Globalnie i Lokalnie
Like

Twoja kobieta cię ogranicza

21/05/2014
1399 Wyświetlenia
3 Komentarze
16 minut czytania
Twoja kobieta cię ogranicza

Panie kochają facetów pewnych siebie, zaradnych, z wysoką samooceną… a przynajmniej tak mówią.

0


 

 

Jesteś piękny! Wiem…

 

Pracując ze studentami, jednym z moich głównych zaleceń była praca z lustrem. Mieli stanąć naprzeciwko szklanej tafli, by spoglądając sobie głęboko w oczy, mówić do siebie miłe, piękne słowa, np. w ten sposób: Marek, jesteś niezwykle przystojnym mężczyzną (ostro!). Marek, jesteś bardzo mądrym facetem (Boże!), Marek, jesteś genialnym pisarzem (wody!). W tle leci Conchita, w żyłach pulsuje markowe, zagraniczne piwo z biedronki, a my się z rozkoszą komplementujemy.

 

Tresura nieszczęśliwego człowieka

 

Jesteśmy od dzieciństwa tresowani, by komplementować wszystkich, tylko nie siebie. To innych dzieje życia mamy dogłębnie poznawać (bohaterowie, bogowie, autorytety moralne), ale nigdy sensu swojego. Uczy się nas by zadawać pytania: Jak mogę sprawić, by moja rodzina, ojczyzna, dziecko było szczęśliwe – ale chęć by szczęśliwym uczynić siebie, pachnie narcyzmem, egoizmem i satanizmem; czyżby? Jeśli sam nie jestem spełniony i szczęśliwy, jeśli nie mam w sobie akceptacji i miłości wobec siebie, to co mogę dać rodzinie, przyjaciołom i swej najdroższej ojczyźnie, czyli tak naprawdę sprzedawczykom którzy nią rządzą, i potrzebują mięsa armatniego na swoje wojny i wojenki? Mogę dać tylko swój wewnętrzny lęk, poczucie niegodności, brzydoty, kompleksy i swoje niedowartościowanie, które zawsze wypływa z porównywania się do chętnie promowanych wzorców.

 

Ludzie w zasadzie tylko to mają – podzielcie się! krzyczą autorytety moralno – religijno – społeczne. I mamy to co mamy; nędzę, agresję, rozpacz i coraz większą plagę alkoholizmu, która jest lekiem na frustracje i wewnętrzne rozterki. Jak mocne jest to cierpienie, wskazuje fakt że ludzie by się go na chwilę pozbyć, stłumić, są w stanie wymiotować śledzikiem, wypróżniać się w swoje oryginalne levisy robione przez niewolników w liberalnym Bangladeszu… kaszleć, prychać, mruczeć i charczeć dwa dni. Zwieńczeniem upodlenia swego ciała i świadectwem słabości ducha, są fotosiki na fejsie czy enkeju, gdzie pozujemy na tle butelek wódki, koniecznie z widoczną etykietą. Niech hołota widzi jak markową wódkę z tesco pijemy!

 

Podziel się kompleksami!

 

Podziel się! Wrzeszczą. Daj coś od siebie, zrób coś dla ludzi, ojczyzny! Pokrzykują. Dobra, dzielcie się, ale nie ze mną. Nie chcę nic od was, bo nic takiego nie macie, czego mógłbym od was chcieć. Nie macie spokoju w sobie, satysfakcji, radości, nawyków cieszenia się pierdołkami, szacunku do swego ciała i swojego Ja, tylko za to że istniejecie… tylko wieczne niezadowolenie – czasem ubrane w dobry ciuch, niekiedy dobry samochód, niezła chatka. Prawda jest taka, że jeśli upchasz malkontenta w najlepsze ciuchy, zamkniesz w pałacyku Carringtona z najlepszymi oralistkami, on nadal będzie się nienawidził – bo wmówili mu, że prawdziwy polaczek ma wyglądać jak Beckham. I on to łyknął. Łyknął, wciągnął jak kreskę w agenturze, wypił z mlekiem matki… i nienawidzi siebie. By te straszne, destruktywne uczucie nie zabiło, cebulak podejmuje desperackie próby bycia jak ideał. Odchudza się, chodzi na pakernię, zachowuje jak ulicznik, kupuje tony szmelcu, który ma sprawić że będzie cool. Nie będzie. Gdyby to działało, wiele koncernów by upadło. Szczęśliwi czasu nie liczą – mawia przysłowie. A także nie kupują chłamu by się dowartościować. I gdy to nie działa, bo działać nie może, pozostają dragi, wóda i związki, na chwilę usuwające te nieprzyjemne uczucia z pola widzenia. Z takich związków powstają nieszczęśliwe, głupkowate dzieci. I mamy to co mamy.

