Przeczytałem lub tylko przejrzałem kilka publikacji na temat 75 rocznicy powstania AK. W stosunku do faktu historycznego bardziej odpowiednie byłoby moim zdaniem „powołanie” niż „powstanie” – to ostatnie wiąże się bowiem z organizowaniem czegoś od podstaw, a w tym przypadku chodziło jedynie o przekształcenie istniejącej już organizacji. Pierwszą wojskową organizacją powstałą jeszcze w oblężonej Warszawie była Służba Zwycięstwu Polski, której komendantem za akceptacją Rydza został gen. Karaszewicz – Tokarzewski, dowódca Okręgu Korpusu w Toruniu i grupy operacyjnej w armii Toruń.
Rząd polski we Francji, a właściwie Sikorski osobiście nie miał zaufania do „sanacyjnego” generała i dlatego powołał Związek Walki Zbrojnej z dowództwem przebywającego już w Paryżu gen. Kazimierza Sosnkowskiego.
ZWZ rozwijał się intensywnie mimo wielu perturbacji i w roku 1942 w chwili praktycznego przekształcenia go w Armię Krajową obejmował już obszar całego kraju.
Dla nas, żołnierzy ZWZ ten rozkaz był naturalną konsekwencją konieczności nadania organizacji wojskowej charakteru regularnego wojska.
Proces ten, jak też i włączanie do wojska innych organizacji o charakterze wojskowym przebiegał dość długo i nie bez oporów.
Kłopoty związane z wprowadzeniem powszechnej służby wojskowej w ramach Armii Krajowej miały swoje źródło w samej idei organizacji walki w okupowanym kraju.
W zasadzie już przed wojną można było przewidzieć, że przynajmniej część kraju może być okupowana przez wroga i w związku z tym ustalić zasady organizacji walki na tym terenie.
Rydz zresztą przewidywał taką możliwość i konieczność przejścia do walki partyzanckiej, niestety organizacyjnie nic w tym kierunku nie zostało zrobione. Improwizacja Tokarzewskiego zawierała niebezpieczną formułę dobrowolnej służby Polsce, a nie propozycję powołania wyodrębnionej jednostki w ramach Wojska Polskiego. Pod tym względem lepsze rozwiązanie zastosował Hubal uznając, że jego oddział jest normalną kontynuacją służby wojskowej.
Na mentalności organizatorów zarówno SZP jak i ZWZ zaciążyła ich przeszłość z okresu zaborów. Sosnkowski był przecież organizatorem i komendantem Związku Walki Czynnej powstałym we Lwowie tuż przed wybuchem I wojny światowej.
ZWZ, mimo że miał charakter organizacji wojskowej nie miał tych uprawnień, jakie ma konstytucyjnie Wojsko Polskie, stąd całkiem w zgodzie z polskim prawem zaczęły powstawać liczne organizacje o charakterze wojskowym zarówno jako przybudówki do organizacji politycznych lub samoistne.
Większość z tych organizacji podporządkowała się wojskowo dowództwu AK, jednakże dwie najsilniejsze – zbrojne ramię obozu narodowego NSZ /Narodowe Siły Zbrojne/ i wojskowa organizacja ruchu ludowego – BCh / Bataliony Chłopskie/ nie włączyły się organicznie i w zasadzie pozostały poza polskim wojskiem.
Nie umniejsza to ich zasług w walce z najeźdźcami, ale niewątpliwie powodowało trudności w organizowaniu skoordynowanego prowadzenia działań.
Pół cywilna, pół wojskowa organizacja ZWZ wymagała przystosowania do wymagań zorganizowanego wojska.
ZWZ opierała swoją organizację o struktury administracji cywilnej – województwa stanowiły okręgi organizacji, powiaty – obwody, gminy – rejony, a większe wsie i osiedla – placówki, w mniejszych miały być sekcje, ale wydaje się, że w większości były to drużyny, przynajmniej tak było na terenie okręgu białostockiego i nowogródzkiego.
Dla lepszego sprawowania kierownictwa obwody były skupiane w „inspektoratach”, a niektóre okręgi gromadzone w „obszarach”.
Ze względu na dorobek organizacyjny ta struktura nie została naruszona, a jedynie niejako w jej ramach zaczęły powstawać oddziały wojskowe.
Starano się odtworzyć przedwojenne jednostki stacjonujące na terenie określonych okręgów.
Pozornie sprawa była ułatwiona przez ogólne ustalenia, że rejony odpowiadają kompaniom piechoty, lub jednostkom równorzędnym, a placówki – plutonom.
W praktyce zróżnicowanie było znaczne i z własnego doświadczenia mogę stwierdzić, że w oparciu o strukturę organizacyjną powstałą w ZWZ nie było możliwości stworzenia jednolitych oddziałów. Pamiętam, że w moim obwodzie mieliśmy kompanie liczące od 70 do prawie 300 ludzi.
