jaki salon, tacy specjaliści; jaka trzecia liga hokeja, taki karateka.
Szukając odpowiedzi na pytanie, kim jest Krzysztof Łoziński, natrafiamy na post Matki Kurki zatytułowany:„Krzysztof Łoziński, kolega Świtonia, ekspert od…esbeckich metod”
Piotr Wielgucki (Matka Kurka), podaje kilka ogólnie znanych faktów o wykształceniu i hobby Łozińskiego i w zasadzie to wszystko. Dowiadujemy się, że to kolega Świtonia i to, że salon wyciągnął kolejnego specjalistę od lotnictwa i awiatyki sięgając aż do trzeciej ligi.
Parafrazując słynne powiedzenia, wywiad z Łozińskim możemy spuentować następująco –jaki salon, tacy specjaliści; jaka trzecia liga hokeja, taki karateka.
Łoziński jest również specjalistą od pisaniaod nowaznanych starych opowiadań.
Podobnie czyni, razem z salonowym środowiskiem, z historią – piszą ją na nowo, po swojemu wypierając z niewygodnych dla salonu faktów.
Sam o sobie pisze tak:Krzysztof Łoziński:
mistrz kung fu (style shorinii kempo i hung gar), trener kung fu i judo, alpinista.
Ćwiczy o 1964 roku, czyli od 40 lat. Ostatnio, z racji wieku, już tylko rekreacyjnie.
Tyle o salonowym odkryciu. Nic więc specjalnego. Ale, czy to na pewno wszystko?
Z tego co zdołałem ustalić Łoziński alergicznie nie cierpiał obu braci Kaczyńskich i środowiska związanego z PiS.
O jego poważnej alergii na pisowski obóz możemy przeczytać w Kontratekstach, gdzie „Łoza” jest redaktorem naczelnym. Tam wypłynęła Renata Rudecka-Kalinowska (RRK) kibol polskiej blogosfery, i tam na Kontratesktach tak naprawdę zaczęły się pierwsze „Mistrzostwa Polski” w pluciu na PiS.
Tyle jadu w jednym miejscu nie posiada nawet laboratorium specjalizujące się w pozyskaniu tego cennego surowca.
Łoziński równie ostro występował przeciw tym wszystkim, którzy uważali/uważają, dobrze okablowanego elektryka, Lecha Wałęsę, za esbecką wtykę chodzącą w „Solidarności” pod pseudonimem „Bolek”.
Łoziński powoływał się na rzekomą rozmowę z Krzysztofem Wyszkowskim, który miał „Łozie” kiedyś powiedzieć, że Wałęsa nie współpracował z SB.
Tylko, że akurat Krzysztof Wyszkowski takiej rozmowy nie pamięta, i nic nie wie o jakiejkolwiek notatce, którą miał rzekomo przekazać Łozińskiemu.
Idźmy zatem dalej tropem specjalisty i miłośnika aferzystów z PO. Powoływanie się Krzysztofa Łozińskiego na przynależność do opozycji, to lekka przesada. Jego udział w opozycji ma taką samą, jeśli nie mniejszą, siłę jak miano mistrza kung fu, którego nikt z szanujących się i uznanych autorytetów tej sztuki walki nie zna. Z kolei alpiniści uważają, że uznawanie przez Łozińskiego siebie za alpinistę jest zwyczajnym przegięciem, i to jest bardzo delikatne określenie.
Zatrzymajmy się na chwilę w nurcie opozycji. To, że Łoziński bywał pośród działaczy opozycji jeszcze nie znaczy, że on sam był opozycjonistą. Pojawiał się niespodziewanie i równie niepodziwianie potrafił znikać. Bodajże pierwsi na Łozińskim poznali się górale, to oni faktycznie rozpracowali Krzysztofa Łozińskiego – „Łozę” na jednym ze spotkań opozycji prawda została odkryta i Krzysztof Łoziński zmuszony był salwować się ucieczką przez okno. To była zima, to było w górach. Celowo nie podaję bliższych faktów, czekam(y) jak na te słowa zareaguje Krzysztof Łoziński, któremu tę notkę wyślę bezpośrednio na pocztę i do redakcji Kontratekstów.
Wtedy, po ucieczce ze spotkania w górach, Łoziński zniknął na dłużej. Najprawdopodobniej kolejny raz wyjechał z Polski, aby przeczekać trudne czasy.
Tu i ówdzie mówi się, że Krzysztof Łoziński jest człowiekiem Michnika. Że tak jest nie ulega najmniejszej dyskusji. Latem w roku 2005, Łoziński współorganizuje spotkanie/szkolenie w SDP, na które zaprasza się niemalże wszystkich, którzy, są właścicielami lub redaktorami naczelnymi portali i czasopism internetowych.
