Ze względu na interesujące tematy zawarte w komentarzach do mojej publikacji na temat unii energetycznej i czegoś jeszcze pozwalam sobie na zgłoszenie uwag. Jak zwykle dziękuję za wszelkie komentarze mieszczące się w ramach tego, co w moim pokoleniu /przedwojennym!/ uznaje się za przyzwoite. Po pierwsze sprawa naszych stosunków z Ukrainą. Historycznie ujmując jest to dość skomplikowany problem. Za Piastów nasze stosunki z naszymi pobratymcami – wschodnimi Słowianami układały się głównie na zasadzie zabierania sobie wzajemnie sąsiadujących krain. I tak Polacy sięgali po „grody czerwieńskie”, a Ruś kijowska, halicka czy halicko – włodzimierska po Wołyń i obszary zamieszkałe przez Lędzian, podobnie jak Wołynianie należący do Słowian zachodnich. Podboje Jarosława Mądrego pozwoliły na tych terenach osiedlić Słowian wschodnich.
W odróżnieniu od Słowian zachodnich, którym udało się stworzyć organizacje państwowe we własnym zakresie, państwa Słowian wschodnich powstawały w wyniku podbojów. Najważniejszy był podbój przez Waregów, skandynawskich Germanów, którzy dali początek dynastii Rurykowiczów / od Roriga/ i powstaniu kilku Rusi, czyli jakby odrębnych okręgów wojskowych /Ros/.
Owo skandynawskie pochodzenie nazwy państwa i narodu nie odpowiadało współczesnej propagandzie państwowej tak dalece, że pamiętam, kiedy po wejściu Sowietów na Kresy w 1939 roku przemieniono nasze licea i gimnazja w bolszewickie „dziesięciolatki” obniżając przy okazji poziom o dwa lata, uczono nas historii Związku Sowieckiego. W praktyce była to historia Rosji zaznaczona takim piętnem wielkoruskiego nacjonalizmu, że nie powstydziłby się tego najbardziej zajadły czarnoseciniec. Wszystko, co najlepsze było oczywiście pochodzenia rosyjskiego ukradzione przez zachodniaków.
Nie można było pozwolić na obce pochodzenie nazwy Rosji, głoszono wobec tego, że nazwa pochodzi od rzeki Roś, jakich jest wiele na obszarach wschodniej Europy.
Podobnie jak i nazwy wielu innych rzeczy ze schodami na czele /”klatka Schodowa”/
Według tego poglądu Ruś kijowska była „matką wszej Rusi” i początkiem państwa wielkoruskiego, czyli rosyjskiego.
Było w tym zawarte dążenie do wykazania, że Rosjanie / Wielkorusi/, Ukraińcy /Małorusi/ i Białorusini są właściwie jednym narodem z lokalnymi różnicami językowymi.
Począwszy od XIII wieku hegemonia tatarska i litewska zlikwidowała niezależne Rusie na obszarze współczesnej Ukrainy, a Ruś halicko włodzimierska przypadła w większości jako masa spadkowa Kazimierzowi Wielkiemu i została włączona do Polski.
W ten sposób definitywnie zakończył się okres państw ruskich w zachodniej części zamieszkiwania Słowian wschodnich. Jedyną wspólną więzią między nimi pozostała prawosławna religia, co przy ogłoszeniu się w XVI wieku przez metropolitę moskiewskiego „patriarchą wszej Rusi” dało Wk. Księstwu Moskiewskiemu atut w walce o opanowanie całej wschodniej słowiańszczyzny.
Wprawdzie na ten akt odpowiedziano w Kijowie, że może się nazywać „patriarchą swej, a nie wszej Rusi”, ale na tym zakończono. Nie wykorzystano okazji do ustanowienia odrębnego patriarchatu w Kijowie, co ze względów historycznych było bardziej uzasadnione aniżeli w Moskwie.