Kolosalne trudności były z dowództwem, przede wszystkim brak było oficerów, których najwięcej wyginęło, przedostało się na zachód, lub dostało się do niewoli.
Poszukiwania dowódców dotyczyły przede wszystkim szczebla kompanii i wyższych, dowódcami drużyn i plutonów byli przeważnie podoficerowie przedwojenni, podchorążowie absolwenci tajnych kursów, rzadziej najmłodsi oficerowie rezerwy.
Niestety zarówno ze względu na straty w kadrze dowódczej i niedostatki w szkoleniu, braki w tym względzie znacznie osłabiały wartość bojową oddziałów.
Zasadniczym problemem było wyposażenie oddziałów w broń i środki pomocnicze.
Na terenie okupowanym do 1941 roku przez Sowiety głównym źródłem zaopatrzenia była broń porzucona przez uciekających czerwonoarmistów.
Dochodziło niekiedy do sytuacji niemal humorystycznych, jak przechowanie czołgu porzuconego z racji braku paliwa – pod kopą siana.
Mimo to stan uzbrojenia uniemożliwiał wyposażenia w\ broń wszystkich zorganizowanych jednostek.
Zdolność mobilizacyjna poszczególnych okręgów zależała w dużej mierze od posiadania dyspozycyjnych oddziałów partyzanckich. Paradoksalnie, ale pod tym względem najsprawniejsze okazały się okręgi kresowe, gdzie żywioł polski był mniej liczny i poddany największym prześladowaniom /sowieckie masowe aresztowania, wywózki i ukraińskie ludobójstwo wspierane przez obu okupantów/
W centralnej Polsce trzeba wyróżnić okręg kielecki wykazujący najwyższy poziom mobilizacji. Warszawa w tej gradacji zajmuje specjalne miejsce z racji koncentracji sił zarówno po stronie polskiej jak i niemieckiej.
Trzeba jednak podkreślić, że zarówno w okręgach wileńskim, nowogródzkim i wołyńskim przed mobilizacją do akcji „Burza” istniały silne oddziały partyzanckie, lub samoobrony. To samo dotyczy kielecczyzny.
Brak tego typu oddziałów na terenie okręgu warszawskiego odbił się niekorzystnie na możliwościach mobilizacyjnych związanych z podjęciem walki o wyzwolenie Warszawy.
Armia Krajowa przejęła z ZWZ wszystkie agendy, a nie tylko działalność czysto wojskową. Dotyczyło to szczególnie akcji wydawniczej, różnorodnych form walki bieżącej z okupantem
W Polsce mimo wyraźnych oporów ze strony Sikorskiego powstało w czasie okupacji bodajże jedyne w okupowanej Europie zjawisko w postaci „państwa podziemnego” ze wszystkimi jego agendami. Podstawowym czynnikiem twórczym była rozbudowana sieć i jej aktywność – jednostek Armii Krajowej.
W historii Polski taki poziom mobilizacji narodowej wokół swojego państwa jakie reprezentowało polskie „państwo podziemne” z trudem można odszukać.
Piszę to dlatego że spotkałem się zdaniem lekceważącym polski wysiłek zbrojny reprezentowany w AK na podstawie zdania, że „armia 380 tysięczna to zjawisko niszowe”.
Rzeczywiście zestawieniu z milionowymi armiami to niewiele, ale w warunkach okupacji to największa armia Europy, a jej dokonania są bez precedensu.
Nie zdołała zmobilizować się w całości, a wówczas liczebnie wzrosłaby kilkakrotnie, ale to już wina zachodnich strategów, którzy nie zdobyli się na jedyną możliwość ocalenia Europy przez podjęcie w 1943 roku ofensywy na północ ku granicom Polski i Niemiec z rejonu Bałkanów.
AK była gotowa do spełnienia swojej roli w tej operacji w stopniu znacznie wyższym niż francuski ruch oporu w 1944 roku mimo nieporównywalnie większej pomocy aliantów udzielonej mu aniżeli AK.
Powołanie AK nie było dla walczącego w kraju narodu jakimś zjawiskiem szczególnym, najważniejszym dla naszej historii było zorganizowanie w najtrudniejszych warunkach nie tylko wojska polskiego, ale całej organizacji państwowej i stworzenia powszechnej postawy narodowej gotowości do walki i poświęceń. Zrealizowało się to w podjęciu walki w czasie całego okresu obu okupacji ze szczególnym uwzględnieniem akcji „Burza”.
To nastawienie Polaków warte jest przypomnienia w obecnej chwili prowadzenia walki o odzyskanie niepodległości.