Tusk – kibic czy polityk?
26/05/2012
385 Wyświetlenia
0 Komentarze
2 minut czytania
Już za chwilę zaczną się Piłkarskie Mistrzostwa Europy – Euro 2012. Trzymam kciuki za Biało-Czerwonych. Po prostu zawsze chce, żeby nasi wygrywali. Nie ma w tym politycznych podtekstów.
Już za chwilę zaczną się Piłkarskie Mistrzostwa Europy – Euro 2012. Trzymam kciuki za Biało-Czerwonych. Po prostu zawsze chce, żeby nasi wygrywali. Nie ma w tym politycznych podtekstów.
Niestety, owe polityczne podteksty są ewidentnie obecne w tym, co robi i co mówi premier Donald Tusk. On także z powodów czysto politycznych chce sukcesów polskiej reprezentacji. Chce jako premier ogrzać się w – potencjalnej – chwale naszych piłkarzy. Brak autostrad, drożyznę i wzrastające bezrobocie chce ewidentnie zrekompensować zrobieniem sobie fotografii z piłkarzami po ich zwycięskich meczach. Najlepiej, żeby jeszcze zdobyli medal, co zresztą przewiduje minister sportu Joanna Mucha, która – niczym wróżka – wywróżyła Biało-Czerwonym co najmniej półfinał.
Tusk ma więc polityczne plany względem naszego narodowego, piłkarskiego „teamu” – ja i olbrzymia większość Polków dopingować będziemy z serca. To istotna różnica. Należy jednak przypomnieć premierowi Tuskowi, że nawet wielki sukces naszej reprezentacji na Mistrzostwach Świata w Piłce Nożnej w Hiszpanii w 1982 roku (III miejsce) nie spowodował wcale zrostu poparcia dla gen. Jaruzelskiego. Tak samo, jak 4 lata wcześniej złoto dla Argentyny na Mundialu nie spowodowało, że dyktator tego kraju, Jorge Videla stał się do końca życia bezkarny.
Cwaniactwo przydaje się na boisku – ale w polityce na dłuższą metę wychodzi bokiem. Tak, tak, panie Donaldzie!