Tak pisze w „Die Welt” Henryk M. Broder, dziennikarz urodzony w Polsce.
Wspomnijmy przy okazji jego tekst sprzed tygodnia zatytułowany "Początek końca Unii Europejskiej", link – http://www.welt.de/debatte/henryk-m-broder/article111172543/Der-Anfang-vom-Ende-der-Europaeischen-Union.html – Autor pisze:
"Unia Europejska w akcji: w Madrycie bije policja demonstrantów, podczas gdy Bruksela pozwala sobie na nowy żart w postaci programu 'gender ecquality’. Dziwne priorytety. Środa [12 grudnia – przyp. ZB] była początkiem końca UE. Przy tym dzień zaczął sie dobrze". Jose Manuel Barroso był już rano w swoim biurze, by wygładzić tekst przemówienia, a Viviane Reding ogłosiła, iż komisja UE przyjęła jej propozycję, by do końca 2020 roku w firmach notowanych na giełdzie kobiety objęły 40 procent miejsc w radach nadzorczych.
Tymczasem w Madrycie policja potraktowała gumowymi pałami demonstrantów, którzy nie dopuścili się żadnego występku. Krzyczeli tylko głośno, że są przeciw polityce oszczędnościowej". Kto widział w telewizji policjantów bijących bez litości i na oślep demonstrujących obywateli Madrytu, ten musiał zapytać z trwogą, czy to gen. Francisco Franco zmartwychwstał i objął dowództwo nad swą Guardia Civil.
W artykule "UE nie rozwiązuje problemów; sama jest problemem", link – http://www.welt.de/debatte/article112157260/Die-EU-loest-keine-Probleme-sie-ist-das-Problem.html – pisze Henryk M. Broder o niedawno przyznanej pokojowej nagrodzie Nobla:
"Odznaczenie dla Unii Europejskiej? Od czasu, gdy kończył żywot realny socjalizm, jest to najbardziej grubiańska próba ubezwłasnowolnienia obywateli. Mówi rosyjskie przysłowie: ’Nie ma brzydkich panien, jest tylko za mało wódki’. To nie odnosi się jednak do gospodarki. Nie może polepszyć się zły nastrój nawet wtedy, gdy uroczystość zakładową przeniesie się do węgierskiego burdelu.
Obejrzałem live transmisję uroczystości przekazania pokojowej nagrody Nobla dla Unii – pisze niemiecki dziennikarz – i nie wiedziałem, czy płakać albo śmiać się. Odznaczyć UE za to, że utrzymała pokój, jest tak głupie, jak – wyobraźmy sobie – wyróżnić Armię Zbawienia za to, że nie weszła w handel narkotykami, alkoholem, bronią i prostytutkami. Albo uczcić Międzynarodowy Czerwony Krzyż za to, że nie prowadzi żadnego obozu koncentracyjnego".
Uroczyste wręczenie nagrody przypomniało redaktorowi coś, co głęboko było ukryte w pamięci. Tak było właśnie w Związku Sowieckim. Podobnie świętował KC KPZR sam dla siebie. Nadawali sobie towarzysze wzajemnie odznaczenia i potwierdzali kolejno, jak wielki wkład wnieśli w walkę o pokój na świecie.