Ustawa o elektromobilności i paliwach alternatywnych weszła w życie w ubiegłym tygodniu. Co ta ustawa oznacza dla samorządów?
Celem ustawy ma być rozwój rynku pojazdów elektrycznych i niskoemisyjnego transportu w Polsce. Rząd w swojej Strategii na Rzecz Odpowiedzialnego? Rozwoju założył, że do 2025 r. po polskich drogach ma jeździć milion pojazdów elektrycznych. Środowiska branżowe zarzucają zbytni pośpiech, brak konsultacji oraz liczne nieprecyzyjne przepisy, które znalazły się w ustawie. Marszałek Sejmu Marek Kuchciński taki tryb tłumaczył koniecznością implementacji prawa Unii Europejskiej (dyrektywy ws. rozwoju infrastruktury paliw alternatywnych) a przedstawiciele rządu ostrzegali, iż niewdrożenie przepisów do 1 lutego 2018r. groziło wysokimi karami. Znowu więc mamy do czynienia z uchwalaniem nieprecyzyjnych aktów prawnych, które już w momencie opuszczenia parlamentu wymagają korekty. Przypomina się tutaj jakże znamienny obraz posła wychodzącego z sali obrad, który zapytany przez reportera o procedowaną ustawę (oczywiście projektu jego klubu, głosował za) odpowiedział, że została właśnie uchwalona ale są już przygotowywane poprawki! Nie dziwi więc deklaracja wiceministra energii, Michała Kurtyki, który podczas konferencji w Pałacu Prezydenckim zapowiedział już jej nowelizację.
Ustawa ta wprowadza system zachęt, m.in. zniesienie akcyzy na samochody elektryczne i hybrydowe oraz zwolnienie tych pojazdów z opłat za postój w strefach płatnego parkowania, zwiększa także możliwość odpisów amortyzacyjnych za pojazdy elektryczne i hybrydowe w firmach. Ustawa zakłada także budowę sieci infrastruktury dla paliw alternatywnych w miejskich aglomeracjach, na obszarach gęsto zaludnionych, oraz wzdłuż transeuropejskich drogowych korytarzy transportowych. Według ustawy do końca 2020 r. ma powstać 6 tys. punktów ładowania energią elektryczną oraz 70 punktów tankowania CNG.
Ustawa o elektromobilności daje także możliwość wprowadzenia przez rady gmin stref czystego transportu, po których mogłyby poruszać się tylko pojazdy napędzane paliwami alternatywnymi. Oczywiście są wybrańcy, których te obostrzenia nie będą obowiązywać m.in. samochody szeregu instytucji: Inspekcji Transportu Drogowego, służby wywiadowcze, służby więzienne, skarbówki, wojska, a także oczywiście flotę obsługującą Kancelarię Prezesa Rady Ministrów. Tak więc wjazd do takich stref zostanie ograniczony dla wybrańców. Jak takie obostrzenia wpłyną na funkcjonowanie handlu, gastronomii czy usług w takich strefach nietrudno się domyślić. Czy ekostrefy wpłyną na zmniejszenie zanieczyszczenia powietrza spalinami? Wątpliwe, jeżeli nie będzie możliwości przejazdu przez strefę w drodze do pracy trzeba będzie ją objechać, zwiększy się odległość, czas przejazdu, zwiększą się więc korki i natężenie ruchu wokół stref i zwiększy się frustracja mieszkańców tracących czas w gigantycznych korkach.
Co ta ustawa oznacza dla samorządów? Otóż nakłada dużo nowych, bardzo kosztownych obowiązków. Kosztownych oczywiście dla mieszkańców bo to przecież z ich kieszeni, z podatków będzie to wszystko finansowane.
W Krakowie zostało już wyznaczone 40 lokalizacji pod ogólnodostępne stacje ładowania dla elektrycznych samochodów osobowych, wszystkie w rejonach węzłów przesiadkowych. Obok każdej stacji ładowania zostanie zarezerwowane od 2 do 5 miejsc parkingowych co doprowadzi do likwidacji od 80 do nawet 200 miejsc parkingowych dla mieszkańców! Ogromne i kosztowne inwestycje, biorąc pod uwagę warunki i wymogi techniczne budowy stacji ładowania przyjęte w ustawie, oraz drastyczne ograniczenie i tak mocno ograniczonej liczby ogólnodostępnych miejsc postoju, a wszystko to dla kilku elektrycznych samochodów poruszających się po mieście.
Znając specyfikę Krakowa zapewne powstanie kolejna spółka miejska dedykowana do zarządzania siecią ładowarek i strefy zeroemisyjnej. Dla tejże spółki konieczna będzie oczywiście powierzchnia biurowa, samochody służbowe, biorąc pod uwagę charakter spółki zapewne elektryczne, oraz oczywiście kadra czyli nowe ciepłe posadki dla powiększającej się rzeszy miejskich urzędników.
Samochody elektryczne będą musiały być wyposażone w specjalne tablice rejestracyjne oraz nalepki na przednich szybach informujących o rodzaju paliwa. Koszty tablic i nalepek będzie zobowiązany ponosić oczywiście budżet samorządu czyli wszyscy mieszkańcy.
Konieczność budowy stacji ładowania, konieczność zakupu bardzo drogich samochodów elektrycznych na pewno nie poprawi kondycji ogromnie zadłużonego budżetu Krakowa.
I to wszystko za nasze pieniądze.