Wielce Czcigodną Joanną Scheuring-Wielgus – próbuje stręczyć mi się z jakimiś perwersyjnymi propozycjami. Żeby zatem położyć kres tym awansom, a zarazem przeciąć wszelkie wątpliwości, muszę ze swej strony złożyć deklarację, że uszanowałbym panią redaktor Dorotę Wellman nawet po wieloletnim pobycie na bezludnej wyspie.
Stanisław Michalkiewicz
Felieton • tygodnik „Najwyższy Czas!” • 6 marca 2017
2 komentarz