Premier Tusk znalazł się w sprawie obniżki akcyzy na paliwa w swoistym potrzasku. O taką decyzję apeluje bowiem nie tylko lider opozycji ale także wicepremier jego rządu i co więcej robi to publicznie.
1. Donald Tusk w kampanii wyborczej 2007 roku straszył Polaków, że jeżeli Jarosław Kaczyński dalej będzie rządził w Polsce, to za benzynę będziemy musieli płacić 5 zł za litr.
Okazało się jednak, że to właśnie w ostatnim roku jego rządów ceny benzyny E95 przekroczyły 5 zł za litr , ostatnio zbliżyły się już do 5,5 zł i według ekspertów rynku paliw za parę tygodni przekroczą 6 zł za litr.
Powoduje to coraz większe obciążenie dla korzystających z samochodów osobowych, podwyższa koszty transportu wszystkich towarów i usług, a także podwyższa koszty transportu zbiorowego, stąd na jesieni większość samorządów znacząco podwyższa ceny biletów komunikacji miejskiej.
W związku z tym nasila się w kraju dyskusja o konieczności choćby przejściowego obniżenia poziomu akcyzy na paliwa. Do takiej odważnej decyzji namawiał ostatnio na konferencji prasowej Donalda Tuska, Prezes PiS Jarosław Kaczyński. Od paru dni mówi o tym publicznie także Waldemar Pawlak, Wicepremier i Minister Gospodarki w rządzie Tuska.
2. Na ceny paliw w Polsce maja wpływ ceny ropy na giełdzie w Londynie (choć kupujemy ją w Rosji), kurs złotego do amerykańskiego dolara, no i krajowe obciążenia podatkowe, a także marże rafinerii i stacji paliw.
Ostatnio ceny ropy rosną i przekroczyły 100 USD za baryłkę, dewaluuje się również złoty wobec walut zagranicznych, w tym także wobec amerykańskiego dolara (choć to właśnie Stanom Zjednoczonym obniżono rating). Tym właśnie rafinerie uzasadniają wzrost hurtowych cen paliw.
Ale ponad połowę ceny detalicznej benzyny E95 stanowią podatki i marże. Kilka miesięcy temu kiedy E95 kosztowała na stacjach 4,15 za litr, na tę cenę składały się cena w rafinerii 2,40 zł, akcyza 1,56 zł, opłata paliwowa 0,09 zł, podatek VAT 0,85 zł i marża stacji paliw (3,5-5%) – 0,25 zł.
Z kolei kiedy cena oleju napędowego wynosiła 5,05 zł jej składniki wyglądały następująco: koszt w rafinerii 2,80 zł, akcyza 1,04 zł, opłata paliwowa 0,10 zł, VAT-0,81 zł, marżą stacji 0,25 zł.
3. Premier Tusk bezradnie rozkłada ręce i mówi, że w sprawie cen paliw nie może nic zrobić, choć doskonale wie, ze ustawa o akcyzie daje ministrowi finansów delegację do przejściowego obniżania obciążenia akcyzowego.
Przejściowa obniżka poziomu akcyzy, która jest określona kwotowo na 1000 l paliwa jest więc możliwa (szczególnie w odniesieniu do benzyn gdzie akcyza jest wyższa niż minimum unijne) i jej wprowadzenie pozwoliłoby na obniżenie ceny na stacjach benzynowych o tyle groszy o ile zostałaby obniżona akcyza w odniesieniu do jednego litra.
Premier tłumaczy swoją wstrzemięźliwość, przewidywanym obniżeniem dochodów budżetowych z akcyzy ale wpływy z obciążeń podatkowych paliw i tak będą wyższe od planowanych, bo planowano je przy cenie ropy około 80 USD za baryłkę, a od dłuższego czasu cena ta przekracza 100USD.
4. Problem jest coraz poważniejszy ponieważ wzrost cen paliw powoduje nie tylko gwałtowny wzrost wydatków w budżetach domowych na ten cel ale także wzrost cen wszystkich towarów i usług bo koszty transportu szczególnie po wprowadzeniu e-myta stanowią przynajmniej 10% kosztów ich wytworzenia i dowiezienia do sieci i punktów handlowych.
Rosną także koszty transportu zbiorowego o czym dowiemy się już tej jesieni. Większość miast wprowadza podwyżki cen biletów komunikacji miejskiej (np. w Warszawie w ciągu najbliższych 3 lat ceny te mają wzrosnąć aż o 100%).
Premier Tusk znalazł się w sprawie obniżki akcyzy na paliwa w swoistym potrzasku. O taką decyzję apeluje bowiem nie tylko lider opozycji ale także wicepremier jego rządu i co więcej robi to publicznie.