Od wielu lat zajmuję się tematyką kresową i wielokrotnie poruszałem kwestię stosunków polsko-ukraińskich, szczególnie tych dotyczących historii najnowszej, czyli najbardziej bolesnej. Przyznam, że czasami po prostu brakuje mi pomysłu na tytuł, ale tym razem nie było to trudne. W Polsce Ukrainiec naprawdę może więcej! Nie jest tajemnicą, że od wielu lat mamy w naszym kraju do czynienia z inwazją ukraińskiego nacjonalizmu. Z jednej strony tego najbardziej agresywnego, który objawia się choćby roszczeniami terytorialnymi wobec Polski wysuwanymi przez rządzących Ukrainą, a z drugiej tym „łagodniejszym”, który ma na celu polepszenie wizerunku banderowców (celowo pisanych z małej litery).
Gdyby nie pół wieku radzieckiego zniewolenia, to w wolnej Polsce ludobójstwo banderowskie zostałoby doskonale opisane, udokumentowane i potępione niczym Holokaust. Jestem o tym święcie przekonany. Polska „ludowa” nie mogła jednak nijak pamiętać o tragedii swoich obywateli z kresowym rodowodem. Ponadto odnoszono często mylne wrażenie, że skoro Polacy i Ukraińcy mieszkający w PRL mają wspólnego wroga, to teraz zapanuje między nimi bezwzględna przyjaźń. O zagrożeniach płynących ze strony ukraińskiego nacjonalizmu starali się informować Kresowianie, którzy lepiej znają mentalność naszych wschodnich sąsiadów. Ekspatrianci z Kresów Wschodnich przekonali się na własnej skórze ile warta była pozorna przyjaźń i dobrosąsiedzkie stosunki z ukraińskimi sąsiadami. Wielokrotnie ostrzegali, że ci zmierzają do osiągnięcia dużych wpływów w obecnej Polsce wszelkimi możliwymi sposobami – kształceniem „swoich” i umieszczaniem ich na wpływowych stanowiskach, zdobywaniem majątku, akcjami edukacyjnymi czy promocyjnymi. Jednym słowem wszelkimi możliwymi działaniami pozwalającymi na zdobycie jak największej władzy w Polsce, oczywiście przy zachowaniu pozornej serdeczności dla Polaków. Identycznie było na Wołyniu, gdy w ciągu dnia nasi rodacy byli zapewniani przez Ukraińców, że nic im nie grozi, podczas gdy w nocy te same osoby przychodziły do ich domu by w okrutny sposób zamordować całą rodzinę „Lachów”.
Mądry Polak po szkodzie? Chyba niekoniecznie. Wspieramy Ukrainę za wszelką cenę, nie wymagając nic w zamian. Udzielamy bezzwrotnych dotacji i po prostu pomagamy rządzącym tam faszystom. Wspieramy i kształcimy w Polsce faszyzujących ukraińskich studentów. W razie uzasadnionej podejrzliwości łatwo zarzucić Polakom rasizm i uprzedzenia. Obecnie każdy, kto nie jest bezkrytycznym ukrainofilem, musi być zagorzałym rusofilem i rosyjskim agentem. Ot, czarno-białe myślenie przedszkolaka, bo polski patriota nie ma prawa dostrzegać zagrożeń z więcej niż jednego wrogiego nam ośrodka władzy. W Przemyślu co roku odbywają się banderowskie pochody, które kończą się na cmentarzu, na którym pochowanych jest kilkudziesięciu upowców odpowiedzialnych za mordy na Polakach. Wszystko pod ochroną polskiej policji i miejscowej straży miejskiej. Co gorsze, biało-czerwone kwiaty na wspomnianych mogiłach składają miejscowi urzędnicy państwowi. Totalne pomieszanie w głowach!
Wojciech Smarzowski jest obecnie w trakcie tworzenia filmu pt.: „Wołyń”, który ma na celu, choć częściowe odkłamanie prawdy o ludobójstwie dokonanym na Kresach przez ukraińskich nacjonalistów. Okazuje się jednak, że Państwa Polskiego nie stać (?) na dofinansowanie tak szczytnego celu kwotą 2,5 mln zł. W ciągu ostatnich ośmiu lat rządów PO-PSL było nas stać na zmarnowanie ponad 300 mld zł, co wykazał niedawny audyt wykonany przez obecny rząd. Jest to jednak temat na osobny artykuł. Czyżby ukraińska strategia wobec Polaków zaczęła przynosić efekty? Jakim cudem żadna instytucja państwowa nie chce wspomóc dzieła Smarzowskiego i pieniądze zbierane są od osób prywatnych? Przecież mamy nowy rząd, który patriotyzm odmienia we wszystkich przypadkach. Spółki, firmy, banki, które zazwyczaj wspierają budżety polskich filmów, na hasło „ludobójstwo, rzeź, banderowcy, Ukraina” od razu się wycofują. Temat tego filmu „parzy” i dlatego pieniędzy szukamy wszędzie – powiedział reżyser. Obawiam się, że gdyby pan Wojciech postanowił stworzyć antypolską szmirę pokroju „Pokłosia”, to deszcz pieniędzy popłynąłby strumieniem… Miejmy jednak nadzieję, że film uda się dokończyć jak najszybciej i tlący się w ostatnich latach płomień prawdy o ludobójstwie wołyńskim zapłonie całą mocą. Od lat powtarzam, że dobre relacje z Ukrainą możemy zbudować jedynie na fundamencie prawdy i tego zdania nie zmienię nigdy.
Rafał Żak
Polska partia polityczna o profilu patriotycznym.
Jeden komentarz