Przeczytałem zaniepokojony i nie kryjąc rozczarowania wypowiedzi Antoniego Macierewicza i Andrzeja Gwiazdy o zmarłym Tadeuszu Mazowieckim opublikowane w „niezależnej”. Po pierwsze rzymska zasada „de mortuis nil nisi bene” jest nie do przyjęcia w stosunku do polityków o znaczącej pozycji, a do takich niewątpliwie należał Mazowiecki. Powinno się w stosunku do nich stosować bardziej odpowiednią zasadę: „de mortuis nil nisi veritas”, co wprawdzie w tym przypadku nie jest takie łatwe ze względu na tajemniczość i małomówność, jakie cechowały ostatniego premiera PRL i pierwszego „III Rzeczpospolitej”.
Jego życiorys też jest pełen niedomówień, jak choćby nie wiadomo, co robił w ostatniej fazie wojny, jako osiemnastoletni młodzieniec, gdyby chociaż zaczepił o jakąś działalność niepodległościową to usłużni dziejopisarze nie omieszkaliby o tym powiadomić z odpowiednim akcentem. Ja sam przypominam sobie, że w 1944 roku, kiedy prowadziłem w warunkach polowych kurs dla młodszych dowódców AK to właśnie osiemnastoletni przeważali na nim.
Podobnie jest ze studiami, których nie ukończył tak jak i inny „współzałożyciel” III RP – Kwaśniewski, czyżby i w tym przypadku nie pozwoliła na to zbytnia aktywność w strukturach PRL?
Znalazł się w szeregach PAX ’u, którego rola dla nikogo ze współczesnych nie budziła wątpliwości, ale który też dla wielu z niezbyt odpowiadającymi reżimowi życiorysami był miejscem schronienia i tych można jakoś tłumaczyć, tylko że Mazowiecki do nich nie należał. Jego publikacje z absolutnie haniebną wypowiedzią w sprawie biskupa Karczmarczyka na czele dowodzą, że należał do grupy najgorliwszych w służbie komunistycznej propagandy. Gdyby to robił z pozycji partyjnej to jej szkodliwość byłaby minimalna, ale szczególnie deprymujące było prezentowanie jej z postawy rzekomo katolickiej.
Również odejście z PAX’u owiane jest tajemnicą, według niektórych było to uzgodnione z Piaseckim po ujawnieniu działalności szpiegowskiej w stosunku do kierownictwa tej organizacji, ale według Micewskiego, który w rozmowie ze mną przyznał się, że wraz z Mazowieckim, Horodyńskim i Zabłockim należał w PAX’ie do tak zwanej grupy „chłopców od Brystigerowej” gdyż chodzili na „rozmowy” z nią na temat usunięcia Piaseckiego i zastąpienia go ludźmi bardziej odpowiadającymi ówczesnej linii partyjnej.
Cała impreza nie udała się, bowiem Piasecki miał poparcie Moskwy, która decydowała o jego pozostaniu. Wszyscy, zatem musieli odejść z PAX’u, ale żadnemu krzywda się nie stała.
Działalność w KOR, a później w „Solidarności” nacechowana była dużą dawką ostrożności, a nawet pesymizmu, co do możliwości odniesienia sukcesu.
Poznałem Mazowieckiego na spotkaniach u Władysława Siła – Nowickiego, u którego z racji działalności obrończej, jako adwokata wszelkiego rodzaju prześladowanych przez reżim bywali też przedstawiciele KOR. Wypowiedzi Mazowieckiego i wszelkie enuncjacje były nacechowane dążeniem do kompromisu, nie należał do grupy wojujących, której przewodzili Kuroń, Michnik, Macierewicz i inni.
W okresie stanu wojennego i tuż po jego formalnym odwołaniu wśród tych, którzy powrócili z „internatu” znalazł się Mazowiecki w grupie tak zwanych „doradców „Solidarności”, a raczej Wałęsy, jako że „Solidarność” była wprawdzie bezprawnie, ale formalnie rozwiązana.
Z różnych spotkań tego nieformalnego gremium występującego w najrozmaitszym składzie przypominam sobie szczególnie jedno odbyte w moim mieszkaniu, na którym obok Siła – Nowickiego, Olszewskiego, Chrzanowskiego, Stelmachowskiego, Geremka i innych był też obecny i Mazowiecki.
Omawiany był między innymi projekt powołania „fundacji rolnej”, jako elementu samodzielnej działalności niezależnej od reżimu. Mając informacje na temat przygotowanej, chyba specjalnie na tę okoliczność, ustawy oddającej decyzje w ręce reżimu zaproponowałem w przygotowanym na piśmie referacie powołanie tej fundacji za granicą powierzając jej przewodnictwo biskupowi Wesołemu, duszpasterzowi emigracji. Doradcy krajowi służyliby pomocą w ustalaniu programu działań.
