Jeżeli ktoś rozumie już, że coś jest nie tak, to następnym nasuwającym się krokiem jest realizacja czegoś, co zmieni ten stan rzeczy. Nie jest to wcale takie proste. A jednak przejście do konkretnych działań jako naturalna konsekwencja takiej konstatacji, ma podstawowe znaczenie. Bez nich nasza pierwotna idea stopniowo wyblaknie i stanie się jałowa. Sposobem na rozwinięcie naszej świadomości i gotowości do działania jest jednoczenie się lub przynależność do grupy jednostek, które podzielają nasz pogląd na to, jak powinno wyglądać codzienne życie. Życie tekie by zaspokajało zarówno nasze twórcze aspiracje jak i praktyczne potrzeby. Jeżeli nie możemy tego zrobić, to nie możemy być w pełni ludźmi. A nie być w pełni człowiekiem oznacza, że nigdy nie dane nam będzie poczucie samospełnienia.
Pojawia się od razu pytanie; w jaki sposób znaleźć takie pokrewne dusze. Odpowiedź brzmi: albo już je znasz albo potrafisz intuicyjnie rozpoznać tych, którzy nadają na tych samych falach. I nie zapominajmy: jeżeli prosimy o coś czego naprawdę chcemy, to możemy liczyć na interwencję sił wyższych, które w takiej sytuacji na pewno przyjdą nam z pomocą.
Następnym pytaniem jest: Czy dam radę?
Każdy może dać radę. Jednak zależy to od siły emocji i stopnia niezgody na dalszą, dysfunkcjonalną egzystencję w ramach Matrixa. To w tym momencie nie da się dalej iść na kompromis pomiędzy świadomością i przebudzeniem dotyczącym tego, że coś jest nie tak, a dalszym życiem tak jakby wszystko było w porządku.
Tak naprawdę dobrze wiemy, że niemal każde działanie, jakie podejmujemy, oznacza wspieranie sposobu życia, w który już nie wierzymy, a także współudział w nasilającej się szybko zagładzie Ziemi. Czy w takiej sytuacji mamy jakikolwiek wybór?
Najtrudniejszy jest trzeci krok. Zawiera on w sobie bardzo praktyczne przemyślenia dotyczące kształtu naszej przyszłości. Oznacza głębokie wejrzenie w to, jak bardzo toksyczne jest życie w Matrixie.
Wszyscy mamy tendencję do pozwalania sobie na uleganie złudzeniom, że niektóre sprawy nadal są w porządku. To znaczy niektórzy mogą sobie pozwolić na zakup zdrowej żywności z certyfikatem ekologicznym, zażywać naturalne lekarstwa lepszej jakości, wybrać program telewizyjny jaki chcą oglądać, pójść na wycieczkę w ładnym miejscu, pobawić się Ipodem, zrelaksować się w barze, pogadać przez komórkę ze starymi kumplami.
Jeżeli nasza sytuacja finansowa pozwala nam na robienie tego wszystkiego, to znaczy, że nadal mamy pracę, żyjemy na obszarze zurbanizowanym, mamy samochód, być może partnera, dzieci, dom. To wszystko nazywa się naszą sferą komfortu. Dopiero wtedy gdy nadal w niej przebywając, czujemy się na tyle nieswojo, że nie możemy tego dłużej znieść, pojawia się przed nami potrzeba dokonania trzeciego kroku.
Uznanie, że podstawy naszej obecnej strefy komfortu nie mogą trwać jest kluczem do zrobienia kolejnego ruchu. Tak naprawdę już to wiemy, ale nie jesteśmy do końca przekonani lub myślimy, że nasz obecny kompromis da się utrzymać przez kolejny rok lub dwa.
Ciężki przypadek, ale poza tą strefą obręcz nieuchronnie się zaciska. Swobody i prawa obywatelskie znikają. Organizuje się kolejne prowokacje pod fałszywymi flagami. Zapach prochu unosi się w powietrzu. Państwo policyjne jest u bram.
Żadne działanie nie powinno być oparte jedynie na strachu, jednak strach ma swoją rolę w motywowaniu nas do działania.
Trzeci krok jaki musimy zrobić wymaga silnej wewnętrznej motywacji, ponieważ oznacza pewną obietnicę i wyzwanie. Nowy horyzont, otarcie się o coś nieznanego. Trzeba chcieć zmierzyć się z tym wyzwaniem, stanąć twarzą w twarz z nieznanym.
Jeżeli taki stan zbiegnie się z narastającą świadomością, że Matrix to złowieszcza sieć mająca na celu wyrafinowaną kontrolę umysłu, która czerpie swoją siłę do dalszego istnienia z naszego bezwolnego poddaństwa, wtedy jesteśmy w posiadaniu wszystkiego, co konieczne aby się z niego wyrwać, o ile nie jest jeszcze za późno.
Tylko dokąd?
Oto jest pytanie, które przy trzecim kroku staje przed nami jak blokada na drodze. Kolejny raz okaże się, że coś, jakiś wewnętrzny głos, znak, intuicja już podsuwały nam odpowiedź. Jeżeli nie, to zacznijmy szukać, dopóki jeszcze działa internet.
A teraz niespodzianka: jeżeli pragniemy przejąć kontrolę nad własnym losem, zamiast być wodzonym za nos przez wampiryczne siły, które obecnie rządzą planetą, musimy zniżyć się bardzo blisko do ziemi, tak nisko aby być niewidocznym dla fal radaru, gdyby tam były.
