Ziemkiewicz Rafał podsumował krótko: „dziennikarze pasą się za swoje, a nie za kradzione podatnikom” wykazując się zrozumiałą w tych kręgach, prawicowo-dziennikarską solidarnością w której tusza stała się również politycznym orężem a ilość niespalonych kalorii jest okazją do zademonstrowania słusznych przekonań. Okres po-BożoNarodzeniowy w którym funkcje trawienne zajmują poczesne miejsce i powodują fizjologiczne zmniejszenie się tlenu dostarczanego do mózgu obfituje nie tylko w nowe dowody na niewydolność polskiej służby zdrowia ale obfituje również w twitterowe ćwierkanie pasjonujące polską opinię publiczną.
Pani Kolarska-Bobińska fałszywie zaćwierkała i cała Polska, a właściwie jej prawa strona, może się skoncentrować na wymianie opinii, odpoczywających po kulinarnych obżarstwach dziennikarzy i komentatorów. Redaktor Semka stał się czołowym symbolem pana z brzuszkiem i podwójnym podbródkiem nie zajmującego się zbytnią dbałością o swoje wieńcowe naczynia i poziomem (złego) cholesterolu na medycznych wykresach. Biegi po zdrowie są przez niego słusznie dyskryminowane gdyż popularyzuje je GW a przecież nie można przecież propagować idei wychodzących z tzw. Czerskiej. I tak obwód w talii lub ilość kilogramów na centymetr wzrostu stał się w dzisiejszej Polsce znaczącym dowodem na ideologiczne przekonania.
Niezręczna wypowiedz pani minister nauki i szkolnictwa wyższego, skorygowana zresztą publicznymi przeprosinami, rozogniła polityczne konflikty. Czołowi obrońcy zwierząt oraz mistrzowie elegancji jak poseł Wojciechowski poczuli szansę na zdobycie plusów dodatnich i otwarcie mówią o „obrażaniu godności człowieka”. Dobrze chociaż, że nie wspomina o dyskryminacji bo przecież niektórym „grubaskom” każą podwójnie płacić za lotnicze fotele a gdzieniegdzie w Europie i na świecie wspomina się nawet o większych składkach za zdrowotne ubezpieczenia. Tak samo zresztą jak dla pozostałych jeszcze przy życiu palaczy. Panu Semce chyba to jednak nie grozi i, na razie, nie musi uczyć się tabel kaloryczności zjadanych produktów. Poza tym tuczy się za swoje a nie za „kradzione” niskokaloryczne ośmiorniczki.
W normalnych, demokratycznych krajach Europy Zachodniej – argument często używany na salonie24, wymiana zdań na Twisterze o otyłości pana Semki spowodowałaby jakąś dyskusję o problemach z nią związanych. Cukrzyca, choroby wieńcowe, obniżanie poziomu cholesterolu czy problemy u młodzieży tuczącej się fastfoodami. U nas niestety to powód do politycznych, donikąd prowadzących wymiany złośliwości i prób dołożenia przeciwnikowi. I widać wyraźnie jak spłycanie problematyki wszystkim jest na rękę. Nikt, niczego nie musi, grubasków u nas jeszcze nie takie zatrzęsienie jak gdzie indziej chociaż problemów z cukrzycą chyba więcej. Ale tuczymy się za swoje – i to jest najważniejsze J
Europa tyje na potęgę
Polska w porównaniu z USA czy Wlk. Brytanią wygląda w statystykach dotyczących otyłości nieco lepiej. Z wydanego w styczniu 2007 r. raportu wynika, że na nadwagę cierpi u nas 8,8 proc., a na otyłość 4,5 proc. dzieci w wieku 13-15 lat. Ale to nie powinno uśpić naszej czujności. Podążamy tą samą drogą co młodzi Amerykanie czy Brytyjczycy, mamy za to więcej czasu, by spróbować przeciwdziałać złym trendom.