POLSKA
Like

Ukraina – wieczne polskie zmartwienie

11/05/2020
856 Wyświetlenia
0 Komentarze
17 minut czytania
no-cover

Andrzej Owsiński   Ukraina – wieczne polskie zmartwienie   Po rozpadzie Sowietów zostały stworzone z dawnych republik związkowych nowe samodzielne państwa. W praktyce nie były to żadne republiki, ale po prostu wydzielone rejony administracyjne centralnie sterowane. Ich naczelne władze były wyznaczane przez Kreml, ale też i „wybierane” z całą pompą uzyskując 99% poparcia. Jednakże te władze były tylko po to żeby wykonywać polecenia kierownictwa partii reprezentowanego przez naznaczonego z góry I sekretarza, który podobnie jak gensek na Kremlu rządził jednoosobowo nie oglądając się na jakiekolwiek przepisy. W praktyce spełniali oni rolę wielkorządców moskiewskiego, czerwonego caratu. Za Stalina kończyli swoje urzędowanie na tych stanowiskach albo awansem do Moskwy jak Chruszczow, albo rozstrzelaniem jak Kosior. Granice tych „republik” ustalano według kryteriów kremlowskich […]

0


Andrzej Owsiński

 

Ukraina – wieczne polskie zmartwienie

 

Po rozpadzie Sowietów zostały stworzone z dawnych republik związkowych nowe samodzielne państwa.

W praktyce nie były to żadne republiki, ale po prostu wydzielone rejony administracyjne centralnie sterowane. Ich naczelne władze były wyznaczane przez Kreml, ale też i „wybierane” z całą pompą uzyskując 99% poparcia.

Jednakże te władze były tylko po to żeby wykonywać polecenia kierownictwa partii reprezentowanego przez naznaczonego z góry I sekretarza, który podobnie jak gensek na Kremlu rządził jednoosobowo nie oglądając się na jakiekolwiek przepisy.

W praktyce spełniali oni rolę wielkorządców moskiewskiego, czerwonego caratu.

Za Stalina kończyli swoje urzędowanie na tych stanowiskach albo awansem do Moskwy jak Chruszczow, albo rozstrzelaniem jak Kosior.

Granice tych „republik” ustalano według kryteriów kremlowskich lekceważąc preferencje narodowościowe czy jakiekolwiek inne.

Przy ustalaniu granic dbano o odpowiedni udział ludności rosyjskiej na terenie poszczególnych republik, dochodziło do takich absurdów jak większość rosyjska w Estonii, ale i w innych napływ Rosjan rdzennych czy też „przysposobionych” był znaczny.

Przypominam sobie kiedy w 1963 roku w czasie awantury kubańskiej musiałem wracać z Rumunii przez Sowiety i we Lwowie byłem zmuszony parę godzin czekać na pociąg do Warszawy, wynająłem taksówkę żeby objeździć znane kąty.

Pomijając ogólne wrażenie po którym uznałem że już więcej tego robił nie będę, stwierdziłem że na głównych ulicach tego rzekomo ukraińskiego miasta panuje język rosyjski. A dość niedawno w telewizji pokazano jakąś młodą Ukrainkę z Polski która pojechała odwiedzić centrum Ukrainy i stwierdziła że wszystkie wielki miasta tego kraju włącznie z Kijowem są rosyjskie.

Jak to dało się zmienić w ciągu ostatnich lat, trudno jest odpowiedzieć, gdyż wielu Rosjan którzy nie chcą opuszczać Ukrainy podaje się za Ukraińców posługujących się na co dzień językiem rosyjskim. Pewne światło na ten problem może rzucić sytuacja cerkwi prawosławnej na Ukrainie. Po ustanowieniu patriarchatu kijowskiego, niezależnego od Moskwy posiada on około 3 tys. parafii i 2,6 tys. księży, podczas gdy patriarchat moskiewski ma 12 tys. parafii i przeszło 9 tys. księży.

Nie do policzenia są oczywiście wierni jednej i drugiej cerkwi, ale jest to dość wymowny dowód na wpływy rosyjskie na Ukrainie.