Musimy (przynajmniej w części) produkować własną żywność, własną energię i mieć własne schronienie. Musimy odnaleźć w sobie wystarczająco wiele pokory, aby uczyć się prostej sztuki przetrwania. Tej samej, którą praktykowano przez wieki w rodzinach drobnych rolników na całym świecie.
Ich mądrość to nasz kapitał. To najcenniejsze dobro jakie posiadamy, o ile mamy stać się wolni. Wolni i wystarczająco niezależni żeby chronić swój fundament, dbać o niego i bronić go, gdy zrobi się gorąco. Budować arkę oporu wraz z towarzyszami walki. To jest trzeci krok jaki musimy zrobić.
Nie rozmyślajmy zbyt długo nad jego wykonaniem. Spytajmy sami siebie już teraz co czujemy gdy czytamy te słowa. Czy dotykają one jakiejś struny gdzieś w naszym wnętrzu? Czy jakaś zapomniana część naszej duszy nie tęskni do bliskiego kontaktu z matką ziemią? Nie chce poczuć jak grudki ziemi delikatnie przesypują się między palcami? Nie chce poczuć wiatru owiewającego twarz? Czuć każdego dnia zapach natury – słodki i ostry jednocześnie?
Jeżeli nie wywołuje to w nas lekkiego dreszczu, a jedynie lęk, może nawet obrzydzenie, to prawdopodobnie są nikłe szanse na stanie się częścią zmian, o których wiemy, że są konieczne.
Rozumowo już ogarniamy to, że konsumpcyjny wzorzec życia na którym opiera się nasza miejska egzystencja dewastuje planetę –nasze fizyczne i mentalne zdrowie. Jesteśmy podłączeni do głównego nurtu, a zegar pokazuje już pięć po dwunastej.
Jakiekolwiek dawki psychoterapii, fizjoterapii, hipnoterapii, aromaterapii, terapii kolorami, naturopatii, jogi, medytacji i doradztwa duchowego nie są w stanie nam pomóc o ile my sami nie pomożemy sobie i nie wysiądziemy ze zmierzającego na spotkanie z góra lodową Titanica.
Nie jest przeznaczeniem nas wszystkich zostać rolnikami. Nie wszyscy zostaniemy budowniczymi domów czy rzemieślnikami. Nie wszyscy będziemy prowadzić proste życie na wsi. Jednak wszyscy potrzebujemy odnaleźć swoje miejsce w takiej wspólnocie. Nie w roli pasożyta czy głupka, ale uczestnika, który wspiera i towarzyszy tym, dzięki pracy których możemy jeść, pić i mieć schronienie każdego kolejnego dnia i na resztę życia.
Nie ma co obawiać się ciężkiej pracy. Pot zraszający czoło jest częścią każdego celowego działania. Jednak dzielone z innymi brzemię staje się lżejsze, zawiązują się głębsze przyjaźnie, razem świętuje się kolejne osiągnięcia. Życie staje się bogatsze. Krew krąży bardziej swobodnie, sen jest głębszy.
Nie wyobrażajmy sobie, że jakaś potężna nowa technologia rozwiąże wszystkie problemy. Jakaś nuklearna super fuzja dostarczy wszystkim ludziom na świecie niewyczerpanych źródeł energii. To jest wielkie kłamstwo Matrixa, do którego ciągle jest podłączona Twoja wtyczka.
Nie wierzmy, że wkrótce jedzenie będzie powstawać z powietrza w wielkich kiełkownicach laboratoriów nanotechnologii, że będą one produkować genetycznie modyfikowaną kapustę, a kurze udka będą wyskakiwać z linii produkcyjnej prosto na opatentowany plastikowy talerz. Za dzienną porcje tej karmy będziemy nadal musieli płacić „oświeconym” właścicielom laboratoriów.
Trzeba porzucić swoje lenistwo i marzenia o łatwych drogach wyjścia. Nie ma takich. Nasze iluzje to nic więcej niż holograficzne schematy myślowe spreparowane przez płatnych pracowników policji myśli. Iluzje produkowane po to, by utrzymać nas w stanie zniewolenia wobec „systemu”. Systemu, którego przetrwanie zależy tylko od tego, jak długo my będziemy dostarczać mu paliwa. Trzeba z niego wyjść natychmiast i z powrotem zabrać swoją energię.
Nie musimy współuczestniczyć w procesie naszej własnej destrukcji, zamiast tego lepiej rozpocząć budowę nowych arek. Arek, które spuścimy na wody, w których szczera empatia i współpraca z towarzyszami podróży stanie się czymś realnym.
Tutaj pracując wspólnie przy uprawie pól czy też w lasach, nad rzekami, w górach i na równinach na nowo będzie mogła odżyć autentyczna sztuka, rzemiosło, muzyka, taniec. Kierowane i inspirowane przez wyższą prawdę i pogłębioną świadomość, uwolnione od natarczywych pułapek jakie zastawia na nie komercja ze swoimi totemami dla zagubionej i pogrążonej w letargu ludzkości.
Trzeba wziąć topór i zabrać się do dzieła, bo to drzewo jest spróchniałe do samego rdzenia. Nie pozwólmy by stało dłużej na drodze naszego przeznaczenia.
Julian Rose
Julian Rose jest rolnikiem ekologicznym i międzynarodowym aktywistą. Jest autorem książki ”Zmieniając kurs na życie. Lokalne rozwiązania globalnych problemów. ”. Jest prezesem Międzynarodowej Koalicji dla Ochrony Polskiej Wsi – ICPPC www.icppc.pl