Tusko- gierki
12/02/2011
430 Wyświetlenia
0 Komentarze
8 minut czytania
Po powrocie (…) spotkał się w Łodzi z literatami i przeróżnymi artystami. Widziałem to w telewizji- cóż za tandeta i komedia! To istny Nikodem Dyzma, zawsze ma w odpowiedzi jakiś komunał, bez treści, ale niby odpowiedni. To chyba sztuczny człowiek, nakręcony jak marionetka- może dlatego jednak wciąż wygrywa- boć marionetka przegrać nie może. Swoją drogą, takiej grupy filutów, kanciarzy i oszustów (…) to jeszcze w Polsce nie było. Nikt ich już nawet nie podejrzewa o jakikolwiek [ liberalizm], po prostu trzymają się kurczowo władzy i swoich dostatków, a że głupstw (…) narobili niesłychanych, więc wiją się konwulsyjnie, kłamiąc ile wlezie i próbując spektakularnie wymyślić coś dla odwrócenia społecznej uwagi (…). He he he nabrałem wszystkich- to wcale nie […]
Po powrocie (…) spotkał się w Łodzi z literatami i przeróżnymi artystami. Widziałem to w telewizji- cóż za tandeta i komedia! To istny Nikodem Dyzma, zawsze ma w odpowiedzi jakiś komunał, bez treści, ale niby odpowiedni. To chyba sztuczny człowiek, nakręcony jak marionetka- może dlatego jednak wciąż wygrywa- boć marionetka przegrać nie może.
Swoją drogą, takiej grupy filutów, kanciarzy i oszustów (…) to jeszcze w Polsce nie było. Nikt ich już nawet nie podejrzewa o jakikolwiek [ liberalizm], po prostu trzymają się kurczowo władzy i swoich dostatków, a że głupstw (…) narobili niesłychanych, więc wiją się konwulsyjnie, kłamiąc ile wlezie i próbując spektakularnie wymyślić coś dla odwrócenia społecznej uwagi (…).
He he he nabrałem wszystkich- to wcale nie o Tusku! Te słowa napisał Stefan Kisielewski w roku 1977 i dotyczyły one Edwarda Gierka (zmieniłem tylko raz „marksizm” na „liberalizm”). Cóż, prawda, że ci co go jeszcze pamiętają mogą mieć tzw. dejavu. Jeden z pierwszych zauważył to „Zdradek” Sikorski, a swej wypowiedzi porównującej PiS do KOR-u. Przyznałem mu wtedy rację, z tym, że podobieństwo upatrywałem nie tyle w stosunku ugrupowania Kaczyńskiego do państwa i rządu, co raczej odwrotnie: w stosunku rządu i państwa do tej partii. Podobieństwa Tuskowo- Gierkowe mnożą się jednak jak przysłowiowe króliki. Zadłużanie państwa, propaganda sukcesu, tłumienie swobody wypowiedzi i pojawienie się poza cenzurą polskiego „samizdatu” (niezależna blogosfera) w odpowiedzi… W jednym tylko Donkowi do Edka daleko: Gierek wykazywał na początku autentyczny rozmach i energię, dużo zbudował, zmotoryzował kraj, czuł się chyba autentycznym gospodarzem, odpowiedzialnym za państwo, panisko było! Tusk tylko trwa i poza tym nie ma innych celów.
