Bo dlaczego nie?
Trwający od prawie dwóch lat festiwal pt. „Wielka Ściema czyli Wyjaśnianie Przyczyn i Okoliczności Katastrofy Smoleńskiej Przez Rząd RP i Rząd Federacji Rosyjskiej” co i rusz przynosi nowe okoliczności obalające serwowane nam, przez reżyserów tego spektaklu, „prawdy jedynie słuszne”.
Reżyserzy i ich klakierzy, otrzymawszy ostatnio cios w postaci braku głosu śp. gen Błasika na nagraniach z kokpitu, zbudowały na tej okoliczności „fakt” niespotykany w historii logiki – „nie ma głosu bo MOGŁ BYĆ ale milczał”. Nie wiem jak innych ale mnie uczono, że skoro nie ma jednoznacznego potwierdzenia czegoś, to okoliczność tą należy bezwzględnie traktować tak, że tego czegoś po prostu nie było. Tak- tak, nie – nie. Proste. Na dziś jednoznacznie należy stwierdzić, że śp. gen. Błasika w kokpicie nie było. Koniec, kropka.
Z dużym rozbawieniem czytam jak reżyserzy i ich klakierzy budują kolejną narrację. Prymitywnie chamską, brutalnie rynsztokową. Nie dość, że dla nich nie istnieje inna wersja niż skompromitowana „był i milczał”. Dziś prostacka chamówa zaczyna narrację o „łamaniu procedur”, której adresatem jest śp. gen. Błasik. Jakie procedury złamał skoro Go w kokpicie nie było?
Z raportu Millera wynika, że w kokpicie był śp. dyr. Kazana. Urzędnik Ministerstwa SZ obecnego rządu. Rządu Donalda Tuska. Rządu, który powstał DWA I PÓŁ ROKU przed katastrofą. Rządu, który NIE MA NIC WSPÓLNEGO z rządami lat 2005-2007. Wniosek? Procedura została złamana.
Co na to przedstawiciele Partii Miłości? Ano nic. Milczą. No bo co mają powiedzieć? Ich urzędnik łamie procedury. Nie pierwszy i nie ostatni raz bowiem w jednym z wywiadów dla TVN24 b. dowódca 36 specpułku jasno i wyraźnie stwierdził, że wielokrotnie w czasie tzw. lotów VIP-owskich odbywały się wycieczki notabli do kokpitu. Również za rządów Partii Miłości. Czy dziś się odbywają? Bo przecież wiadomo, że pan Donald Tusk – p.o. premiera – lubi latać na koszt podatników.
Ścierwo, zwane „Gazetą Wyborczą”, nazywa śp. gen. Błasika „skompromitowanym” ze względu na sytuację w 36 Pułku Specjalnym. Platforma rządzi od października 2007. Katastrofa miała miejsce w kwietniu 2010. Mamy więc dwa i pół roku. Co w tym czasie zdziałał peowski minister, podlegający bezpośredniemu nadzorowi Donalda Tuska? Ano nic. I nic mnie nie przekona, że zarówno pan minister Klich, jak i jego przełożony, nie wiedzieli o sytuacji w pułku.
Można śmiało postawić dwie tezy (przy założeniu występowania nieprawidłowości). Pierwsza – wiedzieli i nie zrobili nic. Wniosek – są osobiście odpowiedzialni za sytuację w 36.Pułku. Druga – nie wiedzieli czyli ich nadzór o kant potłuc. Są niekompetentni a więc odpowiedzialni. Ktoś da wiarę, że dwa i pół roku nie jest wystarczającym okresem by poznać stan rzeczy w pułku, który jest odpowiedzialny za życie najważniejszych osób w państwie? Przecież ten pułk obsługiwał samego Donalda Tuska! Najlepszego premiera, wg reżyserów i ich klakierów, od czasu Wielkiego Wybuchu! I puszczano go na pastwę „nieprawidłowości” grożących śmiercią Wielkiego Przywódcy?
Nie ma się co oszukiwać. Żaden reżyser czy jego klakier nie jest w stanie wyjść ze spirali kłamstwa, matactwa, machlojek medialnych, „Wielkiej Ściemy”. Dla nich krętactwa strony rosyjskiej (ostatnie z rzekomo zaginionymi kasetami z wieży) są „świętą prawdą” choć dla normalnego umysłu są prawdą trzecią.
Trzecia prawda rodzić może jedynie ułomne potomstwo, które dalej będzie podążać wyłącznie kursem i na ścieżce swojej matki. Za wszelką cenę. Bez względu na fakty, wyłącznie drogą kłamstw, matactw, oszczerstw, pomówień, kalumni, rynsztokowych bluzgów, chamówy, przy której budka z piwem to Himalaje kultury.
Trzecia prawda tak ma. Choć daleka śmierdzi wychodkiem, który nazywa kokoszanelem numer pięć i tej „prawdy” będzie bronić do końca świata, wbrew faktom, logice, normalności, to i tak pozostanie trzecią prawdą. Jest i będzie tym, w co normalnie myślący człowiek nie chce wdepnąć.