Unia Lubelska włączająca południowe obszary księstwa litewskiego do korony spowodowała, że niemal cały obszar dzisiejszej Ukrainy znalazł się w granicach władania polskiego bez udziału Wilna.
Zygmunt III Waza, posłuszny katolik doprowadził do zrealizowania watykańskich planów unii kościelnej nie zważając na interesy polskie. Unia Brzeska okazała się bowiem darem dla Moskwy, która natychmiast przybrała rolę „obrońcy prawowitej wiary prawosławnej przeciwko szatańskim zakusom Watykanu”.
W ten sposób została sztucznie zaszczepiona wojna religijna, albowiem do tej pory podział na strefy wpływów był szanowany przez obie strony. Religia katolicka była zarezerwowana dla „polskich i litewskich panów”, a prawosławna dla rusińskiego ludu.
Nawet Wańkowicz wspomina, że za jego pamięci zeznający w carskim sądzie chłop białoruski pytany o „wieroispowiedanije” odpowiadał: „niet czem chwalitsia – mużyćkoje”.
Bunty kozaków siczowych powodowane dążeniem do rozszerzenia zakresu przywilejów, przybrały charakter powszechnego powstania dopiero za Chmielnickiego wykorzystując różnice religijne. Jednakże próba tworzenia odrębnej państwowości dotyczyła wyłącznie kozaczyzny, a sam Chmielnicki mianował się hetmanem zaporoskim.
Zaistniało już wówczas pojęcie „Ukrainy” i „Ukraińca”, ale wyłącznie jako obszaru kresowego Polski i nie oznaczało różnic narodowościowych, podobnie jak pojęcie „Litwa” czy „Litwin” nie było związane z narodowością, a jedynie z krajem pochodzenia.
Jak dalece było to zaszczepione mogłem się przekonać jak ksiądz szambelan papieski Jerzy Zwoliński zwrócił się do mojej matki pochodzącej z humańszczyzny: – to pani też jest Ukrainką nie kwestionując jej polskiej narodowości.
Moskale nigdy nie uznawali ukraińskiej odrębności narodowej, totalny krytyk wszystkiego, co rosyjskie – Gogol, żeby zasłużyć się carskim władzom napisał „Tarasa Bulbę” – opowieść o rosyjskim bohaterze, a był to już wiek XIX i począwszy od Wyhowskiego i Mazepy odrębność ukraińska była już znana i przypieczętowana bitwą pod Połtawą, a przede wszystkim fizyczną likwidacją kozactwa siczowego przez Katarzynę II.
W carskiej Rosji nie podawano narodowości, a wyłącznie wyznanie religijne, stąd istniała łatwość w uznawaniu wszystkich prawosławnych jako ruskich, a katolików jako Polaków, czyli największych wrogów Rosji.
Natomiast w zaborze austriackim współcześni Ukraińcy podawali się za Rusinów, ten zwyczaj odziedziczony po Polsce przedrozbiorowej przetrwał do czasów przedwojennych, co znalazło wyraz w zapisach statystycznych GUS’u. Mogę tylko potwierdzić, że moi koledzy na Wołyniu podawali się za Rusinów, a kiedy importowana z Małopolski nauczycielka ukraińskiego będącego przedmiotem obowiązkowego nauczania w polskim gimnazjum, tłumaczyła im, że są Ukraińcami to wszyscy zaprotestowali twierdząc, że Ukraińcy są za Zbruczem na Ukrainie, oni zaś są Rusinami.
Tak jakoś dziwnie się składa, że nazwa tego narodu i państwa jest nieukraińskiego pochodzenia, a barwy narodowe zostały nadane przez Szwedów w bitwie pod Połtawą, kiedy to w celu odróżnienia ukraińskiego wojska Mazepy od Moskali poprzyczepiano im żółto niebieskie wstążeczki – barwy narodowe Szwecji.