 

Zakute łby

 

Mężczyźni mający mało doświadczenia, albo zakute łby które doświadczenie mają, ale nie umieją z nich wyciągnąć wniosków, bądź nie chcą bo nie zgadzają się one z ich wiarą czy przekonaniami – bez przerwy się ze mną wykłócają. Ja przedstawiam im prawdę z punktu widzenia umysłu, psychiki, a oni „prawdę” którą dostali od mam, babć i oczywiście swych niezawodnych w kwestii poradnictwa partnerek. Gdy mówię, że ich prawdziwe szczęście i spełnienie zagrozi pozycji partnerek i otoczenia, nie wierzą. Nie, świat nie może być tak podły – mawiają. Jesteś przewrażlwiony Marek, musisz myśleć pozytywnie! Śmieją się serdecznie, próbując w każdy możliwy sposób zagłuszyć ten wewnętrzny, kłujący zarost brodatej głowy w turbanie, rodzącego się z trzewi prawdy lęku.

 

Tylko że to nie jest żadna podłość, a prawo życia gloszące, że podobne przyciąga podobne, który to mechanizm opisałem niezwykle dokładnie w swojej książce „Stosunkowo dobry”. To smutna rzecz, której nie rozumieją do końca fani technik rozwojowych. Prawdziwy rozwój oznacza, że musisz zmienić partnerkę, odejść od rodziny i prawdopodobnie wymienić cały skład koleżeński na nowy. Nawet Jezus o tym wspominał – przyniósł miecz i niezgodę w rodzinie, a nie pokój. O to właśnie chodzi, to tak właśnie działa – wiedziano o tym już tysiące lat temu. Jeśli w pewnej strukturze (rodzina, koledzy, itd.) zmieniasz się tylko Ty, powstaje konflikt.

 

Bądź normalny, bądź ofiarą życia, jak inni

 

Jeśli naprawdę chcesz być szczęśliwy, to po zdobyciu tego szczęścia, ludzie czerpiący korzyści z Twoich lęków, frustracji i obaw, zrobią wszystko byś stał się „normalny”. Zaczną czuć się przy Tobie nieprzyjemnie, coś nie będzie „grało”. Oni egzystują na poziomie nieszczęścia, Ty na poziomie radości – to musi skończyć się rozstaniem. Jeśli ktoś ma z Tobą zostać, musi się zmienić – nie ma innej możliwości. Jeśli nie chce się zmienić, musicie się rozstać. Czasem wygląda to tak: kolega czy koleżanka czuje głęboki żal, że się tak zmieniłeś… nie chcesz słuchać o jej problemach, katastrofach naturalnych, nieuleczalnych chorobach, obgadywać innych ludzi, tych skur… którzy Ci zaleźli za skórę… planować zemsty… tylko ciągle pier… o jakimś szczęściu, samoocenie, rozwoju osobistym i innych głupotach. Kierowana tym żalem, podkłada Ci świnię uważając że „wyżej sra.z niż du.. masz”, że już nie chcesz z tą osobą jak dawniej „miło” pospędzać wspólnego czasu. To częsta sprawa, dopiero za którymś razem gdy o tym słyszałem, zrozumiałem o co chodzi. Człowiek podle potraktowany przez „przyjaciela”, czuje się tak wkur… że wraca w stare tryby myślenia – czyli na emocjonalny poziom gniewu, żalów i konfliktów przeżywany w swojej głowie. I o to chodzi. Kto jest bystry albo ma mądrego przewodnika na tej ścieżce (np. mnie, jestem też skromny), szybko zrozumie i wybaczy, bo to czego nienawidzimy, to się do nas przykleja. Kto wybacza, ten odkleja się od guana i szybuje ku słońcu. Ex przyjaciel zostaje tam gdzie był, czyli w gnojówce. Ona może z zewnątrz całkiem ładnie wyglądać, być pięknie opakowana – ale w środku to zawsze ściek.

 

Ona go kocha, ale…

 

