Minister Kultury, Piotr Gliński, zapowiedział, że planowana nowelizacja ustawy abonamentowej, ma charakter tymczasowy i jako taka ma na celu uszczelnienie poboru.
Mi, z moją przyrodzoną właściwością advocatus diaboli nasuwa się banalne pytanie – skoro coś od circa ćwierć wieku nie działa, pomimo kolejnych uszczelnień, to po cholerę ładować w to więcej kitu? Pracownicy ministerstwa rur wodociągowych w domach nie mają? Jak się leje przez dłuższy czas, to znaczy, że coś trzeba zmienić / wymienić, a nie kitować. Tym bardziej, że doświadczenie pokazuje, iż w Polsce prowizorka trzyma się najlepiej. A jak prowizorka wykonana byle jak…
Ale dalej jest jeszcze lepiej – Minister Gliński proponuje, aby „abonament” w wysokości 8 zł płacił każdy podatnik CIT i VAT. Za co ten „abonament” (czytaj: podatek, tak to się nazywa), bez podpisanej umowy o świadczenie usług? Najwyraźniej za „możliwość oglądania”.Cóż, widać czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci.
W styczniu 2014 roku podobne pomysły zgłaszał poprzednik Ministra Glińskiego – Minister Bogdan Zdrojewski. Z podobnym uzasadnieniem. Wtedy to grupa blogerów (http://sierp.libertarianizm.pl/?p=1248) napisała do P. Zdrojewskiego list, w którym sygnatariusze pisali tak: „wzywamy Pana do zapłaty za możliwość czytania naszych blogów umieszczonych w Internecie, nawet jeśli Pan faktycznie z tej możliwości nie korzysta. Wszyscy bowiem powinni być równi wobec prawa i nikt nie powinien być dyskryminowany. Skoro fakt zapewniania przez państwo możliwości odbioru programów nadawców publicznych uzasadnia Pana zdaniem pobieraniem opłaty od każdego, kto potencjalnie może z niej skorzystać, to powinien Pan się zgodzić, że zapewnianie przez nas możliwości czytania naszych blogów również uzasadnia pobieranie takiej opłaty”. List pozostał bez odpowiedzi (z tego, co wiem), ale zapewne Pan Minister znajdzie go w papierach, trzeba tylko poszukać.
Sam pomysł doliczania „abonamentu” do podatków rodzi kolejne wątpliwości. Jak w gospodarstwie rodzinnym pracują dwie osoby, a jedna pobiera emeryturę, to wszyscy troje będą płacić? A co z osobami pracującymi na umowy zlecenia – też zapłacą parę razy? Co wreszcie z osobami, które zarejestrowały działalność poza granicami RP? No i w końcu – czy „abonament” pobierany w taki sposób będzie odliczany od podstawy opodatkowania? Bo podatek od zapłaconego podatku to zwyrodnienie.
Rozwiązanie wydaje się banalnie proste – Droga Władzo, chcecie mieć państwową telewizję? To zagwarantujcie na nią środki w budżecie, a nie narzucacie haracz pod mylącym mianem „abonamentu”. Zanim zgłosicie wątpliwości, popatrzcie na system szkolnictwa. Da się?