Ilu musi się jeszcze wzbogacić Rysiów czy Mirków, tych cwaniaków stojących za plecami rządzących marionetek? Jaka jest skala tej zorganizowanej kradzieży naszego majątku?
GUS opublikował właśnie dane pokazujące deficyt budżetowy i wielkość długu publicznego w 2010 roku. Rząd Pana Donalda Tuska przejdzie do historii – jeszcze nigdy deficyt budżetowy nie był tak duży. W 2010 roku sięgnął 7,9%, jest to wskaźnik 4-krotnie wyższy niż w czasie końcówki rządów premiera Jarosława Kaczyńskiego.
Pojawiają się przy tym uzasadnione opinie, że głównym obszarem działalności ministra finansów Pana Jacka Rostowskiego jest ukrywanie faktycznego rozmiaru zaciąganych zobowiązań, a nie troska o zdrowe finanse państwa (http://rybinski.salon24.pl/301541,prawda-o-polskim-dlugu-publicznym).
Rozmiar budżetowej zapaści (to słowo wydaje się coraz bardziej właściwe) zdumiewa tym bardziej, że mamy do czynienia z dwoma innymi zjawiskami gospodarczymi sprzyjającymi finansom publicznym i potencjalnym oszczędnościom.
Pierwsze to stały wzrost gospodarczy, w 2010 roku wyniósł on 3,8%. Mimo ogarniającego inne kraje Europy kryzysu według danych GUS Polska nie zanotowała ujemnego wzrostu gospodarczego.
Drugi czynnik, to stała, bardzo wysoka absorbcja funduszy unijnych, które jeszcze w 2009 roku dawały dodatkowe wpływy równe niemal całkowitym wpływom z podatku od dochodów osobistych PIT (w 2009 roku odpowiednio 31,9 mld złotych wobec 35,8 mld złotych z PIT; w 2010 roku kwota ta jest znacznie niższa).
Tymczasem każdy rok rządów Pana premiera Tuska i jego gabinetu to niespotykany dotąd, drastyczny wzrost zadłużenia publicznego. Jego skala jest naprawdę porażająca. W 2010 roku przyrost długu wyniósł 2.447 złotych na przeciętnego mieszkańca Polski. To kwota niemal równa temu, co ów statystyczny Polak wydał w tym czasie na żywność (2.881 zł na osobę – wg danych za 2009 rok).
To tak, jakby na koszt każdego Polaka Pan premier Tusk zafundował przez cały rok wyżywienie jeszcze jakiejś jednej, dodatkowej osobie! W przeliczeniu na przeciętną rodzinę (2,9 osoby) w samym tylko 2010 roku zadłużenie wzrosło o blisko 7.100 złotych, sięgając łącznie blisko 60 tysięcy złotych! Te 7.100 złotych to jakby dodatkowy podatek, którym obciążył w 2010 polskie rodziny rząd premiera Tuska. Podatek rozłożony na lata, od którego przyjdzie nam spłacać co najmniej drugie tyle odsetek!
Co mamy z tych pieniędzy? Gdzie są te autostrady, gdzie miraże o drugiej „zielonej wyspie”? Jeżdżąc ostatnio po kraju widzę coraz bardziej dziurawe lokalne drogi, korki, niedowład służby zdrowia. Anegdotyczna – i przerażająca – jest zapaść źle zarządzanej kolei, upadek armii, jakieś mało zrozumiałe zmiany w systemie szkolno-oświatowym. Zastanawia opisywany wzrost inwigilacji i dalsze zwiększanie armii urzędników, paraliżujących przedsiębiorczość Polaków.
2010 rok był też kolejnym z rzędu rokiem ujemnej dynamiki nakładów brutto na środki trwałe. Oznacza to że wzrost gospodarczy nie przekłada się na modernizację i remonty posiadanych środków produkcji. Klasycznym już przykładem tak bezrozumnego zarządzania majatkiem były losy nowoczesnych wagonów Intercity, odstawionych na bocznice kolejowe w okresie Bożego Narodzenia.
Tymczasem za rządów Jarosława Kaczyńskiego roczny wzrost tych nakładów przekraczał 15% (www.stat.gov.pl/gus/5840_4403_PLK_HTML.htm).
Ilu musi się jeszcze wzbogacić Rysiów czy Mirków, tych cwaniaków stojących za plecami rządzących marionetek? Jaka jest skala tej zorganizowanej kradzieży naszego majątku? Przez ile lat my i nasze dzieci będziemy płacić za kilkuletnie rządy cwaniaków, wybranych przez ogłupione mediami społeczeństwo?
Przychodźcie na Krakowskie Przedmieście, powiedzieć NIE tym szkodnikom!
UWAGA!
Dyżury (hot news: Ściana Hańby- Dyżury)
http://czashonoru.nowyekran.pl/post/11375,namiot-nadziei-dyzury
Dodane od carcajou – z prośbą o dalsze linkowanie
Troche przemyslen nt. biezacej polityki, ludzi, konfliktów. Widziane z perspektywy Krakowskiego Przedmiescia, z którym sympatyzuje, ale sie nie do konca utozsamiam.