Na tym spotkaniu omawiane było między innymi prawo prasowe – o roli i misji dziennikarskiej mówił jeden ze współtwórców ustawy – prawo prasowe z 1968, za wzór podawał Adama Michnika. Zebranym podsuwano, aby w swoich serwisach prasowych zamieszczali, w ramach przedruku, to, co zapodaje „Wyborcza”.
Już wtedy środowisko związane z obozem Michnika ostrzegało przed Kaczyńskimi i PiS-em. Tamta akcja – medialna zapora przed PiS, mimo manipulowania i fałszowania danymi z sondaży, zamieszczanych na WP, Onet i Interii, nie powiodła się.
Środowiska anty_michnikowszczyzny w porę wychwyciły fałszerstwa i zaczęły publikować na swoich portalach właściwe wyniki sondaży.
Ale co się odwlecze, to nie uciecze, jak powiada stare powiedzenie. Po totalnej przegranej wyborów przez PO, środowisko związane z nurtem anty-pisowskim atakowało jeszcze bardziej zajadle.
W tym ataku na „kaczorów” wielki wkład miał Krzysztof Łoziński – „Łoza”.
Ostatnio w propozycji zmiany ordynacji wyborczej, Łoziński, aby zapewnić swojemu ukochanemu wodzowi i jej partii wieczne trwanie i dać ostateczny odpór „sfanatyzowanej grupie wyborców”, która (poprzez dyscyplinę) może doprowadzić do zwycięstwa inną partię – roztacza swoją wizję „za, a nawet przeciw”.
Ciekawskich odsyłam do lektury „Zmieńmy ordynację wyborczą” zamieszczoną w Obserwatorze Konstytucyjnym.
Wróćmy raz jeszcze na moment do spotkania, jakie miało miejsce latem 2005 w Warszawie, w siedzibie SDP. Otóż, zaraz po tamtym spotkaniu (konferencja/szkolenie) Krzysztof Łoziński wraz z Markiem Komorowskim – były oficer SB – zwołali swoje inne spotkanie, którego celem było utworzenie Stowarzyszenia Dziennikarzy i Mediów Internetowych.
Obaj panowie znali się dość dobrze, a fakt, że z projektu statutu został usunięty punkt o zakazie przynależności do stowarzyszenia osób pracujących w SB lub współpracujących (jawni i tajni współpracownicy i inni donosiciele) SB, wiele tłumaczy.
Z tego co udało się ustalić, grupa inicjatywna, która pracowała nad właściwym kształtem stowarzyszenia, opracowała dość szczegółowo plan działania, określiła ramy statutu: jesienią 2005 roku doszło do spotkania założycielskiego – jednym z 15 członków był Stefan Bratkowski, bliski przyjaciel Łozińskiego współtwórca i założyciel Kontratekstów.
Pieczę nad dokumentami stowarzyszenia miał były esbek Marek K.
Po jakimś czasie grupa się rozpadła. Ostatecznie, Krzysztof Łoziński arbitralnie napisałna nowo, kryteria przystąpienia do stowarzyszenia.
Krzysztof Łoziński nie ukrywa, a nawet się tym szczyci, że zostawał (około sto razy) zatrzymywany przez SB. Jaki był to rodzaj zatrzymywania skoro po każdym zatrzymaniu bez problemu udawało się Łozińskiemu odebrać paszport i wyjeżdżać z Polski w różnych grupach oraz samotnie. Skąd wzięła się ksywka „Łoza”, czy może to mieć jakieś znaczenie?
Podsumowując.
Należy spodziewać się reakcji specjalisty trzeciej ligi salonu, redaktora Kontratekstów, Krzysztofa Łozińskiego, z możliwością wejścia na drogę sądową i wytoczenie procesu, który zapewne zechce ów pan wytoczyć.
W każdym bądź razie w odwodzie (póki co) pozostają panowie, pan Krzysztof Wyszkowski i Jaworski. Obydwaj mogą rzucić więcej światła na opozycjonistę o niewyraźnej przeszłości. Nie wszystkie ślady udało się zatrzeć i nie wszystko udało się napisaćna nowo.
Są jeszcze ludzie, jest pamięć i są dowody panie specjalisto od miękkiego i twardego drewna. Gdyby miał pan wątpliwości, jaki to gatunek brzozy, to prości chłopi – górale mogą to panu wytłumaczyć. Hej!
Link do „wywiadu specjalisty”:
Link do publikacji Matki Kurki: http://kontrowersje.net/tresc/krzysztof_lozinski_kolega_switonia_ekspert_od_esbeckich_metod