Wczoraj w Sejmie na wiosek klubu Prawa i Sprawiedliwości, Premier Tusk miał przedstawić działania rządu w sytuacji destabilizacji na rynkach finansowych. Niestety po raz kolejny ograniczył się do zwymyślania opozycji.
1. Wczoraj w Sejmie na wiosek klubu Prawa i Sprawiedliwości, Premier Tusk miał przedstawić działania rządu w sytuacji destabilizacji na rynkach finansowych. Niestety po raz kolejny ograniczył się do zwymyślania opozycji.Krzyczał, że Kaczyński po 2 latach rządzenia, zostawił władzę i uciekł, choć sytuacja na świecie napawała optymizmem (zapomniał, że jego klub po utracie przez PiS większości koalicyjnej, miał zamiar składania wniosków o wotum zaufania do wszystkich ministrów rządu Kaczyńskiego), a teraz pcha się do władzy mimo,że nieuchronnie zbliża się do nas kryzys.
Wprawdzie z elementarną logiką ten wywód miał niewiele wspólnego, ale zadania postawione przez PR-owców zostały wykonane, bo przywódcy opozycji przypisano najpierw ucieczkę od władzy, a później pchanie się do władzy.
2. Niestety ten występ Premiera Tuska był naszpikowany mijaniem się z prawdą i zwyczajnymi kłamstwami, które w coraz bardziej dramatycznej sytuacji w jakiej znajduje się świat i Europa, są po prostu groźne dla naszej przyszłości.
Tusk i jego główny księgowy minister Rostowski, od wielu miesięcy unikają powiedzenia prawdy ostanie naszych finansów publicznych. Mimo zabrania pieniędzy z OFE, podwyżek podatków i cięć wydatków deficyt sektora finansów publicznych w tym roku wyniesie aż 90 mld złotych.
Co więcej jest to tylko ta część deficytu, która zostanie ujawniona. Ta, która nie została ujawniona to kolejne70 mld zł.
Fundusz Ubezpieczeń Społecznych będzie musiał w ostatnim kwartale tego roku pożyczyć w bankach przynajmniej 10 mld zł. Z Funduszu Rezerwy Demograficznej (który miał być wykorzystywany dopiero po roku 2020) zabrano do FUS w poprzednim i tym roku 12 mld zł, a w roku 2012 zabierze się kolejne 4 mld zł. Z Funduszu Pracy i Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych w tym i następnym roku zostanie zabranych przynajmniej 10 mld zł.
Fundusz Drogowy ma zobowiązania rzędu 30 mld zł tyle tylko,że minister finansów nie zalicza go do sektora finansów publicznych więc jego dług przynajmniej na papierze nie jest długiem tego sektora.
Zobowiązania placówek ochrony zdrowia to 10 mld zł, a zaległości w płatnościach MON i MSWiA to kolejne kilka miliardów złotych.
Te wszystkie długi zaraz po wyborach trzeba będzie wymieść spod dywanu, bo są tak ogromne, że dalej nie da się już ich ukrywać.
3. Drugim obszarem w którym Tusk i Rostowski oszczędnie gospodarują prawdą (albo wręcz kłamią) jest wypełnienie zobowiązań wobec Komisji Europejskiej zawartych w wysłanym w kwietniu tego roku do Brukseli tzw. programie konwergencji.
To zobowiązanie to zmniejszenie deficytu sektora finansów publicznych z 8% PKB na koniec roku 2010 do poziomu poniżej 3% PKB na koniec roku 2012. Ta różnica to ponad 5% PKB, a więc blisko 80 mld zł w ciągu 2 lat.
Zabraniem pieniędzy z OFE, podwyżką VAT-u, cięciem wydatków w wyniku zastosowania tzw. reguły podatkowej w ciągu tych 2 lat uda się zwiększyć dochody budżetowe albo zmniejszyć wydatki na kwotę około 40 mld zł.
Na pytanie skąd wziąć te drugie 40 mld zł jak na razie nie ma odpowiedzi, bo gdyby Tusk z Rostowskim ją dzisiaj ujawnili, przegrana w nadchodzących wyborach byłaby niemal pewna.
Tę kwotę zamierzają oni bowiem zgromadzić podwyższając stawkę VAT do maksymalnej 25%, likwidując ulgi w podatku PIT (na dzieci i internetową), odstępując od waloryzacji emerytur i rent, a także płac w sferze budżetowej mimo wysokiej inflacji, a być może nawet je redukując o 10-15%.
4. W tych właśnie sprawach Premier Tusk kłamał po raz kolejny i tylko ochrona jego rządu przez mainstreamowe media pozwala mu na to, że może nie odpowiadać na pytania opozycji, tylko ją bezkarnie atakować.
Jeżeli większość z nas nie zacznie samodzielnie myśleć w ciągu najbliższych 2 miesięcy i nie odrzuci tych kłamstw Premiera Tuska odsuwając go w nadchodzących wyborach od władzy, to Polska i Polacy w najbliższych latach zapłacą za to straszliwą cenę, porównywalną do tej jaką płacą właśnie Grecy.