Prawdziwy wysyp zabytków pochodzących z II wojny światowej rodzi nadzieję na więcej…:)
25 października 2012 roku zbiory polskich muzealników wzbogaciły się o kolejny unikat – pochodzący z okresu II wojny światowej i biorący udział w walkach brytyjski czołg Valentine.
Tu więcej na ten temat:
Wedle autora newsu na świecie istnieją tylko trzy egzemplarze, przy czym nasz jest jedynym, który brał udział w walkach.
Popatrzmy więc bliżej.
Tuż przed dniem świętego Walentego 1938 roku brytyjskie Ministerstwo Wojny otrzymało do akceptacji plany nowego czołgu, co zaowocowało nazwą nowego pojazdu. Co prawda konserwatywna historia II wojny stwierdza z całą powagą, że pochodzi ona od nazwy zakładów produkcyjnych: Vickers-Armstrong-Limited-Newcstle-on–Tine (prawidłowo: Tyne).
Ja jednak dam wiarę pierwszej wersji.:)
Nowy czołg, na pewno pod wpływem wiodących w tym czasie konstrukcji francuskich (mało kto wie, że Francja w 1940 roku miała i więcej, i lepszych jakościowo czołgów niż III Rzesza), posiadał niewielką wieżę, obsługiwana jedynie przez dwie osoby. Co prawda takie założenie było na pozór słuszne – mała wieża stanowiła po prostu mniejszy cel dla przeciwnika, jednak w warunkach bojowych okazało się, że dzielenie funkcji celowniczego i dowódcy czołgu powoduje trudności ograniczające istotnie walory bojowe pojazdu.
Tuż przed wybuchem II wojny światowej zamówiono 375 pojazdów (lipiec 1939 r.). Równolegle trwały testy prototypu.
Pierwsze egzemplarze trafiły do jednostek pod koniec 1940 roku.
Mimo dość mizernej prędkości pierwszych wersji (25 km/h na drodze, o połowę mniej w terenie), Valentine’y początkowo używane były jako czołgi… szybkie.
Chrzest bojowy nowy czołg otrzymał pół roku później, w północnej Afryce (lipiec 1941 roku).
W 1942 rozwój broni pancernej przeciwnika wymusił pierwszą znaczącą modyfikację – zamiast armaty kal. 40 mm została zamontowana armata kal. 57 mm, co wymusiło zwiększenie wieży i powiększenie załogi o jeszcze jedna osobę – ładowniczego.
Poza tym zastąpiono silnik gaźnikowy dieslowskim a pancerz konstrukcji nitowanej na spawany (uproszczenie i zwiększenie szybkości produkcji).
Jako ciekawostkę podam, że czołgi Valentine (Mk III i VII) przystosowano do pływania. Oczywiście kadłub czołgu nie nadawał się do przeróbek na jakąkolwiek „łódź”, w związku z czym opracowano coś na kształt pontonu, przenoszonego przez pojazd. Po wjechaniu na głębsza wodę ponton unosił kadłub, a śruba napędzana silnikiem czołgu nadawała prędkość. Kadłub znajdował się poniżej powierzchni wody.
Ogółem przebudowano tak 650 maszyn.
Historia bojowa czołgu to przede wszystkim powstrzymanie Africa Korps pod El Alamein (tzw. II bitwa), operacja Crusader, bitwa pod Gazala.
Trzeba również pamiętać, że blisko połowa czołgów wojennej produkcji zasiliła Armię Czerwoną. Brały udział w bitwie pancernej koło Warszawy w sierpniu 1944 roku, a dowództwo sowieckie jeszcze wiosną 1944 roku rozważało możliwość wyposażenia w te czołgi jednostek tzw. ludowego Wojska Polskiego.
Wygląda na to, że nasz czołg Valentine to pochodząca z 1943 roku wersja Mk IX. Była uzbrojona już w armatę 57 mm, ale nie miała karabinu maszynowego w wieży. Wyposażona w silnik dieslowski GMC o mocy 102 kW (138 KM), który doskonale radził sobie z podłej jakości sowieckim paliwem.
Ogółem Armia Czerwona otrzymała niespełna 3800 tych czołgów (różnych wersji).
Jak widać po wyłowionym tanku używane były bojowo jeszcze w 1945 roku.
Na Zachodzie tymczasem od 1944 roku służyły już wyłącznie do szkolenia (m.in. w PSZ).
30 10 2012