Mamy taki ciekawy przypadek. Czytelnik informuje mnie, że jego dziewczyna jest bardzo tolerancyjna, rozwija się duchowo i z całą pewnością jej nie przeszkodzi, gdy on zacznie podbijać swoją samoocenę. Im jest ona wyższa, tym większy poziom energii, zadowolenie z życia, frustracje i lęki mają coraz mniejszy dostęp do człowieka. Jakość życia wzmacnia się w dosłownie każdej dziedzinie (nogi nie odrastają, niestety). Ja już doskonale wiem co się stanie, ponieważ takie scenariusze są normą – ale entuzjazm nie pozwala mojemu studentowi tego zrozumieć. I dobrze, na błędach najlepiej się uczymy. Wspieram i opiekuję się, bacząc tylko na to by nie zabił jej czy siebie – jeśli przeżyje, osiągnie wszystko. Byle przeżył. Ja przeżyłem tę lekcję, a moja ex nawet nie wie, jak blisko była śmierci. Zastrzeliłbym ją, a później siebie. Wszystko było gotowe, załatwione. Odpaliłbym kurewnę śnieżkę… okrywając hańbą swych rodziców, a sam nie poznając prawdy o swym umyśle, o tym że to nie ona sprawiła mi tak potworny ból, a mój własny umysł. Wszystko było już obmyślone. Wbijam się na jej kwadrat podstępem i kopnięciem, przystawiam pistolet do główki która tyle razy podskakiwała nad mym podbrzuszem… i rozbryzguję jej podły mózg na tapecie w kwiatki. Później swój. Boże, jak bardzo mężczyzna może być głupi? Czy są jakieś granice? Gdy czasem spojrzę na jej pomarszczoną, zgasłą twarz, czuję się jak w śnie. Jak mogłem być tak oszalały z namiętności? Gdy ogarnia mnie gniew na mych studentów, na ich brak roztropności, zawsze sobie przypominam młodzieńcze przygody. Ale wróćmy do nieszczęsnego studenta.

 

Pierwszy, drugi, trzeci dzień ćwiczeń przed lustrem był bardzo miły. Dziewczyna go wspierała, życzliwie się uśmiechała, targała mu włosy bo „taki dzieciak trochę”. Czwartego dnia złapała „doła”, piątego, szóstego i chyba siódmego popłakiwała. Na pytania co się dzieje, mówiła że nic. Seksu zero, przytulania też. Mówię więc memu studentowi, żeby się głupio nie pytał o co chodzi, bo chodzi o to co zawsze – o niezgodność „wibracji” między nimi. Czwarty dzień to już czas, gdzie naprawdę zaczynasz czuć ten przyjemny powiew lepszego życia. Czujesz to podskórnie, ale do zmiany jeszcze jest daleko. Jesteś w rozkroku między starymi nawykami, a nową jakością. Czyli ani tu ani tam – a krocze bezlitośnie rozciągane aż trzeszczy. W tym przypadku krocze puchło; systematycznie dojone cicho „siedziało”, a teraz – gdy dziewczyna ma „migrenę” nieznanego pochodzenia, pęka w szwach.

 

Powrót na stare śmieci

 

A co dalej? To co zwykle w takich sytuacjach. Awantury że nie kocha, że się zmienił, że jest jakiś nienormalny, dziwny, że ona się go boi i nie wie co będzie dalej… Wielka kłótnia zwieńczyła eksperyment z samooceną, sprawiając że student wrócił do jakościowej i wibracyjnej podstawówki; dziewczyna się wyraźnie uspokoiła, wyluzowała. Niebezpieczeństwo posiadania faceta, którym nie można manipulować karą (brakiem seksu, krzykiem, płaczem) i nagrodą (seks, pochwały), odeszło. Nie na długo maleńka – kto raz poczuł jak to smakuje, będzie o tym marzyć na śnie i jawie, a za parę lat, może kilkanaście, wróci do praktyki która mu pokazała jak może wyglądać życie. Życie prawdziwe, bez presji, cudzych celów, lęków i marzeń – po swojemu, ciesząc się każdym dniem. Możesz chlać, ćpać, puszczać się – ale to zawsze będzie w Tobie. To zew wolności i prawdziwego – bo nieuwarunkowanego przedmiotami i czynami ludzi szczęścia. To szczęście bez przyczyny – jest wtedy gdy dziewczyna kocha, i gdy się obraża. Nie opuszcza Cię nigdy.

 

—————-

 

Zapraszam do kupna moich e książek „Stosunkowo dobry”, oraz „Wyprawa po samcze runo” KLIK. Zachęcam do ściągnięcia mojej książki „Co z tymi kobietami?” jako darmowego e booka KLIK. Jeśli się spodoba, zawsze można dostać ją w każdej księgarni, na terenie całej Polski. Zapraszam wszystkich serdecznie na mój fanpage KLIK, Bardzo jestem wdzięczny wszystkim tym, którzy poczuwają się do dbania o cały ten interes i go finansują KLIK, także poprzez PayPal, mój meil to coztymikobietami@poczta.onet.pl

0

samiec http://www.samczeruno.pl

Mojemu ciału dano imię Marek. Przepchnięto je przez szkołę z tytułem ekonomisty. Teraz te ciało działa jako pisarz, ale kim tak naprawdę jestem, nie mam kurwa bladego pojęcia.

126 publikacje
85 komentarze
 

3 komentarz

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758