Już nie liczę blogów o „piendolinie”. Trochę ich się nazbierało a swoją rymowaną cegiełkę dorzucają również, oczywiście poza mną , znane na salonie nazwiska partii sprawiedliwych. Okazja znakomita do załapania się na fali ogórkowych prześmiechów z lokomotywy i zainteresowania jakie wywołuje. Zdziwieniom nie ma końca, że para z niej nie bucha a toto będzie jeździło po polskich torach.
Sezon ogórkowy ma oczywiście swoje prawa a upał niezbyt dobrze wpływa na myślenie. Większość blogerów załapało się więc na piendolino jak na szansę zaistnienia obok „Faktów”, „GW”, „SE” oraz pomniejszych gadzinówek i zalewa nas swoimi „przemyśleniami” o szybkościach, torach, zachowaniu się kół pociągi przy temperaturach ujemnych a również miejscach na stojaki dla rowerów. Problemów od cholery z tym piendolino i rząd, no bo przecież nie spółka kupująca te „wahadełka”, znowu robi nas w konia. Czy nie lepiej było zostać przy sprawdzonych od lat chyba pięćdziesięciu parowozach? Przecież jeżdżą tak jak i przed wojną i za komuny, technologia sprawdzona, kadry maszynistów znają się na wszystkich wajchach w kabinie a i pasażerowie przyzwyczajeni. Po cholerę komu sprowadzać jakieś nowości? Niech sobie Japończycy fundują coś nowego a piendolino dobre może i na Słowacji, Rosji i w Rumunii ale u nas??
Okazja do śmichów i chichów jest doskonała. Po co nam modernizacja, nowe lokomotywy i tabor, gonienie innych w stosowaniu lepszych rozwiązań, wymuszanie modernizacji dróg kolejowych i wymuszanie większego bezpieczeństwa? Po co nam nowe pociągi jeżeli stare tak wolno jeżdżą? I do tego jeszcze niepunktualnie? Drzewiej tak dobrze bywało a przed wojną to panie zegarki można było ustawiać jak lokomotywa na peron wjeżdżała. A dzisiaj piendolino im się zachciewa!
Salon ciągnie do piendolino jak muchy do gnoju. Domorosłych „ekspertów” na kopy i mało komu przyjdzie do głowy, że jednak postęp technologiczny trzeba wymuszać, nowe techniki propagować, rozwiązania stosowane gdzie indziej upowszechniać a społeczeństwo przygotowywać, że „nowe” to jednak nie znaczy gorsze. Nawet jeżeli tory jeszcze nie gotowe, specjaliści jeszcze niedouczeni, infrastruktura szwankuje a ludzie walą drzwiami i oknami aby to „dziwo” dotknąć i zobaczyć. Ot, nie mają nic innego do roboty to stoją w kolejkach aby toto chociaż powąchać a inni aby poczytać dziesiątki tabloidów i blogów domorosłych autorów na wszystkim się znających.
Okazja aby podyskutować o technologicznych wyzwaniach polskiej gospodarki, unowocześnianiu drogowo-kolejowej infrastruktury, impulsach wynikających ze stosowania nowocześniejszych rozwiązań jest olbrzymia. Zamiast tego obserwujemy koncert zidiocianych śmichów chichów typowo letniej kanikuły. Techniczna wersja „Madzi” ogłupiania społeczeństwa kręci się na pełnych obrotach. Nakręcamy sami tabloidyzację i dziwimy się potem, że dziennikarze spełniają nasze życzenia. Symbioza mediów z oczekiwaniami czytelników nie może być lepiej zaprezentowana. My oczekujemy, oni nam dają czego chcemy. Piendolino święci sukcesy. Naszej głupoty!