 

Uchwytne i nieuchwytne kryteria podziału ludności nie mają większego znaczenia w kształtowaniu się ukraińskiej władzy na którą największy wpływ mają oligarchowie posiadający większość narodowego majątku. Ich reprezentantami są prezydenci i rządy, ale też potrafią manipulować parlamentem.

Wojsko na Ukrainie jest formalnie spadkiem po armii sowieckiej tam stacjonującej, odbiło się to wyraźnie w czasie aneksji Krymu podczaj której wielu oficerów wprost przeszło do armii rosyjskiej, a pozostałe jednostki wojskowe nie stawiały żadnego oporu.

Do walk z rebeliantami donieckimi używa się wyłącznie tych którzy nie zdołali się wykupić od służby wojskowej. Efekty tej walki są żałosne, a dla armii ukraińskiej kompromitujące.

Rosjanie angażują się w tę agresję gdyż dla nich jest to asekuracja przed ewentualnym wypadnięciem Ukrainy z ich strefy wpływów.

Jest to wypróbowany patent tworzenia rzekomych państewek na granicach o niepewnym sąsiedztwie, jak z Gruzją, czy Mołdawią.

 

Można dojść do wniosku że w sumie mamy do czynienia z rezultatem nadmiernego szpikowania terytorium sowieckiej Ukrainy ziemiami mało ukraińskimi.

Ukraina znacznie lepiej prosperowała by w zmniejszonym obszarze ale z większą przewagą ludności rdzennie ukraińskiej.

A w ogóle to w Sowietach nikt nikogo nie pytał w jakim kraju chce mieszkać.

O tym decydowały aktualne interesy Kremla

Nie wiemy zatem ilu Ukraińców jest na Ukrainie, używających na co dzień języka rosyjskiego jest podobno około 14 mln, czy to są Rosjanie? Tego też nie wiemy, ponadto nierzadko używający języka ukraińskiego lub jego odmiany też nie zawsze podają się za Ukraińców, twierdząc tak jak na Rusi Zakarpackiej że są Rusinami, albo w Karpatach wschodnich Hucułami.

Można zaryzykować twierdzenie że współczesny naród ukraiński dopiero się kształtuje i obserwujemy duże różnice poczucia narodowego od szowinizmu „Hałyczyny” z pragnieniem „wielkiej Ukrainy” z Przemyślem i Kubaniem do sowieckich resentymentów.

Globalnie zaludnienie Ukrainy wykazuje katastrofalny spadek z 48 milionów na początku tego wieku do 37 mln dziś wg informacji kijowskiego rządu.

Powodów jest kilka, od braku przyrostu naturalnego, przez emigrację zarobkową i ucieczkę od niepewnego losu, po zabór rosyjski. W tej liczbie Ukraińców jest nie więcej niż około 30 mln.

Dziwne wydaje się że tak stosunkowo nieliczny naród rozporządza tak wielkim terytorium – formalnie 603 tys. km2 czyli więcej od Francji.

Jeżeli nie uda się powstrzymać procesu ubytku ludności to nie będzie możliwości utrzymania tego wielkiego obszaru.

 

Niestety nie widać nie tylko poprawy, ale nawet widoki na przyszłość Ukrainy nie są optymistyczne.

Zaczyna się od beznadziejnej sytuacji gospodarczej.

W Sowietach republika ukraińska była drugim po rosyjskiej potencjałem wytwórczym. Niezależnie od lokowania w niej bardziej rozwiniętego przemysłu jak samochodowy czy lotniczy, głównym jej zadaniem była produkcja węgla, stali w ilości ponad 40 mln ton rocznie i energii elektrycznej – 250 TW. rocznie. Dzisiaj ta produkcja została zredukowana poniżej 50 %, a i produkcja maszynowa skurczyła się niepomiernie.

Na odziedziczonym po Sowietach majątku uwłaszczyli się obecnie rządzący Ukrainą oligarchowie w większości podobnie jak w Rosji wywodzących się z kagiebowskiego nadania i nie jest wykluczone że posiadają te same źródła sterowania.

Usunięcie tej oligarchii jest wstępnym warunkiem uzdrowienia gospodarki Ukrainy, tylko kto ma to zrobić skoro prezydent i rząd w tym kraju są z jej nadania.

