To przedruk z portalu Niezalezna.pl mojej notki, omawiającej sytuację w Fukushimie po trzech miesiącach od katastrofy.
Wczoraj minęło dokładnie trzy miesiące od tragicznego trzęsienia Ziemi oraz tsunami w Japonii, które miedzy innymi spowodowały katastrofę elektrowni atomowej Daii-chi w Fukushimie. W dniu 16.05 napisałam notkę "Fukushima – zmowa milczenia" /TUTAJ/, w której opisałam jak właściciel elektrowni, firma TEPCO i rząd Japonii starają się ukrywać prawdę o prawdziwych rozmiarach nieszczęścia. Dziś jednak niektóre sprawy wyszły już na jaw i zostały oficjalnie potwierdzone.
Okazało się, że już po kilku godzinach doszło do całkowitego stopienia rdzenia w reaktorze nr 1, po kilkunastu to samo stało się w reaktorze nr 2, a po kilkudziesięciu w reaktorze nr 3. We wszystkich trzech doszło do wybuchów, prawdopodobnie wodoru, które zrujnowały budynki, a w reaktorze nr 3 eksplodował też basen z wypalonymi rdzeniami /z paliwa MOX/. Fragmenty ich zostały rozrzucone po okolicy, w promieniu od jednego do trzech km. Wszystko to miało miejsce w ciągu pierwszych czterech dni po awarii. We wszystkich trzech reaktorach stopione paliwo przepaliło stalową obudowę zbiorników ciśnieniowych, w których znajdowały się rdzenie i spłynęło do zewnętrznej betonowej obudowy w miejsce zwane drywell. Pracownicy elektrowni próbują je jakoś chłodzić zalewając całość setkami ton wody morskiej lub słodkiej.
Problemy sprawia też reaktor nr 4. Nie było w nim wprawdzie paliwa jądrowego, ale na górze znajdował się basen z wypalonym paliwem, które musi być ciągle chłodzone. Po awarii pręty paliwowe przegrzały się , zapaliły i uległy uszkodzeniu. Według opisu znalezionego przeze mnie w sieci obecnie chłodzone są one w ten sposób, że zalewa się je wodą , czeka, aż ta się wygotuje, po czym dolewa następną porcję. Powoduje to oczywiście wydostawanie się wielkich ilości radioaktywnej pary do atmosfery. Na domiar złego budynek reaktora nr 4 grozi zawaleniem.
Całe to lanie wody spowodowało, że na terenie elektrowni znajduje się obecnie sto tysięcy ton bardzo skażonej radioaktywnie wody z którą nie wiadomo co zrobić. W dodatku ponad 10000 ton zrzucono do oceanu, a bliżej nieokreślona ilość przedostała się sama do morza lub wód gruntowych. Ostatnio podano, że tylko przez pierwszy tydzień po katastrofie do atmosfery wydostało się 770 tys. terabekereli radioaktywności /zamiast, jak mówiono przedtem 370 tys./. W kwietniu twierdzono, że dziennie wydostaje się do atmosfery 154 Tbq, ale wydaje się, że te dane też są zaniżone.
Najgorsze jest to, że ani TEPCO, ani rząd Japonii nie ma pojęcia, co z tym wszystkim zrobić. Poziom skażeń coraz bardziej rośnie, a wyniki niezależnych pomiarów jeżą włosy na głowie Wczoraj przedstawiciel rzadu Japonii starał sie przekonywać, że dawka 20 milisievertów na rok dla zwykłych mieszkańców, to wcale nie jest dużo, a i 100 milisievertów/rok jeszcze ujdzie /20 milisievertów/rok to najwyższa dopuszczalna dawka dla pracowników niemieckich elektrowni jadrowych/. TEPCO twierdzi obecnie, że ustabilizuje reaktory gdzieś miedzy październikiem, a styczniem. Na razie jednak nie kontroluje ono właściwie niczego. Wygląda nawet na to, że sytuacja stale się pogarsza. W połowie maja maksymalny poziom promieniowania w budynku reaktora nr 1 siegał 2000 milisievertów/godz, a w czerwcu już 4000 milisievertów/godz. Poziom promieniowania w drywell w maju był 192000 milisievertów, a w czerwcu już 250000 milisievertów. Świadczy to o tym, że niekontrolowane reakcje jądrowe w stopionym rdzeniu są coraz bardziej intensywne.
Japończycy zaczynają już mieć tego dosyć. Wczoraj w Tokio odbyła się całkiem okazała manifestacja przeciwko energii nuklearnej oraz przeciw bierności rządu Japonii wobec katastrofy. My w Polsce, oddalonej o kilkanaście tysięcy kilometrów czujemy się dość bezpiecznie. Trzeba jednak zauważyć, że od marca poziom promieniowania w naszym kraju wzrósł o ok. 50%. To wciąż nie jest bardzo wiele, ale należy sobie zdawać sprawę z tego, że w tej elektrowni w Fukushimie znajduje sie ponad 1700 ton wysoce radioaktywnych substancji /siedem razy tyle, co w Czarnobylu/ i wciąż nie wiadomo, jaka część z nich rozprzestrzeni się po całej kuli ziemskiej.