Większość komentarzy odnoszących się do niedzielnych wyborów do Najwyżej Rady Ukrainy sugerują, że u naszych wschodnich sąsiadów rewolucji nie było.
Przed wyborami wielu polityków, socjologów, politologów podkreślało, że o tych wyborów zależeć będzie czy Ukraina opowie się za kursem dalszej integracji ze strukturami Unii Europejskiej, czy też nadal pozostanie na bezdrożu. Dziwią mnie opinie typu: „Dlaczego poparcie dla Partii Regionów i jej satelitów nie osiągnęło poziomu 60-70 procent. Wydaje się, że biorąc pod uwagę olbrzymią przewagę władzy, tak w mediach jak i w administracji państwowej, Partia Regionów liczyła na lepszy wynik wyborczy. Tymczasem nie dość, że w dalszym ciągu obserwujemy względną równowagę pomiędzy władzą, a opozycją, to nawet można zauważyć pewną przewagę tej ostatniej. Partia Regionów zapewniła sobie większość przede wszystkim w jednomandatowych okręgach wyborczych oraz dzięki fałszerstwom”. Otóż w wyborach do Najwyższej Rady 2007 roku różnica między Partią Regionów a Blokiem Julii Tymoszenko wynosiła tylko ponad 4 proc. Wówczas to Partia Regionów uzyskała 34,37 % poparcia a BJuT 30,71 %, a Blok „Nasza Ukraina – Narodowa Samobrobna 14,15 % (w której skład wchodziła m.in. „Swoboda”). W tegorocznych wyborach różnica między Partią Regionów (30,11 %) a Ogólnoukraińskim Zjednoczeniem „Batkiwszczyna” (політична партія Всеукраїнське об’єднання „Батьківщина” (25,45 %) wynosi niewiele ponad 5 proc. Ale, niestety, do Wseukraińśkoho Objednania „Batkiwszczyna” nie przynależy „Swoboda”. I to, moim zdaniem, był zasadniczy błąd strategiczny. Gdyby „Swoboda” widziała bardziej interes Ukrainy niż partykularne korzyści jej liderów, to zapewne wynik tegorocznych wyborów wyglądałby zupełnie inaczej. Co osiągnęła „Swoboda”. Ponad blisko 11 proc. poparcia i kilka mandatów w okręgach jednomandatowych. Razem daje jej 37 osobową reprezentację w Najwyższej Radzie Ukrainy. Zawieranie teraz jakichkolwiek sojuszy z „Batkiwszczyną” nic nie daje (tylko 140 posłów w 450 osobowej NRU). To nadal zbyt mało, aby przeciwstawić się ogromnej sile Partii Regionów, która sama ma 188 „szabel”, do tego może liczyć na wsparcie Komunistycznej Partii Ukrainy, która ma ponad 13 % poparcia (32 mandaty). Wszystko wskazuje na to, że UDAR (Ukraiński Demokratyczny Alians na rzecz Reform) – czarny koń tegorocznych wyborów pójdzie tam, gdzie dadzą mu więcej. Witali Kliczko ma świadomość, że przyłączenie do koalicji z „Batkiwszczyną” i „Swoboda” nic nie da, bo ponad 40 przyszłych posłów wybranych w okręgach jednomandatowych to politycy powiązani z Partią Regionów. Przy optymalnej sile „Regionały” i „Komuniści” mogą liczyć na ponad 260 głosów, a „Opozycja” tylko 180. Komentarz jest zbyteczny.
W jednym z wywiadów prof. Jarosław Hrycak, komentując wyniki wyborów dla „Nowej Europy Wschodniej”, zauważył, że „w społeczeństwie ukraińskim od czasów pomarańczowej rewolucji istnieje zapotrzebowanie na trzecią siłę. Arsenij Jaceniuk, który mógł stać się liderem takiej formacji, dziś jest w obozie pomarańczowych. Silna Ukraina Serhija Tyhipki, która również była w stanie wypełnić tę przestrzeń nie istnieje, a jej przewodniczący należy do Partii Regionów. Popyt na trzecią siłę ciągle jednak istnieje, zwłaszcza wśród klasy średniej oraz młodzieży. Świadczy o tym słabszy niż przewidywano, ale jednak wciąż niezły rezultat UDAR-u Witalija Kliczki. Biorąc pod uwagę, że obecne wybory stanowiły w gruncie rzeczy tylko rozgrzewkę przed wyborami prezydenckimi w 2015 roku zwróciłbym szczególną uwagę na poczynania Kliczki w najbliższych latach. Poza tym Ukraińcy pokazali, że nie tak łatwo poddają się manipulacjom. Całkowicie sztuczny projekt, wykreowany przez Partię Regionów, jakim niewątpliwie była partia Korolewskiej Ukraino-Naprzód!, nie został „kupiony” przez wyborców. Chociaż oczywiście istnieje pewna przestrzeń do manipulacji, to jak się okazało istnieją granice, których przekroczyć nie można. Co się jeszcze tyczy optymistycznych wniosków płynących z wyborów, to można cieszyć się z tego, że Ukraińcy wciąż się nie poddali i zależy im na przyszłości swojego państwa. Świadczą o tym dobre wyniki różnych ugrupowań. Z jednej strony to niezdecydowanie, co do kursu, jaki państwo powinno obrać może irytować, ale z drugiej pokazuje, że – w odróżnieniu od Rosji, Białorusi czy większości innych krajów poradzieckich – polityczna gra wciąż trwa. A dopóki trwa, zawsze istnieje szansa na normalizację”.
