Wygląda więc na to,że to nie stwarzanie kłopotów przez Polskę na forum UE jest najważniejszym naszym priorytetem i ma przecierać Premierowi Tuskowi drogę do wymarzonego stanowiska przyszłego przewodniczącego KE.
1. W dniu 2 marca 2012 na szczycie w Brukseli Donald Tusk podpisał kontrowersyjny traktat fiskalny, ogłaszając jak to ma w zwyczaju na konferencji prasowej odniesienie kolejnego sukcesu na forum UE.
Jego zapisy zaczną obowiązywać po ratyfikacji w 12 krajach w całej strefie euro od 1 stycznia 2013 roku, a w pozostałych 8 krajach UE nie należących do tej strefy (Czechy i W. Brytania go nie podpisały) tylko wtedy kiedy wyrażą one na to zgodę, choć jak się wydaje Niemcy będą chciały uzależnić wykorzystanie środków na politykę regionalną w przyszłej perspektywie finansowej od stosowania się do jego ustaleń, w krajach które nie są w strefie euro.
2.Do czego się zobowiązujemy jeżeli zacznie on obowiązywać. Do rzeczy, które śmiem twierdzić, państwu na dorobku takiemu jak Polska, nie pozwolą na dogonienie w zakresie poziomu rozwoju infrastruktury technicznej i społecznej, krajów „starej” Unii Europejskiej.
Wynika to z konieczności zrównoważenia budżetu państwa, a jeżeli już pojawi się deficyt to najwyżej do poziomu 0,5% PKB. Chodzi o tzw. deficyty strukturalny a więc sytuację w całym sektorze finansów publicznych (budżet państwa, budżety samorządów, budżety systemu ubezpieczeń społecznych), kiedy wydatki przekraczają dochody ale bez uwzględnienia zarówno dochodów jaki wydatków o charakterze nadzwyczajnym i jednorazowym.
Skoro obecnie przy deficycie w sektorze finansów publicznych na poziomie 5,6% PKB na koniec 2011 roku, trzeba było powołać Krajowy Fundusz Drogowy poza sektorem finansów publicznych, żeby budować drogi z udziałem środków europejskich, to jak zapewnimy środki na wkład własny, przy konieczności osiągnięcia deficytu 11 razy mniejszego?
Odpowiedź jest prosta albo dokonamy głębokich cięć w wydatkach o charakterze społecznym i wtedy jest jakaś szansa na wykorzystanie środków z następnej perspektywy finansowej UE na lata 2014-2020, albo nie będziemy budować infrastruktury w ogóle.
3. Ale to nie wszystko. W pakcie znajdują się zapisy o mechanizmie korygującym przygotowywanym przez Komisję Europejską w odniesieniu do krajów w których deficyt przekracza wyznaczony poziom deficytu strukturalnego, programach partnerstwa budżetowego i gospodarczego dla krajów objętych procedurą nadmiernego deficytu, zatwierdzanych przez Radę UE i Komisję Europejską.
Są także zapisy o koordynacji polityki gospodarczej krajów paktu, a także konieczność przedstawiania Radzie i KE ex ante reform polityki gospodarczej, które planuje się realizować w tych krajach.
Co z tych ogólnych zapisów będzie wynikało dla praktyki budżetowej i gospodarczej poszczególnych krajów członkowskich, to na pewno doprecyzują za jakiś czas Niemcy i Francja i wtedy na protesty będzie już za późno.
Wygląda więc na to, będziemy mieli do czynienia z głęboką ingerencją instytucji europejskich Rady i KE zarówno w politykę budżetową jak i politykę gospodarczą krajów, które paktem zostaną objęte.
4. Jakby tego wszystkiego było mało, wczorajsza Rzeczpospolita napisała, że Tusk podpisał coś jeszcze tzn. dokument regulujący procedury postępowania przed Trybunałem Sprawiedliwości w Luksemburgu przeciw państwom, które naruszają reguły paktu.
Z wnioskami do Trybunału przeciw państwom naruszającym pakt, może występować zarówno Komisja Europejska jak i każde państwo, które ratyfikowało pakt, a uznaje, że inne kraje prowadzą np. nieodpowiedzialną politykę budżetową.
Okazuje się, że ministrowie rządu Tuska treść tego dodatkowego dokumentu poznali na 2 dni przed jego podpisaniem i tak naprawdę Rada Ministrów nie wyraziła formalnie zgody na jego podpisanie (nie ma uchwały RM w tej sprawie).
Oczywiście dokument ten nie był konsultowany z Sejmem, a nawet z sejmową komisją ds. Unii Europejskiej, co do tej pory w sprawach europejskich się jeszcze nie zdarzyło.
Wygląda więc na to,że to nie stwarzanie kłopotów przez Polskę na forum UE jest najważniejszym naszym priorytetem i ma przecierać Premierowi Tuskowi drogę do wymarzonego stanowiska przyszłego przewodniczącego KE.