9 marca Trybunał Konstytucyjny ma wydać „wyrok” ws. nowelizacji ustawy o Trybunale Konstytucyjnym z dn. 22.12.2015. Okazuje się, że wyrok (oczywiście o niekonstytucyjności ustawy) jest już gotowy od prawie 2 tygodni, a całe posiedzenie Trybunału to była jedna wielka mistyfikacja na użytek publiczny. Co prawda może zajść potrzeba jego korekty, w związku z faktem iż Prokurator Generalny wycofał swoje stanowisko, a także prawdopodobnymi 2 zdaniami odrębnymi, jednak ewentualne poprawki nie będą miały istotniejszego znaczenia. Skoro zatem wyrok zapada na 2 tygodnie przed rozprawą, a samo posiedzenie odbywa się w składzie niezgodnym z ustawą i konstytucją, to jaka jest wartość takiego orzeczenia? Co jest warte demokratyczne państwo prawne, w którym takie sytuacje mają miejsce?
Jeden komentarz