Jaka jest rola tych władców Ukrainy? Widać po wynikach, bo przecież naturalnym zjawiskiem na świecie jest dążenie miliarderów do mnożenia majątku przez powiększanie swego biznesu. Tymczasem na Ukrainie nie widać żeby oligarchia dążyła do zwiększenia posiadanego potencjału wytwórczego.

 

Podstawową sprawą jest rolnictwo w którym mimo upływu trzydziestu lat nie stworzono nawet zrębów nowej organizacji powstałej na gruzach sowchozowo kołchozowej gospodarki bolszewickiej.

Jej skutkiem było wyludnienie wsi i upadek małych miejscowości związanych z obsługą rolnictwa. Nie ruszono sprawy obrotu ziemią i większość gruntów rolnych na Ukrainie nie ma dbających o ich właściwą uprawę właścicieli.

Stąd mizerne wyniki mimo dobrych warunków glebowych i klimatycznych.

Wprawdzie rabunkowa eksploatacja ziemi rolnej, szczególnie za czasów Chruszczowa pozostawiła swoje ślady na Ukrainie, ale przy starannej uprawie można je w znacznej mierze nadrobić.

Nie bardzo jest jednak komu to robić, tym bardziej że brakuje sprzętu, pozostawiony po kołchozach i sowchozach dawno się zużył lub uległ zniszczeniu, a nowego brakuje i jest za drogi. Drobnymi gospodarstwami z nędznymi konikami i przeważnie jedną krową z jakimi zetknąłem się na Wołyniu w pierwszej dekadzie tego wieku, nie odbuduje się rolnictwa na Ukrainie, a to jest wstęp do odbudowy, a raczej tworzenia na nowo całej ukraińskiej gospodarki.

 

Ponad 70% ludności ukraińskiej zamieszkuje miasta, w tym szczególnie w wielkich miastach / 5 miast milionowych i 10 półmilionowych/ co jak na podane zaludnienie kraju jest zjawiskiem bardzo niekorzystnym, szczególnie wobec braku przemysłu który dałby mieszkańcom wielkich miast pożyteczne zatrudnienie.

Przy takiej strukturze zamieszkania i stałym spadku ogólnego zaludnienia trudno będzie uzyskać prawidłowe rozmieszczenie niezbędnych dla rozwoju gospodarki przedsiębiorstw.

 

Na podstawie zestawienia dochodów wyrażonych w PKB Ukraina z dochodem nieco ponad 3 tys. USD / dane MFW za 2018 rok/ na mieszkańca rocznie zajmuje zdecydowanie ostatnie miejsce w Europie. Rząd w Kijowie chyba to zauważył i ogłosił pięcioletni plan podniesienia dochodów o 40%, ale już na wstępie okazało się to niemożliwe, bowiem nie można było w pierwszym roku podnieść wskaźnika przyrostu powyżej 2,5%.

Zasadniczą przeszkodą w rozwoju Ukrainy jest powszechna korupcja zjadająca środki uzyskane z kredytów i pomocy zagranicznej, zależność energetyczna i nie tylko od Rosji i brak skutecznej egzekucji działań administracji państwowej.

 

Przy dużej hałaśliwości elementów nacjonalistycznych skorych do manifestacji i burd nie ma ochotników do walki o granice i stan posiadania państwa ukraińskiego.

Nie ma po prostu ludzi gotowych do pracy i walki dla dobra swojego kraju i narodu.

Jest to efekt wieloletniej sowietyzacji, ale też i jednostronnego nastawienia destrukcyjnego ze strony nacjonalistycznych sił walczących o wolną Ukrainę.

Trzeba wielu lat wychowania w duchu pozytywnego patriotyzmu którego ciągle na Ukrainie nie dostaje.

 

Jakie losy mogą spotkać Ukrainę w obecnej sytuacji?

W przypadku kontynuowania linii upadku nieuchronnie wpadnie w cudzą dominację.

Najbliżej tego są Rosjanie którzy już są na Ukrainie i utrzymują stan zależności.

Jednakże sama Rosja ma poważne problemy, szczególnie gospodarcze i nie może poczynić poważniejszych ruchów w Europie bez zgody Niemiec.

