Fragment „Z brulionu romansopisarki”
Alinie
Zdecydowanie więcej jest we mnie nostalgii aniżeli rewolucyjnego ducha. Zapewne dlatego, że umiłowałem piękno, jakie potrafi oddać poezja i sztuka.
Madame, przyznać muszę, że mnie pani zaskakuje swoją ogólnością postrzegania rzeczy ważnych tego świata. I zupełnie nie rozumiem dlaczego się waćpani ubiera, kiedy mówię o gołosłowności; przecież zupełnie dobrze wygląda pani nago w tej poświacie rozedrganych świateł ognia lichych świec na fortepianie. Pyta pani czy potrafię grać? A i owszem, ale tylko na organach…
Pani chce bym ją namalował, ale proszę mi wybaczyć – przy tym świetle jedyne co mogę, to się z panią kochać. Pani nic nie mówi, nawet nie skinęła głową, więc uznaję to za nietakt z mojej strony. Proszę mi wybaczyć zatem, że tak mało obcesowo wejdę (w panią) moim słowem – może dotrze, i wtedy pozwoli pani na grę wstępną, aby wszystko odpowiednio zacząć aby kontynuować i skończyć jak się powinno to czynić zawsze, kiedy dwoje nie grzeszą odzieniem, i aby niepotrzebny był tam jakiś wygi_basek w stylu ambarasu, czy tak jakoś, czy coś w tym stylu – nie daj Boże.
Pani dalej milczy i tylko te oczy roziskrzone i te ruchy bioder, i te usta rozchylone, i … o tak już lepiej… O! – tak już dobrze prawie, tak jak być powinno: moja droga, lubię kiedy tak rwiesz oddech, kiedy ciało swe naprężasz jak byś chciała dokądś odejść. No więc dobrze – (o)dochodź, pierwsza.
Copyright © 2012 WiktorSmol
All Rights Reserved