Obecne stadium „późnego Tuska” mocno przypomina okres po roku 1976, kiedy to Gierkowi zbuntowali się „celebryci” (wtedy tak ich jeszcze nie nazywano). Pieszczochy regime’u zwąchały wtedy, że już wolno i nagle nabrały straceńczej wręcz odwagi! W modzie stało się być opozycjonistą, a na modę nie ma rady. Oczywiście nie chodziło tam o żadne obalenie komuny, na to szans ani klimatu międzynarodowego (szczytowanie tzw. detente) nie było i nikt, poza garstką wariatów, po prawdzie tego nie chciał. Większość rozrabiaczy (no, może połowa- kto to może wiedzieć?) to byli TW, KO i OSO, prowadzący przeróżne gry i zabawy operacyjne, mające na celu zastąpienie Gierka Kępą czy jakąś inną Gucwą i pewnie na tym by się skończyło, gdyby nie zupełnie niespodziewane wypadki. No bo kto mógł wtedy przewidzieć, że nagle Polak zostanie papieżem, albo że dwie słabe, zdezorientowane kobiety, po całkowicie planowym rozwaleniu sprowokowanego strajku nakrzyczą na najzupełniej planowo idących do domu robotników i ci (pozaplanowo!) pozostaną w stoczni? Takich rzeczy się przewidzieć nie da, podobnie jak nie da się przewidzieć skutków ogłoszenia, że Rywin przyszedł do Michnika. Jak bardzo trzeba uważać!
No więc właśnie jesteśmy na etapie późnego Gierka… tfu! Tuska oczywiście!. Jakiś Meller (za cholerę nie wiem kto zacz, ale „musi być znaczny ktoś”, sądząc po reakcjach na jego „manifest”) ogłosił, że już nie popiera Tuska i nagle wszyscy to wydrukowali i ogłosili. Ba, sondażownie na ponad pół roku przed wyborami (!) zdołowały PO że hej, co przecież nie ma najmniejszego sensu, skoro żadna weryfikacja tych „badań” w najbliższym czasie nie grozi! Najwyraźniej coś się kotłuje pod dywanem, ktoś chce zastąpić Tuska jakąś Kępą czy inną Schetyną i myśli, że na tym rzecz się skończy. Może i tak będzie, ale może być też zupełnie inaczej, bo przecież wszystkiego przewidzieć się nie da. Szczerze mówiąc, to nawet wszystko wskazuje na to, że sprawy pójdą inaczej niż to sobie zaplanowali zleceniodawcy pana Mellera, czy jak mu tam. Najwyraźniej szykuje się powtórka z rozrywki, bo historia lubi się powtarzać jako farsa, a farsa- jako historia (prawo Kota z Cheshire).
Byłby to więc początek końca? A może, chociaż koniec początku? Skądże znowu! Początek końca to był wynik pierwszej tury wyborów prezydenckich i kto uważnie obserwował gęby rządzącej ekipy po ich ogłoszeniu, ten to dobrze wie. To co obserwujemy obecnie to już jest sam KONIEC, koniec właściwy! Ci, którzy się właśnie kończą zorientują się w tym oczywiście ostatni, gdy już będzie dawno po kompocie, ale my to wiemy, bo „wiatr o tym szepce po ogrodach”. Co więcej, nie jest to tylko koniec rządzącej sitwy, ale, podobnie jak w 1980r zanosi się na upadek całej piramidy kłamstwa budowanej od lat już dwudziestu! Pozostaje mi tylko przekleić zakończenie mojego wrześniowego tekstu, które wciąż nabiera mocy (a przy tym jakżeż jest udane dramaturgicznie:
„Nadchodzące (…) zwycięstwo Pis-u, będzie czymś czego jeszcze w Polsce nie było. Nie będzie zwycięstwem jednej partii i odrzuceniem drugiej, ale pokonaniem i odrzuceniem CAŁEGO SYSTEMU!Przeciwko Kaczyńskim użyto w minionych latach wszelkiej broni od armat do szpilki. Walczyły z nimi: partie polityczne, media, biznes, „sądy”, korporacje, komedianci, pisarze, naukowcy- cały „establiszmęt”. Wciągano w te rozgrywki także zagranicę, niestety, ostatnio z tragicznym skutkiem. Teraz wszyscy oni poniosą klęskę i zostaną odrzuceni: od Komorowskiego po Muchę. Skutki trudno sobie wyobrazić- czekam na to z utęsknieniem”.