Ulica Wiejska bliżej Mińska i Moskwy
28/09/2012
426 Wyświetlenia
0 Komentarze
2 minut czytania
Po trzystu kilkudziesięciu latach Marszałek Sejmu III RP chciała uniemożliwić zadawanie zwyczajowych pytań do ministra sprawiedliwości podczas debaty o procedurach podjętych przez władze po katastrofie smoleńskiej A.D. 2010. (…)
Był już w historii Polski haniebny Sejm Niemy (1717 w Warszawie). Wówczas posłowie Rzeczypospolitej powinni mówić, ale milczeli, bo tak było wygodniej dla Moskwy. Okazało się, że "fortuna kołem się toczy", jak powiedział to zresztą Ojciec Przeor Augustyn Kordecki Szwedom nieskutecznie oblegającym podczas Potopu Jasną Górę. Po trzystu kilkudziesięciu latach Marszałek Sejmu III RP chciała uniemożliwić zadawanie zwyczajowych pytań do ministra sprawiedliwości podczas debaty o procedurach podjętych przez władze po katastrofie smoleńskiej A.D. 2010. Jak widać, władza planowała, aby była to "debata jednego aktora" czyli członka rządu Donalda Tuska.
To spektakularny dowód na ograniczanie demokracji w Polsce i traktowanie Sejmu wyłącznie jako maszynki do głosowania, miejsca, gdzie wciska się przyciski, ale gadać za dużo nie wolno.
Oczywiście, że marszałek Kopacz broni minister Kopacz, czyli siebie. To ona przecież kłamała w żywe oczy, łgała jak najęta, że po 10 kwietnia 2010 sekcje zwłok ofiar i ich identyfikacje były przeprowadzone bez zastrzeżeń i że Rosjanie zrobili wszystko, aby było OK. Szkoda tylko, że czołowa postać PO, jaką jest Ewa Kopacz robi to kosztem polskiej demokracji i polskiego Sejmu. A gdy chodzi o rolę parlamentu w naszym kraju to jesteśmy coraz bardziej odlegli od Wielkiej Brytanii, Niemiec czy Francji, a coraz bliżej nam do Białorusi, Ukrainy i Rosji.