Pozostałaby domena niemiecka, która zamieniłaby Ukrainę w kraj dostawczy dla niemieckiej gospodarki, podobnie jak Polskę, Czechy i inne.

Wymagało by to olbrzymich nakładów inwestycyjnych i bezpośredniego udziału przedsiębiorstw niemieckich.

Takie rozwiązanie byłoby możliwe przy całkowitym upadku Rosji dla której Ukraina stanowi zasadniczy problem życiowy.

Rosja ma zresztą w zapasie jeszcze jeden wariant w postaci rozbioru Ukrainy z niejako przywróceniem stanu sprzed I wojny światowej

 

Możliwości Polski w ewentualnym udziale we wpływach na Ukrainie są bardzo ograniczone zarówno ze względu na brak kapitału jak i przedsiębiorstw zdolnych do ekspansji. Jak na razie tylko Orlen jest w stanie tworzyć zagraniczne filie.

Gdyby nie zdradzieckie sprzedaże Pudliszek czy kaliskich Winiar to polski koncern rolno spożywczy mógłby stworzyć na Ukrainie swoje oddziały.

Takie inwestycje wymagałyby odpowiednich gwarancji, gdyż w obecnym stanie państwo ukraińskie nie jest pewnym gwarantem.

Natomiast dla Polski jest bardzo niebezpieczne zwiększenie wpływów zarówno rosyjskich jak i niemieckich.

Optymalne dla Polski byłoby kontynuowanie linii stopniowego usamodzielniania się Ukrainy z utrzymaniem względnej równowagi wpływów rosyjskich, niemieckich, polskich z ewentualnym wsparciem amerykańskim.

Jest to proces który należy obliczać na dziesiątki lat, ale może z czasem doprowadzić do umiarkowanie średniego państwa, zdolnego do samodzielnej egzystencji.

 

Czy jednak obecna niestabilna sytuacja w Europie, pogorszona pandemią, umożliwi na spokojne prowadzenie takiego procesu?

W historii tej części Europy było kilka prób tworzenia państwa ukraińskiego, wszystkie kończyły się niepowodzeniem.

Jakie będą losy obecnej, trudno przewidzieć, tym bardziej ze podjęto się zadania na wielką skalę przerastającą wielekroć potencjał państwowotwórczy narodu ukraińskiego.

 

Na tym tle jak można ocenić możliwości udziału Polski w losach Ukrainy?

Wydaje się że dla podtrzymania opcji niezależnego rozwoju tego kraju dobrze byłoby wyprzedzić ewentualne inicjatywy innych przez uzyskanie w UE stosownych gwarancji dla polskich inwestycji na Ukrainie.

Pozyskawszy kredyty dla polskich firm promować ich inwestycje począwszy od produkcji rolnej i związanego z nią przemysłu rolno spożywczego, ale też i w produkcji maszynowej i chemicznej.

Polska jest jedynym z zainteresowanych Ukrainą krajów który nie grozi jej dominacja, a jej udział w podniesieniu gospodarki ukraińskiej może wzmocnić dążenie do samodzielności.

Tak się składa że zarówno Polska jak i Ukraina są poddane temu samemu procesowi umowy, czy jak kto woli –spisku, niemiecko rosyjskiego, w odniesieniu do strefy kondominialnej.

To co się dzieje w Polsce w tej chwili jest przejawem próby przynajmniej częściowego uwolnienia się od ciężaru tego układu.

Warto pofatygować się, ale oczywiście bez zbytniego ryzyka, do wciągnięcia do tego procesu i Ukrainy.

Mamy pewne symptomy wskazujące na możliwość włączenia się również Białorusi, a to wprawdzie nie byłoby w sumie odpowiednikiem idei Piłsudskiego o „kordonowym” charakterze tych państw, ale stwarzałoby nową jakość w postaci uniezależnienia i tworzenia strefy spokoju i względnego dobrobytu na tym obszarze.

 

W tym wydaniu gra wydaje się warta świeczki, bowiem dotychczasowe próby odegrania roli politycznej w grze między Niemcami i Rosją poza narażaniem nas na szykany z obydwu stron niczego dobrego nam nie przyniosły.

0

Andrzej Owsinski

794 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758