„Zatroskani” podpowiadają Kaczyńskiemu, że nie można prowadzić polityki dzieląc społeczeństwo.
Coraz częściej słychać narzekania rzekomo z prawej strony, nad nieskutecznością działań opozycji parlamentarnej, dokładnie PIS, związanych z pozyskaniem większego poparcia w społeczeństwie, przejęciem oszukanych, czy zawiedzionych wyborców Platformy, czy wręcz przeciągnięciu na swoją stronę sterowalnych lemingów.
Oprócz wyszydzanego polactwa ślepo wierzącego Tuskowi, wbrew oczywistym faktom, jest druga grupa bardziej szkodliwa, a o której mniej się mówi, sterująca owym polactwem. Można ją określić, jako polityczny kundlizm. To szefowie medialnych sterowników i ochoczo wypełniająca ich linię polityczną armia pseudodzienikarzy. Media w Polsce nie spełniają swojej podstawowej funkcji, która jest normą w rozwiniętych demokracjach. Nie opisują rzeczywistości, lecz ją kreują.
Dziennikarzy i celebrytów związanych z tym układem swoistym węzłem gordyjskim określa się często, jako osoby "posiadające kredyty, co ma rozgrzeszać ich nieetyczne zachowania rzekomo przymusem spłacania owych kredytów, a zdolności kredytowe posiadają one popierając ten rząd i układ.
"Zatroskani" podpowiadają Kaczyńskiemu, że nie można prowadzić polityki dzieląc społeczeństwo, tylko należy próbować przygarnąć wszystkich od prawa do lewa. Dla tego celu należy przymknąć oko na pewne odchylenia od norm i zasad.
Czy na pewno te rady są szczere?
Czyż nie w ten sposób Tusk doszedł do władzy?
To nie on podzielił Polskę na moherową i "fajną" niemoherową?
Jak Kaczyński ma przytulić lemingów, skoro są oni każdego dnia utwierdzani, że wszelkie zło tego świata pochodzi od niego?
On odpowiada, że źle dzieje się w naszej polityce, gospodarce, sporcie.
Na jego sumieniu były ofiary wypadków drogowych, gdy rządził.
Przypomnieć kto to mówił?
Ten sam, co wzywał bez przerwy do obywatelskiego nieposłuszeństwa, niepłacenia podatków, abonamentu.
Lemingów bez problemu dałoby się szybciutko przekonać, tylko najpierw należałoby przekonać właścicieli mediów mocno związanych z poprzednią epoką, dla których rządzący Kaczyński to zagrożenie śmiertelne. Jeśli ktoś znajdzie na to sposób, oczywiście bez owego "przymykania oka", to będzie po sprawie. O mediach rządowych zwanych publicznymi (ta nazwa wydaje się coraz bardziej adekwatna do ich obrazu i podobieństwa do pewnych instytucji mających także ten przymiotnik w nazwie) nie wspominam. Bezpardonowa obrona przed szerszym dostępem do Telewizji Trwam, która wyłamuje się z tej orkiestry jednolitego przekazu udowodniła, jak ważna jest to walka.
Pierdołowaty Tusk bez wyobraźni skutecznie walczący za to tylko o własny stołek przy pomocy piarowskich sztuczek to dla nich i ich bezpieczeństwa szczyt marzeń.
Że kraj podupada cywilizacyjnie i moralnie, to nic. Ich Polska ma się dobrze i zgodnie z hasłem wyborczym im żyje się lepiej, a ich najemników stać na razie na spłatę zaciągniętych kredytów.
Prywatny przedsiebiorca z filozoficznym nastawieniem do zycia.