Odrębne „państwo” ukraińskie zostało powołane przez Niemców w czasie traktatu brzeskiego licząc zapewne na żołnierza chroniącego wschodnie rubieże niemieckiego władania. Jednakże na Skoropadskim srodze się zawiedli gdyż nie był on w stanie zmobilizować dostatecznych sił. Podobnie zresztą Austriacy zawiedli się na swoim tworze „Zachodniej Ukrainy” licząc na jego udział w projektowanej austriackiej federacji. Nie ominęło to i Piłsudskiego, którego z kolei zawiódł Petlura, dla którego „Ludowej republiki” Polacy zdobyli Kijów, jednakże pomoc zaledwie 30 tysięcznej armii ukraińskiej uniemożliwiła osamotnionej armii Rydza obronę przed bolszewikami.
Sięgając w głąb historii to przecież sprawa ukraińska została zaprzepaszczona w bitwie pod Połtawą, bowiem Mazepa zamiast 15 tysięcy przyprowadził tylko półtora tysiąca żołnierzy.
Zachodzi uzasadniona obawa, że ukraiński wysiłek w obecnej wojnie z Rosją będzie równie niedostateczny, co może wpłynąć na jej rezultat.
Obecne państwo ukraińskie nie powstało własnym trudem i walką narodu ukraińskiego, ale wynikło z podziału Sowietów dokonanego przez rządzącą nim partyjną oligarchię.
W założeniu miała to być jedynie zmiana szyldu niezbędna w sytuacji bankructwa ówczesnej formy reżimu, związki między powstałymi „niepodległymi” państwami miała utrzymywać WNP /wspólnota niepodległych państw/.
Państwo ukraińskie otrzymało w spadku po USSR olbrzymi kraj o powierzchni większej od Francji /603 tys. km2/ i o blisko 50 milionach ludności, tylko że władcy sowieccy zadbali w swoim czasie o stosowny skład ludnościowy Ukrainy włączając do niej zarówno Donbas jak i Krym. W ten sposób został zapewniony kontrolny udział ludności rosyjskiej, która potrafiła wpłynąć na klęskę Juszczenki i powołać prorosyjski rząd Janukiewicza
Zapomniano tylko o jednym, a mianowicie ułatwienia paszportowe umożliwiły biednym obywatelom Ukrainy poznać co nie co Europę zachodnią i uświadomić sobie, jaka przepaść w poziomie życia materialnego i warunków socjalnych dzieli ich od jej mieszkańcom, nawet włączając w to kraje dawnego wspólnego bolszewickiego łagra, jak Polska, Czechy, Węgry i inne.
Oskarżanie Ameryki czy kogokolwiek innego o sztuczne wywołanie buntu na wieść o wstrzymaniu działań w kierunku zbliżenia do Europy jest w tych okolicznościach po prostu idiotyzmem.
Gdyby jeszcze prorosyjski reżim korzystając z łaskawości Moskwy potrafił dźwignąć kraj gospodarczo i zapewnić poprawę warunków bytowania mieszkańców Ukrainy to miałby szansę na przetrwanie. Niestety jego głównym zajęciem było gromadzenie majątku kosztem swoich poddanych, bo przecież nie obywateli. Podobnie dzieje się w Rosji z tą różnicą, że ze względu na znacznie większe zasoby rosyjscy poddani Putina mają nieco większy dostęp do dóbr nie mówiąc już o podbijaniu bębenka mocarstwowości Rosji.
Obecny rząd ukraiński nie wykazał się, jak dotąd, efektywnymi działaniami w kierunku poprawy doli mieszkańców, nie potrafi też przeprowadzić skutecznej akcji przeciwko rebelii na wschodzie kraju, a Krym oddał bez wystrzału.
W tych okolicznościach, jeżeli nie nastąpią radykalne zmiany los Ukrainy jest przesądzony, musi w ten czy inny sposób paść ofiarą rosyjskiej hegemonii, tym bardziej, że pomoc zachodu jest dalece niewystarczająca.