Niestety, Ukrainie nie jest potrzebna trzecia siła tylko zjednoczona opozycja. Elektorat „Partii Regionów” jest w miarę stabilny i tutaj nic się nie zmieni. W przestrzeni społecznej jest niewątpliwie potrzebny mocny lider, który potrafiłby zjednoczyć prawą stronę sceny politycznej. Witali Kliczko przekonał do siebie rodząca się klasę średnią oraz coraz bardziej dojrzałą politycznie młodzież, której nie odpowiadają poglądy „Batkiwszczyny” i „Swobody”. Osiągnął to, co było realnie do osiągnięcia. Pozostaje jednak pytanie, czy jego projekt polityczny jest autonomiczny, czy raczej z podtekstem. Nie od dziś wiadomo, że z partią boksera Witalija Kliczki kojarzone jest lobby gazowe. Na listach wyborczych UDAR-u do Najwyższej Rady Ukrainy znaleźli się tacy ludzie Firtasza i Juszczenki, jak były mer Odessy Eduard Gurwic i były szef SBU Walentin Naliwajczenko. Ale najważniejszym człowiekiem Firtasza w UDAR jest były mer Sewastopola Serhij Kunicyn.
To zasadniczo wyjaśnia, dlaczego Kliczko, choć przedstawia się jako opozycjonista, odrzucił sojusz z innymi przeciwnikami Janukowycza. Ponadto nie zamyka się na współpracę z Partią Regionów, gdyby okazało się to konieczne.
Ponadto to, co stało się na Ukrainie podczas tegorocznych wyborów, a raczej i to co działo się przed, tłumaczy fakt, że starych współpracowników Janukowycza irytuje i niepokoi wzrost ambicji jego syna Ołeksandra. Widząc w nim konkurenta Achmetow (donieccy) i Firtasz (lobby gazowe) zaczęli szukać nowych narzędzi wpływu na prezydenta. Dobrą ku temu okazją były właśnie wybory. Oligarchowie postanowi wprowadzić do parlamentu jak najwięcej swoich ludzi. Sprzyjał im w tym wglądzie fakt, że połowa deputowanych była wybierana w okręgach jednomandatowych (według ostatnich danych do NRU wejdzie aż 43 posłów niezależnych wybieranych w okręgach, o czym szerzej już wspominałem). Co prawda nie wyszedł projekt z partią Korolewskiej „Ukraina-Naprzód!”, ale, moim skromnym zdaniem, zbilansował go znakomity wynik UDAR-u.
Jestem bardziej niż przekonany, że Unia Europejska, mając świadomość, że nie ma zbyt wiele wyjść i jakoś „przełknie” status quo. Unia Celna z Rosją oznacza wykup gospodarki przez Rosję, a obecny model jest równoznaczny z zastojem i monopolem klanów oligarchicznych oraz mafijnym charakterem polityki. Europa musi wreszcie zrozumieć, że trzeba zaryzykować. Parafowanie umowy Ukrainy z UE otworzy ukraiński rynek na podmioty zagraniczne, bo tylko w ten sposób da się ucywilizować ten kraj. Innej drogi nie ma! Czekanie na cud jest czasem straconym. Wypuszczenie Julii Tymoszenko nie uzdrowi ukraińskiej gospodarki, a tym bardziej demokracji.
Fot. cvk.gov.ua
Doktor socjologii, dziennikarz, niezależny publicysta. Członek Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich. Zainteresowania: polityka wschodnia (Ukraina, Rosja, Białoruś), Francja, Polonia świata, poezja, problematyka społeczna, współczesna rodzina, problematyka regionalna