Właściwie wszyscy obecni wypowiedzieli się pozytywnie o projekcie i Mazowiecki też, ale dyskusja została zawieszona jakby oczekując na Geremka, który się spóźniał z przybyciem. Po jego przybyciu ktoś z obecnych poinformował go o projekcie i stanowisku obecnych, zabrakło jednak dla niego egzemplarza referatu, nie uznał zresztą za konieczne bliższe zapoznanie się z nim zajmując arbitralne stanowisko: -„nic z tego nie będzie, sprawa zostanie zniszczona podatkami”. Wyjaśniłem, że darowizny zagranicy przesyłane na PEKAO Kasa Opieki nie były opodatkowane i że jest to najlepsza droga gdyż reżim nie może rezygnować w swoim własnym interesie z tego trybu. Moje wyjaśnienie przeszło bez echa i zwróciłem uwagę, że stanowisko Geremka było najwyraźniej decydujące. Wprawdzie poparł mnie Siła – Nowicki i dość ostrożnie Olszewski, ale pozostali ze Stelmachowskim w pierwszej kolejności poparli Geremka. Dla mnie sprawa była jasna, Geremek w tym rozwiązaniu nie widział miejsca dla siebie, ale zastanawiająca była uległość pozostałych wobec niego włącznie z Mazowieckim, a przecież to nie Geremek a Mazowiecki stał się formalnie pierwszą postacią zwycięskiej koalicji nowej „Solidarności” i stanął na czele rządu.
Przy okazji mogę tylko nadmienić, że kiedy byłem przesłuchiwany przez bezpiekę pytano mnie właśnie o to spotkanie i propozycje na temat „fundacji rolnej” najwyraźniej jednak informator nie posiadał pisemnego referatu. Potwierdził to mój wgląd w dokumenty IPN, odpowiedź na pytanie, kto z obecnych poinformował bezpiekę nie powinno nastręczać wątpliwości. I takiemu człowiekowi był najwyraźniej podporządkowany Mazowiecki.
Wszystko, co dotychczas na temat osoby Mazowieckiego napisałem stanowi jedynie przygrywkę do rzeczywistej roli, jaką odegrał w „III Rzeczpospolitej”.
Podejmując się pracy na stanowisku premiera musiał zdawać sobie sprawę, że albo będzie kontynuował rządy PRL, albo spróbuje dokonać historycznego dzieła odzyskania niepodległości, co wymagało opracowania i przedstawienia parlamentowi nowej konstytucji, a dla celów wykonywania bieżąco pożytecznej dla Polski pracy należało dokonać zdecydowanej reorganizacji całego aparatu rządowego.
Nie podjął żadnej z tych prób, które gdyby się nie udały wymagały ogłoszenia nowych wyborów, ale już bez obowiązku uprzywilejowania PZPR i jej satelitów.
Poszedł na kontynuację PRL pozwalając jej pogrobowcom i wspólnikom na totalną likwidację polskiej gospodarki przez wyprzedaż za grosze, co się tylko sprzedać dało i likwidację całych branż.
Chyba nie był aż tak naiwny żeby nie widzieć, do czego prowadzi tzw. „plan Balcerowicza”, który był niczym innym jak tylko likwidowaniem polskiej gospodarki.
Stan polskiej gospodarki odziedziczonej po PRL, a szczególnie po rządach Rakowskiego, które rozpoczęły ten proces, był rzeczywiście dramatyczny, ale istniały możliwości jej odbudowy przez wdrożenie komercjalizacji i nakierowania na eksport, a przede wszystkim wykorzystania polskiej inicjatywy i zasobów prywatnej wytwórczości z rolnictwem na czele.
Nic takiego nie nastąpiło, sztuczna aprecjacja złotówki, sztywny kurs walut wymienialnych, wysokie oprocentowanie kredytów i stosowanie oczywistych szykan w postaci popiwku i utrudnień administracyjnych – musiały spowodować katastrofalne skutki.
Premier rządu, który to spowodował ponosi pełną odpowiedzialność i nie może go tłumaczyć brak jakiegokolwiek przygotowania do pełnienia funkcji administracyjnych.
Jeszcze gorzej przedstawia się sprawa organizacji podstawowych funkcji państwa w zakresie suwerenności wewnętrznej i zewnętrznej, pozostawienie peerelowskich służb siłowych powiązanych z sowieckimi ośrodkami decyzyjnymi i penetrowanymi przez obce wywiady, zawarcie fatalnych dla Polski układów z wielkimi sąsiadami /co Mazowiecki dzieli ze swoimi następcami/. Brak nie tylko uzyskania, ale nawet starań o rekompensatę za oczywiste krzywdy i straty, a przede wszystkim pozostawienie peerelowskiej kadry na odpowiedzialnych stanowiskach spowodowały, że do dnia dzisiejszego tkwimy w systemie stanowiącym kontynuację PRL ze wszystkimi ujemnymi skutkami.
Te uwagi można uzupełnić stwierdzeniem, że jest to wynik nie tylko rządów Mazowieckiego, lecz również jego następców, tylko że od jego rządów wszystko się zaczęło.
Naród dość szybko zorientował się w roli Mazowieckiego i mimo hałaśliwej propagandy i braku informacji o prawdziwym stanie państwa, zareagował w postaci odrzucenia jego kandydatury na urząd prezydenta już w pierwszej turze w okolicznościach, które należy uznać za kompromitujące.
W tym momencie powinien był definitywnie wycofać się z jakiejkolwiek działalności politycznej, zabrakło na to siły charakteru i zgodził się na odgrywanie dość żałosnej roli figuranta na różnych stanowiskach.
Z perspektywy dnia dzisiejszego, kiedy obserwujemy cały dramatyczny wyraz skutków tej drogi, jaką obrał w 1989 roku Mazowiecki, nie możemy inaczej ocenić jak tylko, że świadomie wziął udział w największym oszustwie, jakie zostało dokonane wobec polskiego narodu tworząc „III Rzeczpospolitę”, w której kłamstwo jest wpisane w samą nazwę, wolę bowiem nawet nie wspominać o ewentualnej nieświadomości.
Jeden komentarz