Ponadto istnieje uzasadniona obawa, że ta pomoc nie będzie wykorzystana dla poprawy położenia kraju, a głównie dla poprawy kondycji władców Ukrainy.
Co z tych wszystkich rozważań dla Polski?
W polskim interesie nie chodzi o Ukrainę, ale o możliwe skutki dla Polski w postaci bezpośredniego, lub pośredniego zagrożenia.
Ze względu na fakt, że Polska znajduje się w niemieckiej strefie zagrożenie bezpośrednie ze strony Rosji jest możliwe jedynie za zgodą Niemiec / podobnie jak było to w 1939 roku/. Jednakże przewaga współczesnych Niemiec jest tak wielka, że nie pozwolą sobie na naruszenie ich interesów, rozwiązanie spraw ukraińskich będzie jedynie sprzyjać dalszemu postępowi hegemonii niemieckiej na obszarze środkowej Europy z Polską na czele.
Warunkiem jest jednak ustanowienie rosyjskiej hegemonii na Ukrainie, w przeciwnym wypadku sprawy skomplikują się, gdyż na obszarze podzielonych wpływów niemiecko rosyjskich może powstać nowy układ dążący do niezależności.
Bieg wypadków mógłby przybrać zupełnie inny obraz gdyby narody europejskie zrzuciły okowy niemieckiego władania i utworzyły nowy, niezależny układ stosunków w europejskiej wspólnocie.
Jest to zresztą jedyna droga dla ocalenia przyszłości Europy.
W ten sposób dochodzimy do następnego problemu, a mianowicie losów Europy, a szczególnie sytuacji UE.
Dzisiaj po upływie kilkunastu lat funkcjonowania tej formy zjednoczenia przynajmniej większości krajów europejskich, możemy stwierdzić z całą pewnością, że jest to twór całkowicie nieudany. Nie potrafił on rozwiązać żadnego z podstawowych problemów europejskich, pogrążył Europę w stagnacji, pogłębił różnice w stopniu rozwoju, spowodował niebezpieczne kryzysy gospodarcze itd.
Najgorsze jest jednak to, że jego bezideowość sprzyja postawom dewiacyjnym i nihilistycznym dążąc do eliminacji chrześcijańskiej moralności stanowiącej źródło naszej kultury.
Tylko nawrót do tych korzeni jest w stanie uratować Europę przed niechybnym upadkiem.
Wszystkie rozwiązania problemów politycznych, społecznych i gospodarczych powinny opierać się na wskazaniach kultury chrześcijańskiej.
W dziedzinie gospodarki oznacza to, że Europa musi podlec procesowi deglomeracji w myśl zasady, że nie człowiek szuka pracy, ale praca szuka człowieka. Dla ratowania humanitarnych warunków ludzkiej egzystencji, a także ochrony środowiska jego bytowania musi być przeprowadzony proces przebudowy europejskiej gospodarki i nadany jej charakter dynamicznego rozwoju.
Jest to możliwe przez wykorzystanie w najszerszym stopniu ludzkiej inwencji szczególnie w krajach traktowanych obecnie jako „ drugiej prędkości” z Polską na czele. Ich dynamiczny rozwój i wniesienie ducha aktywności stworzy Europie nowe perspektywy rozwojowe.
Co stoi na przeszkodzie w tym procesie?
Przede wszystkim moralna, a raczej niemoralna postawa warstw rządzących Europą, tchórzostwo i krótkowzroczność rezultatem, których są postawy partykularne, których koronnym przykładem jest spisek niemiecko rosyjski. Owocem tego spisku jest też i obecna sytuacja na Ukrainie, ale znacznie gorszym jest podporządkowanie Europy krótkometrażowym interesom niemieckim.
Na dłuższą skalę kontynuowanie takiej polityki jest zabójcze dla całej Europy z Niemcami włącznie.
I to jest główna przyczyna konieczności podjęcia walki o zmiany nie tylko w Polsce, ale też i w całej Europie.
Jeden komentarz