Ostatnie zamachy we Francji obudziły ze snu polityków, którzy ze zdziwieniem stwierdzili, że „coś jest nie w porządku” i podnieśli powszechny alarm. Zaangażowano blisko sto tysięcy funkcjonariuszy różnorakich służb bezpieczeństwa dla poszukiwania dwóch terrorystów, którzy bawet nie mieli przygotowanej kryjówki.Za każdym takim atakiem scenariusz reakcji jest zawsze taki sam: – alarm po niewczasie, polowanie na sprawców i po pewnym czasie wszystko wraca do „normy”, czyli stanu niemal pełnej swobody działania organizacji terrorystycznych przygotowujących następny atak.
Fakty związane z tymi atakami są niekiedy tak zdumiewające, że budzą najgorsze podejrzenia. I nie chodzi tu o wyraźnie prowokacyjne działania typu Biesłania czy teatru na Dubrowce, ale o takie zdarzenia jak szkolenie w Stanach Zjednoczonych na kursach lotniczych późniejszych pilotów porwanych samolotów, lub „pozostawienie” na miejscu zbrodni dowodu osobistego sprawcy.
Przecież środowiska, z których rekrutują się sprawcy aktów terrorystycznych są doskonale znane i zapewne penetrowane przez służby wywiadowcze, ale przecież nie trzeba aż tak dalekiego sięgania do źródeł informacji, wystarczy przyjrzeć się młodym ludziom o charakterystycznej aparycji, którzy bez zawodu i jawnych źródeł dochodów wędrują po świecie mając pieniądze na podróże, hotele i rozrywki. Klasycznym przykładem może służyć Ali Agca, który jeszcze miał dodatkowo bogatą przeszłość przestępczą.
Wielotysięczne służby wywiadowcze i ochrony bezpieczeństwa publicznego, rozporządzające ogromnymi środkami są bezradne w walce z niekiedy bardzo prymitywnymi organizacjami terrorystycznymi, jest to zjawisko nie bardzo wiarygodne. Chyba, że podobnie jak to miało miejsce za carskich czasów, kiedy Ochrana sama organizowała zamachy ażeby zapewnić sobie odpowiednie środki i wpływy.
Unia Europejska wydająca mnóstwo pieniędzy na różnorakie bzdury z aparatem biurokratycznym na czele, nie pilnuje swoich granic pozwalając na ich bezkarne przekraczanie zarówno niepożądanym ludziom jak i towarom.
W dobie powszechnej inwazji obcych i wrogich sił zamiast zastosowania środków zaradczych usiłuje się ugłaskać środowiska, w których lęgną się wrogie Europie siły.
Pani Merkel, tak bezwzględna w tępieniu wszelkiej „niesubordynacji” unijnej, dokonuje zdumiewającego oświadczenia, że „islam stanowi źródło kultury europejskiej” i zobowiązuje się do budowy meczetów.
Jeżeli sądzi, że w ten sposób przyczyni się do asymilacji wielomilionowej masy turkoarabskiego pochodzenia imigracji w Niemczech to się grubo myli, gdyż ta masa sama podlega terroryzmowi ze strony skrajnych elementów.
W UE istnieje masa kilkunastu milionów bezrobotnych, ale decydenci unijni zamiast zadbać o miejsca pracy dla nich wolą sprowadzać ludzi z poza jej granic nie zważając na oczywisty fakt, że większość z nich nie przyjeżdża do pracy, ale po zasiłki i możliwość organizowania sobie życia na marginesie legalności.
Biednym krajom trzeba pomóc i to nawet w ramach samej UE, ale nie drogą powszechnej migracji, ale przez tworzenie miejsc pracy pożytecznej na miejscu.
Tej prostej zasady władze unijne zdają się nie pojmować, postępują tak jakby były sterowane w kierunku unicestwienia Europy, czego dowodem między innymi jest stosunek do terroryzmu.